Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Lekarze-wolontariusze z Gdańska uratowali w Rwandzie życie 11 młodych ludzi

Najstarszą była matka sześciorga dzieci. Zaledwie 36-letnia. Żyjąc w Rwandzie, nie miała najmniejszych szans na przeżycie bez trudnej, małoinwazyjnej operacji równoczesnego wstawienia trzech zastawek. Wtedy Polacy, lekarze-wolontariusze z Gdańska zdecydowali, że przeprowadzą zabieg.
dr Monika Rosinski z pacjentką
Dr Monika Rosinski z pacjentką

Autor: Zdjęcie udostępnione przez uczestników misji w Rwandzie

Lekarze-wolontariusze z Gdańska ratują pacjentów w Rwandzie

Są młodzi, przeważnie przed czterdziestką. Jakiś czas temu przeszli anginę. Gdyby żyli w Polsce, Europie, USA, zapewne skończyłoby się na zapisaniu antybiotyku. Oni jednak żyją w ubogim, afrykańskim kraju, gdzie trudno mówić o dostępie do lekarza pierwszego kontaktu. Gorączka reumatyczna atakuje więc wiele organów, w tym serce, powodując zniszczenie zastawek i przedwczesną śmierć.

Czworo polskich lekarzy:

  • dr Wojciech Karolak, kardiochirurg z UCK,

oraz anestezjolodzy:

  • prof. Romuald Lango i dr Monika Rosiński z Zakładu Kardioanestezjologii GUMed,
  • a także dr Dominik Drobiński z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie,

wylądowało pod koniec maja na lotnisku w stolicy Rwandy – Kigali.

PRZECZYTAJ TEŻ: Misja serca. Lekarze z Gdańska wyruszają do Rwandy

– Pierwsze wrażenie? – zastanawia się dr Monika Rosiński. – Byłam zaskoczona czystością Kigali (nie ma tam w ogóle plastiku na ulicach, bo od 2008 r. reklamówki plastikowe są zakazane w całym kraju ) i dużą kulturą, otwartością mieszkańców. Byli mili, ciekawi, uprzejmi.

>>> Tak w Rwandzie pracują lekarze z Gdańska. Zobacz zdjęcia! <<<

Lekarze z Gdańska w Rwandzie. Przyjeżdżasz i dajesz szansę na dodatkowe 15-20 lat

Polacy dołączyli do Kanadyjczyków z Dalhousie University, którzy od trzech lat pomagają medykom King Faisal Hospital w Kigali w stworzeniu pierwszego ośrodka w kraju, wykonującego zabiegi na otwartym sercu. Zanim tak się stanie, konieczne jest przeszkolenie tamtejszych lekarzy i pielęgniarek. Inicjatorem wyjazdu był dr Wojciech Karolak, który pracował oraz robił specjalizację w Halifax w Kanadzie, i nadal utrzymuje kontakt z kardiochirurgami ze szpitala uniwersyteckiego Dalhousie University.

Założenie było takie – jedziemy do Rwandy w ramach urlopu i oddajemy nasz prywatny czas. Nic nam za to nie płacą. Dla nas było to wyzwanie, cały dzień spędzaliśmy w szpitalu, do hotelu wracaliśmy bardzo późno, około godziny 22. Towarzyszyła nam jednak świadomość, że tutaj, w Afryce, ludzie niewiele mają, a ty przyjeżdżasz i dajesz im szansę na dodatkowe 15-20 lat życia.

dr Wojciech Karolak / kardiochirurg z UCK

– Był to bardzo intensywny okres, ciężka praca, długie znieczulenia, dogrywanie różnych rzeczy – dodaje prof. Romuald Lango.

Dr Rosinski tłumaczy, że program nastawiony jest na naukę tamtejszych medyków, by mogli w przyszłości zoperować tych wszystkich młodych ludzi, którzy mają zastawkowe wady reumatyczne.

Nie skończyło się jednak tylko na szkoleniach. Podczas pobytu w Kigali Polacy zrobili także siedem bardzo poważnych operacji na otwartym sercu i wszczepili cztery rozruszniki. Wszyscy pacjenci mieli poniżej 40 lat.

Lekarze z Gdańska w Rwandzie. Ogromne poczucie niesprawiedliwości

Jak do tego doszło?

– Usłyszeliśmy o 36-letniej kobiecie, matce sześciorga dzieci – wspomina Monika Rosinski. – Wiedzieliśmy, że można jej zrobić udaną operację minimalnie inwazyjną, po której ma szanse na normalne życie. Pojawiło się w nas ogromne poczucie niesprawiedliwości, gdyż nie mogliśmy zakwalifikować jej do zwykłej, szkoleniowej operacji. Dlaczego? Taki szkoleniowy zabieg nie powinien być zbyt trudny dla tamtejszych operatorów, a tu trzeba było wejść kilka poziomów wyżej. I wtedy dr Wojciech Karolak wymyślił, że od siebie zrobi taką operację. I to nie jedną.

Uznaliśmy, że warto poświęcić dodatkowo swój czas, by tym ludziom pomóc. Wybraliśmy najbardziej skomplikowane przypadki, wymagające drogiego sprzętu, biorąc pacjentów z drugiej strony kolejki, którzy nie mają szans na zabieg w miejscowym szpitalu. Taką przyjęliśmy strategię.

dr Monika Rosiński / Zakład Kardioanestezjologii GUMed

36-latka była pierwszą i zarazem najstarszą pacjentką zoperowaną przez polski zespół. Zostały u niej wymienione, pierwszy raz w Rwandzie, równocześnie trzy zastawki.

Po wymianie zastawek pacjenci mogą wrócić do sprawności i prawie normalnie funkcjonować w społeczeństwie, wykonując lekkie prace.

PRZECZYTAJ TEŻ: Gdańscy lekarze przeprowadzili ryzykowny zabieg u 15-letniej Zuzi

pacjent z Rwandy, którym opiekowali się lekarze z Gdańska
Prof. Lango znieczula matkę sześciorga dzieci przed zabiegiem potrójnej wymiany zastawki

Lekarze z Gdańska w Rwandzie. Bezustannie nam dziękowali

Opieka medyczna, teoretycznie, jest w  Rwandzie bezpłatna, w praktyce jednak pacjent musi zapłacić kilka procent kosztów zabiegu. I choć nie są to duże pieniądze, to, z powodu olbrzymiej biedy, zwyczajnie ich na to nie stać.

– My operowaliśmy za darmo, w dodatku gotowi byliśmy wykonywać trudne zabiegi – mówi gdańska lekarka. – Było to wydarzenie dla całej wielopokoleniowej rodziny. Pacjenci przyjeżdżali pod szpital z obstawą całej rodziny: brat, drugi brat, jego dzieci, siostra z dziećmi, matka, ojciec... Radość matek, babć była dla nas największym zadośćuczynieniem.

PRZECZYTAJ TEŻ: W pogoni za doktorem. Przez restrykcyjne prawo lekarze nie podejmują ryzyka walki o pacjenta

Polscy lekarze opowiadają o ogromnym poświęceniu rodzin. Jeden z pacjentów, który przeszedł poważny zabieg perocardektomii (usunięcia worka osierdziowego), był bardzo słaby. Niewiele mógł przy sobie zrobić, ledwo się poruszał. Po zabiegu było z nim dwóch, czasem trzech braci, którzy przez cały czas pobytu na intensywnej terapii mu asystowali – prowadzili do łazienki, podawali jedzenie, obierali owoce, przebierali, praktycznie wszystko przy nim robili. 

– W ich oczach widać było autentyczne współczucie, poruszenie – wspomina dr Rosinski. – Przychodzili też do nas, by spytać, czy nie mogą czegoś dodatkowo zrobić. Bezustannie nam dziękowali.

pielęgniarki z Oiom z pacjentami
Pielęgniarki z Oiom z pacjentami

Nie był to ostatni wyjazd ekipy z Gdańska do Kigali.

– Pooperowaliśmy, znieczuliliśmy, wróciliśmy. I jedziemy w październiku jeszcze raz, a potem w styczniu 2024 r. – mówi dr Karolak. – Łącznie na 2024 r. mamy umówione trzy wizyty, by wspierać tych ludzi i ich ratować. Oni umrą, jeśli się ich nie zoperuje.

Pracowali i będą pracować za darmo. Chociaż bezpłatny transport zapewniają im katarskie linie lotnicze, a władze Rwandy darmowe hotele, muszą jednak zebrać pieniądze, by zakupić drobny sprzęt do trudniejszych zabiegów. Taki sprzęt – norma w polskich szpitalach – jest zbyt kosztowny dla władz szpitala w Kigali.

PRZECZYTAJ TEŻ: Lekarze rodzinni chcą obowiązkowych szczepień dla wybranych grup zawodowych

– W UCK obowiązują procedury, które nas nie zawodzą – podkreśla dr Rosinski. – W Rwandzie w najbardziej niespodziewanych momentach zaskakiwały nas zupełnie podstawowe rzeczy. Chociażby przedłużki do wenflonów, kraniki do podłączania drobnego, plastikowego sprzętu. Był to sprzęt fatalnej jakości. Podczas zabiegu oszczędzamy każdą kroplę krwi, by uniknąć jej przetaczania. A tam przez plastikowy kranik złej jakości, po odpadnięciu jakiejś części, pacjent w trakcie zabiegu tracił pół litra krwi! Starano się nam zapewnić ten sprzęt, ale nie do wszystkiego był dostęp. I ten drobny sprzęt, na który nie zwracamy w Polsce uwagi, sprawiał nam najwięcej kłopotów.

Dlatego muszą w następną, październikową wyprawę zabrać sporo takiego sprzętu ze sobą. To ma olbrzymie znaczenie. Już teraz zaczynają zbierać pieniądze. Liczy się każdy grosz.


Lekarze z Gdańska w Rwandzie. Spłacanie długu i przygoda życia

Kiedy pytam, dlaczego chcą dalej „marnować” urlopy na darmową pracę w afrykańskim kraju, gdańscy medycy mówią o spłacaniu pewnego długu.

– W czasach, gdy kierownikiem Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii była nieżyjąca już prof. Janina Suchorzewska, a ja zaczynałem pracę anestezjologa, miałem możliwość wyjechać na półtora roku do szpitala w Holandii. Czerpaliśmy wiele ze współpracy z Holendrami, a dziś nadszedł czas, by spłacić ten dług, pomagając tym, którzy pomocy potrzebują – twierdzi prof. dr n. med. Romuald Lango.

PRZECZYTAJ TEŻ: Minister zdrowia obiecuje skrócenie kolejek do specjalistów. Lekarze: Nie ma szans

Tłumaczy, że motywacja była złożona. Z jednej strony, była to chęć pomocy kolegom z Kigali, którzy nie mają ośrodka kardiochirurgicznego. A kardioanestezjologia różni się od anestezjologii stosowanej przy innych rodzajach operacji i wymaga oddzielnego przeszkolenia. Z drugiej, chęć pomocy pacjentom. W Ruandzie to, co u nas, w Europie, jest niespotykane, tam się dzieje – młodzi ludzie umierają na reumatyczną chorobę serca.

Jest też i trzecia motywacja – w Kigali pracują z zespołem lekarzy i pielęgniarek z Kanady. Ta wymiana doświadczeń jest bardzo cenna. Z jednej strony, sami przekazują wiedzę i doświadczenie, z drugiej, sami mogą korzystać z doświadczeń medyków z bardzo dobrego ośrodka medycznego Dalhousie University w Halifaxie.

Duże znaczenie ma także świadomość, że robi się coś dobrego.

Trzon przedsięwzięcia stanowili Polacy – mówi dr Rosinski. – Jestem z tego dumna. Była to przygoda mojego życia. Nigdy nie spodziewałam się, że jako lekarza spotka mnie taka nagroda. Że będę mogła w ten sposób wykorzystać wszystkie swoje umiejętności.
W pewnym momencie pracy dochodzisz do punktu, gdy zagraża ci wypalenie zawodowe. A ten niewinny wyjazd naładował mi baterie na 20 lat pracy. Odzyskałam sens życia. To coś niesamowitego.

dr Monika Rosiński / Zakład Kardioanestezjologii GUMed

lekarze z Gdańska w Rwandzie
Cała ekipa lekarzy z Gdańska na sali operacyjnej


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama