Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Legnij le sã w brózdã, czyli łóżko z kaszubską ziemią w kościele św. Jana

Mentalnie już dawno wyprowadziłem się z Gdańska na Kaszuby. Mentalnie, bo nie udało mi się jeszcze sprzedać gdańskiego mieszkania z widokiem na stocznię – mówi Michał Szlaga, artysta wizualny, fotograf. Jego wystawę „Cassubie fiksum-dyrdum Redëniô. Zôczątk” możemy oglądać w Centrum św. Jana w Gdańsku.
„Cassubie fiksum-dyrdum Redëniô. Zôczątk”. Wystawa Michała Szlagi

Autor: Archiwum prywatne

Nie ja jeden wniosłem łóżko do kościoła. Proszący o uzdrowienie, też przybywają na łóżkach do świątyń. Choć na pewno nie są to łóżka wypełnione ziemią przywiezioną z Kaszub. Wystawa „Cassubie fiksum-dyrdum Redëniô. Zôczątk” składa się z ośmiu prac. Wszystkie dotyczą Kaszub, niektóre mych kaszubskich korzeni, rodzinnego Skrzeszewa Żukowskiego, gdzie moja rodzina żyje od blisko 150 lat. Stamtąd przywiozłem do św. Jana to sędziwe, niewielkie łoże.

PRZECZYTAJ TEŻ: Michała Szlagi kaszubskie fiksum-dyrdum

***

Instalacja „Połóż się w bruździe” to moje wspomnienie, wspomnienie dziecka, które pomagało podczas prac polowych i niecierpliwie czekało na sygnał od dorosłych, że wreszcie nadszedł czas odpoczynku. Gdy ów nadszedł, ciocia Gertruda mówiła: „Legnij le sã w brózdã”. To było odkrycie, mogłem poczuć, jak przyjemnym miejscem jest bruzda, jak niesamowicie można się w niej ułożyć, odpocząć. To doświadczenie, które przez lata towarzyszyło mi, gdy działałem w harcerstwie, gdy pracowałem z wojskiem i bywałem w terenie, na poligonach. Szukanie wilgotnej skiby jako miejsca chwilowego, upragnionego wytchnienia towarzyszy mi do dziś.

***

Kaszubską ziemię, w której odpoczywam, z którą obcuję, traktuję nadzwyczaj serio. To trudna ziemia, ciężka, gliniasta. Praca z nią jest niełatwa i trzeba wielu wyrzeczeń, by zebrać dobre plony. Moją ideą było, by oglądający wystawę mogli poczuć tę moją kaszubską bruzdę. By mogli, zaglądając do św. Jana w upalny dzień, z niej skorzystać, doświadczyć jej. W filmie, który jest częścią tej instalacji, widzimy odpoczywającego w ziemi chłopca. To syn mojej siostry, Tomek Ortmann, mieszkający na co dzień na Wygodzie Sierakowskiej. Zresztą, moja rodzina z entuzjazmem włączyła się w przygotowywanie tej wystawy.

PRZECZYTAJ TEŻ: Marzy mi się, by ta ekspozycja zaistniała w Gdańsku jako stała izba pamięci Stoczni

***

Miałem ogromny problem, jak tę bruzdę z Kaszub do gdańskiego kościoła przewieźć, jak ją tu ułożyć? Wybudować jakieś koryto? I wtedy przypomniało mi się to łóżko z XIX wieku, przed laty spały w dwóch identycznych moje ciotki: Agnesa i Wanda, niezamężne siostry dziadka Bernarda. Spędzałem u nich wakacje. Dopóki żyły, w tej części domu niewiele się zmieniało. Miesiąc temu wyciągnąłem to łoże ze strychu, przypomniało mi się, że ostatni raz ległem w nim chyba w 1986 roku. Spałem na sienniku wypełnionym twardą słomą, w wykrochmalonej pościeli. To było wspaniałe. Teraz do tego legowiska, jak do skrzyni, wsypałem kaszubską ziemię.

***

W św. Janie też się w tej ziemi łóżka kładę. Po prostu testuję instalację. Zachęcam do tego innych. Daję przykład. Niektórzy próbują. Ale niepewnie, wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że na wystawach nie dotyka się eksponatów. A tu akurat dobrze jest dotknąć tej bruzdy, powąchać, poczuć teksturę tej ziemi. To kapitalne doświadczenie. Praca ta niejako łączy się z kamieniami, które otwierają wystawę. One też wyszły z moich rodzinnych stron.

***

Zwiedzanie warto rozpocząć w bocznej nawie. Z ułożonej tam sterty polnych kamieni dobrze jest wybrać sobie jeden i z nim przemierzyć tę świętą przestrzeń, na koniec odkładając ów na miejsce. Kamienie wydobywał w Skrzeszewie wujek Franek, a wcześniej dziadek Bernard. Kurhan, czyli kamienny stos na rozstaju pól, gdzie moja rodzina uprawia ziemię, nigdy nie maleje, w tym roku, na wiosnę, żeby móc w ogóle zacząć w tej glinie działać, wuj Franek wyciągnął 20 ton kamieni! Tona ich przyjechała do św. Jana. Każdy z tych kamieni jest piękny, ciepły, może obdarzyć energią, jeśli tylko ktoś się nań otworzy. Jeśli ktoś będzie miał potrzebę „dociążenia się” tym kamieniem w kamiennym kościele, to zapewniam, efekt jest niesamowity! Przecież przywiozłem te wiejskie głazy gbura w miejsce, do budowy którego dawni mistrzowie też wybrali tutejsze kamienie.

***

Kościół św. Jana to wspomnienie z dzieciństwa. Mam może 5 lat. Nie powinienem tego pamiętać, a pamiętam doskonale. Ten obraz wracał w snach. Z Jodłowna, gdzie wtedy mieszkaliśmy, jeździliśmy z mamą do okulistki w Gdańsku. Mama chciała przy okazji poznać miasto. I któregoś dnia trafiliśmy właśnie tutaj. Kościół był w odbudowie, zapamiętałem ruinę, dzień był jasny, wewnątrz toczyło się niezwykłe światło. W rozkopanej posadzce dostrzegłem szczątki ludzkich kości, nie budziły we mnie negatywnych emocji. Wszystko to ułożyło się w dziwny obraz, w sen. Przez wiele lat, kilka razy w roku, św. Jan do mnie wracał w identycznym sennym powtórzeniu. A teraz przywiozłem jemu moje Kaszuby.

PRZECZYTAJ TEŻ: Przyszłość Młodego Miasta. „Inwestorzy muszą współpracować”

***

Radunia, której fotograficzny portret tu przedstawiam, a której wody przemierzyłem w woderach, ma teraz w Gdańsku swój symboliczny portal. Kto nie stał w zimnym jej nurcie, nie wie, jak trudno jest uchwycić majestatyczne piękno natury. Ta rzeka „chodzi za mną”, od kiedy fotografuję, czyli od 11. roku życia. Chciałbym jej 104 km tutaj odsłonić, ta wystawa to mój pean, pochwalna pieśń na jej cześć.

***

Lewitująca kolegiata, dymiący obiekt, który nawiązuje do moich, ministranta, początków. Pięknie dymi, wspaniale pachnie. To, co się w nim spala, to nie jest mieszanka kupiona w sklepie z dewocjonaliami. To moja własna mikstura, eksperymentuję z dymem, uwielbiam okadzanie. Testuję. W tej instalacji wykorzystałem: świerkową żywicę, mirrę, drzewo sandałowe, szałwię, bylicę.

W upalne lato św. Jan jest cudownie wilgotny, i okadzenie tej przestrzeni spowodowało, że kościół pachnie tak, jak pachnie kościół, gdzie praktykowane są obrzędy. Wprowadzając tu wystawę, nie miałem zamiaru tworzyć w tym miejscu atmosfery galerii, chciałem się tą wystawą do tego kościoła dopisać. Tak jak dopisywali się na przestrzeni lat rzeźbiarze, malarze tworzący w świątyniach.

***

Mentalnie już dawno wyprowadziłem się z Gdańska na Kaszuby. Mentalnie, bo nie udało mi się jeszcze sprzedać gdańskiego mieszkania z widokiem na stocznię. Miałem plan, by kupić dworek w Sobowidzu i tam stworzyć centrum kultury dla lokalnej społeczności. Nie wyszło, ale szukam podobnej przestrzeni. Póki co, najbardziej realnym miejscem na takie działania wydaje się być Wielkopolska. Może, jeśli tu nie uda mi się takiego miejsca do życia znaleźć, tam zabiorę ze sobą moje Kaszuby. Nie ma problemu być Kaszubem w Wielkopolsce, czuję się tam jak u siebie. Ja to, gdziekolwiek, wciąż ja.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama