Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

Białe Boże Narodzenie? Za kilka lat pożegnamy je na dobre

Ocieplenie spowoduje, że sezon turystyczny rozciągnie się na okres od maja do wrzesień. Woda w Bałtyku będzie cieplejsza, ale kąpać będzie się można tylko, o ile znowu nie zakwitną nam sinice – mówi dr Mirosława Malinowska, klimatolożka z Wydziału Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego.
Białe Boże Narodzenie? Za kilka lat pożegnamy je na dobre

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Czy nadejdzie w Polsce taki czas, że „białe święta Bożego Narodzenia”, będą tylko wspomnieniem? A jeśli tak to kiedy?

Śnieżne zimy zdarzają się coraz rzadziej, niemniej co kilka lat, mniej więcej siedem-dziesięć, to się przydarza. Taka bardzo śnieżna zima była w sezonie 2009-10, kiedy od listopada do kwietnia cała Polska była pokryta śniegiem. Natomiast zmiana klimatu powoduje to, że w ogóle mamy w Polsce coraz mniej opadów śniegu i jest to opad coraz rzadszy. W związku z tym białe święta będą wypadać coraz rzadziej, niemniej jednak raz na kilka lat pewnie nam się zdarzy. Nie traćmy nadziei.

Czy mam z tego rozumieć, że zakłada pani, iż uda się opanować niekorzystne zmiany i ocieplenie się zatrzyma?

Niestety, tu nie mogę być optymistką. Zatrzymać ocieplenie klimatu moglibyśmy tylko wówczas, gdybyśmy w ogóle przestali emitować gazy cieplarniane do atmosfery. Tymczasem ta emisja cały czas rośnie i to mimo pandemii, wstrzymywania produkcji w przemyśle, ograniczenia, przynajmniej w 2020 roku transportu morskiego i ruchu lotniczego. System klimatyczny to nie jest winda, która się zatrzyma w określonym punkcie i koniec. To jest rozpędzona machina, więc nawet gdyby nam się udało znacznie ograniczyć emisję gazów cieplarnianych (Unia Europejska ma tu ambitne plany by do 2030 roku obniżyć emisję gazów cieplarnianych o 55 procent w stosunku do poziomu emisjI z 1990 r.) , to i tak ten system jest już jest w znacznym stopniu rozregulowany. To, niestety, oznacza, że w perspektywie kilkudziesięciu lat, być może przyjdzie nam całkowicie pożegnać się z możliwością doświadczenia białego Bożego Narodzenia w Polsce.

Dr Mirosława Malinowska jest adiunktem w Zakładzie Meteorologii i Klimatologii Instytutu Geografii oraz prodziekanem ds. studenckich Wydziału Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego 

A co to w ogóle jest zima, z punktu widzenia klimatologii? Czy brak śniegu i mrozu oznacza, że w danym klimacie zimy nie występują?

Zima to jest pojęcie charakterystyczne dla klimatów umiarkowanych, gdzie mamy cztery pory roku – z grubsza rzecz biorąc, bo w Polsce wyróżniamy jeszcze dwie dodatkowe: przedwiośnie i przedzimie. Zima, tak zwana termiczna, to okres w roku, kiedy średnie miesięczne temperatury powietrza są poniżej zera.

A co, jeśli te średnie temperatury wzrosną powyżej zera?

Wtedy termicznej zimy nie będzie. Będziemy przechodzić z przedzimia bezpośrednio do w przedwiośnia. Tak się już ostatnio parę razy zdarzyło na stacjach nadmorskich.

Jakie są konsekwencje bezśnieżnych zim w naszej strefie?

Bezśnieżne zimy oznaczają przede wszystkim zmniejszenie zasobów wody. Zazwyczaj kiedy zimą padał śnieg, to potem przez jakiś czas zalegał na polach. A kiedy robiło się cieplej, ten śnieg się topił, nawadniając pola, zasilając wody gruntowe oraz warstwy wodonośne, z których my czerpiemy. Natomiast w momencie, kiedy zimą zamiast śniegu padają deszcze, woda szybko spływa do najbliższych cieków, a potem do morza, co nie jest korzystne dla rolnictwa. Mróz bez śniegu może wymrażać niektóre uprawy. Skutki odczuwalne są także w turystyce. Dla narciarzy warunki śniegowe mają podstawowe znaczenie, niezależnie od tego, czy to jest narciarstwo zjazdowe czy biegowe. Na Pomorzu praktycznie nie ma już warunków do uprawiania narciarstwa biegowego, a stoki zjazdowe trzeba dośnieżać. Również w górach. To naraża osoby prowadzące tego typu biznes na ponoszenie dodatkowych kosztów.

I dodatkowe zapotrzebowanie na energię, co znowu zwiększa efekt cieplarniany. Czy do tego, żeby spadł śnieg, poza niską temperaturą, muszą być spełnione jeszcze jakieś warunki? Na przykład czy zanieczyszczenie atmosfery powoduje, że tych opadów może być mniej?

Do opadów śniegu dochodzi kiedy powstaje front atmosferyczny, w którym zderzają się masy powietrza chłodnego, czyli arktycznego z północy bądź polarnego, kontynentalnego ze wschodu, z powietrzem cieplejszym, ale za to wilgotnym. Natomiast czy zanieczyszczenia powietrza mogą mieć jakiś wpływ na opady śniegu? Jeśli są to zanieczyszczenia pyłowe, to mogą służyć do tworzenia się kropli wody czy kryształków lodu i przyspieszać powstawanie opadu, już niezależnie od jego formy.

Podobno Inuici mają wiele słów – niektórzy podobno nawet policzyli, że jest ich około 200 – na określenie różnych rodzajów śniegu. A u nas ile rodzajów śniegu można by wyróżnić?

Meteorolodzy wyróżniają śnieg, śnieg ziarnisty, krupę śnieżną i ziarna lodowe, a jeśli śnieg spadł, obserwują grubość jego pokrywy, czy powłoka śnieżna jest ciągła, czy może jest w płatach. Badają też tak ile wody zawarte jest w śniegu. Robią to, pobierając próbkę śniegu, który następnie topią i sprawdzają, ile jest w nim wody. Natomiast w przypadku takiego zalegającego śniegu, nie rozróżniamy jego odmian, choć mówimy o śniegu świeżym, starym, zleżałym.

Mówiliśmy o tym, że brak śniegu ma wpływ na zasoby wodne. Tymczasem w ogóle stosunkowo mało się mówi o tym, że Polska ma jeden z najmniejszych zasobów wody w Europie. Z czego to wynika i jakie mogą być tego konsekwencje?

Generalnie jest to skutek dosyć niskich opadów oraz coraz większego, przy wzrastających temperaturach powietrza, parowania. Średnio w Polsce spada około 620 mm wody w ciągu roku. Oczywiście to się różni w różnych regionach, bo na wybrzeżu, na pojezierzach to jest około 700-750 mm, w pasie nizin centralnej Polski nawet poniżej 600-550 mm. W górach opadów znowu jest więcej. Dodatkowo zmienia się reżim opadów w Polsce, w tym sensie, że sumy opadów pozostają mniej więcej takie same, ale opady są nie są rozłożone równomiernie w ciągu roku. Zdarzają się coraz dłuższe okresy bez opadów, a potem mamy ulewy, czyli krótkotrwałe opady o bardzo dużym natężeniu, które tylko w małym stopniu przechwytujemy i wykorzystujemy. To wpływa na gospodarkę wodną. Zasoby wody pitnej są coraz mniejsze. Latem w okresach przedłużającej się suszy zaczynają się pojawiać się apele o ograniczanie zużycia wody, zakazy podlewania ogródków działkowych, itp. Są problemy chłodzeniem w przemyśle, który wymaga wody pobieranej z jezior czy rzek, gdzie poziom wody się obniża. Są problemy z produkcją energii elektrycznej, bo na przykład w elektrowniach szczytowo-pompowych poziom wody jest za niski i nie ma czego przepompować.

Szacuje się, że do końca XXI wieku poziom oceanu podniesie się w wersji optymistycznej od około 30 do 60 cm, a w wersji pesymistycznej o 1-2 metry. To będzie następowało stopniowo i początkowo będzie zauważalne przy sztormach. Fale sztormowe będą wyższe i silniejsze. I tu jest chyba największe niebezpieczeństwo na najbliższe lata

dr Mirosława Malinowska / UG

Klimat Europy ociepla się szybciej, niż innych częściach świata. Dlaczego?

Ze względu na właściwości fizyczne podłoża lądy ocieplają się szybciej niż oceany. Na półkuli północnej jest więcej lądów niż na półkuli południowej, stąd być może szybszy wzrost temperatury powietrza w naszej części świata

Można się spotkać z opiniami, że alarmistyczne zapowiedzi podniesienia poziomu mórz na skutek ocieplenia są przesadzone, bowiem spora część tego lodu, który stopnieje na w Arktyce, już jest pod wodą, więc jego roztopienie nie wpłynie na poniesienie jej poziomu.

Oczywiście, że topnienie się lodów będzie podnosiło poziom mórz. Pamiętajmy o pokrywach lodowych Antarktydy i Grenlandii oraz o topniejących lodowcach górskich. Szacuje się, że do końca XXI wieku poziom oceanu podniesie się w wersji optymistycznej od około 30 do 60 cm, a w wersji pesymistycznej o 1-2 metry. Więc to nie będzie taka fala tsunami, że nagle budzimy się któregoś ranka i widzimy, że port w Gdańsku jest zalany i przez Motławę ta woda płynie dalej i zalewa Główne Miasto. To będzie następowało stopniowo i początkowo będzie zauważalne przy sztormach. Fale sztormowe będą wyższe i silniejsze. I tu jest chyba największe niebezpieczeństwo na najbliższe lata.

Czy z punktu widzenia Polski i jej warunków klimatycznych można się dopatrywać dobrych stron ocieplenia?

Owszem. Zaczynamy uprawiać rośliny, które jeszcze niedawno właściwie były niemożliwe do uprawy w naszym klimacie. Obserwujemy na przykład, że w Polsce rozwijają się winnice. Ocieplenie spowoduje też, że będzie się wydłużał okres wegetacyjny, a więc ten czas, kiedy rolnicy mogą uprawiać rośliny. Warunkiem jest oczywiście odpowiednia ilość wody. Skróci się okres grzewczy w mieszkaniach, ale niestety wydłuży się okres, kiedy będziemy musieli stosować być może klimatyzację, ponieważ latem, niestety, już doświadczamy wysokich temperatur. W czasie zimy drogowcy nie będą musieli posypywać dróg solą czy piaskiem. Inna sprawa, że wysokie temperatury też niszczą infrastrukturę drogową, powodując odkształcenia. Sezon turystyczny rozciągnie się pewnie na okres od maja do września. Woda w Bałtyku będzie cieplejsza, ale kąpać będzie się można tylko o ile znowu nie zakwitną nam sinice.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka