Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Makurat Serwis Audi w Gdańsku

Gdyńscy (bez)radni. Rady dzielnic – obszarów do poprawy jest bardzo wiele

Gdyńskie rady dzielnic: Są ignorowane przy planowaniu inwestycji, pomijane przy podejmowaniu ważnych dla mieszkańców decyzji i często traktowane jako zło konieczne, choć dla zdrowego samorządu ich funkcjonowanie jest kluczowe
Gdyńscy (bez)radni. Rady dzielnic – obszarów do poprawy jest bardzo wiele

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Już od blisko 25 lat funkcjonują w Gdyni jednostki pomocnicze miasta - rady dzielnic. Powołane zostały, jak głosi Statut Miasta Gdyni, w związku dążeniem do upowszechnienia idei samorządności wśród wspólnoty mieszkańców i pogłębienia współpracy w realizacji zadań publicznych. Niestety, ostatnie lata pokazały, że w kontaktach pomiędzy władzami miasta a radami dzielnic nie widać ani idei samorządności, ani tym bardziej współpracy w realizacji zadań publicznych.

Po co w ogóle są rady dzielnic?

To pytanie zada sobie w pewnym momencie każdy radny po zetknięciu z władzami miasta. Można mieć serce pełne ideałów i głowę pełną pomysłów, ale szybko się okaże, że jest się w stanie zdziałać zaskakująco mało. Projekty inwestycyjne, choćby najprostsze jak remont kawałka chodnika czy zasadzenie kilku drzew, ciągną się latami, na uchwały prezydent i podlegli mu urzędnicy mogą w praktyce nie reagować (i tak się też często zdarza), a informacji o planach Urzędu Miasta względem dzielnicy najczęściej się nie otrzymuje.

Skutkiem jest nie tylko rozczarowanie - radny musi potem stanąć twarzą w twarz z sąsiadami, swoimi wyborcami, i tłumaczyć, dlaczego nic nie wiedział o likwidacji linii autobusowych, miejsc do parkowania, remoncie drogi, wycince drzew czy szczegółach wprowadzenia Strefy Płatnego Parkowania. A odpowiedź: „Nie wiedziałem, bo nikt mi nie chciał nic powiedzieć” nie budzi zaufania nie tylko do rad dzielnic, ale idei samorządności.

Wojciech Ogrodnik

Co dają rady dzielnic?

Choć kompletnie pomijane przez władze i o bardzo ograniczonych kompetencjach, rady dzielnic spełniają ważną rolę w lokalnych społecznościach. Organizują półkolonie, festyny i spacery historyczne, dofinansowują seniorów. Wspierają imprezy sportowe i szkolne, zapewniają wydarzenia kulturalne i spotkania ze Strażą Miejską czy Policją. Są też często dla mieszkańców pierwszym kontaktem, do którego zwracają się w razie problemów.

W sytuacji idealnej jednostki pomocnicze powinny być dla władz miasta wartościowymi doradcami, którzy są najbliżej mieszkańców i dostarczają bezcennej informacji zwrotnej. Jest to ważne nie tylko dla właściwego planowania inwestycji, ale też zwyczajnego dbania o demokratyczne standardy.

Jędrzej Szerle

Co powinno się zmienić?

Pól do poprawy jest bardzo wiele. Począwszy od statutów, które nie opisują szczegółowo kompetencji i właściwości rad dzielnic, przez co często radni, mieszkańcy i urzędnicy nie wiedzą do końca, czy danym tematem jednostka pomocnicza powinna się zająć. Na początku mijającej już kadencji została powołana przez UM grupa robocza do spraw zmian statutów Rad Dzielnic… Spotkała się kilkukrotnie i nie doszła właściwie do niczego. Światełkiem w tunelu jest obecna oddolna inicjatywa radnych, którzy po dyskusjach w internecie i kilku spotkaniach wypreparowali propozycje zmian. Niebawem zostaną one władzom miasta przedstawione. Brakuje również regularnych spotkań z prezydentem, wiceprezydentami i pełnomocnikiem ds. dzielnic, które mogłyby pomóc w wyjaśnianiu problemów. Władze raczej chodzą do tych „lubianych” rad dzielnic, a nie tych, które wykazują choć odrobinę niezależności – no ale przecież nie o to chodzi. Osobnym problemem jest też realizacja budżetu inwestycyjno-remontowego – choć rozpoczyna się piąty rok kadencji, mało który projekt został już ukończony. Kadencja dobiega końca i ciężko wyobrazić sobie aby w przeciągu roku zostało zrealizowanych (w zależności od specyfiki dzielnicy) około pięciu, sześciu dużych projektów. Stąd krytyczne i nieco złośliwie określenia niektórych mieszkańców: radni - bezradni.  Przynajmniej dotychczasowe tempo tego nie sugeruje. Najważniejszą kwestią jest zaś otwartość do dialogu – jeżeli jej zabraknie, rady dzielnic nigdy nie będą realizować misji zapisanej w Statucie Miasta Gdyni.

dr Wojciech Ogrodnik, socjolog, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Wzgórze św. Maksymiliana, przewodniczący stowarzyszenia Wszystko dla Gdyni

dr Jędrzej Szerle, historyk, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Śródmieście, członek władz federacji Gdyński Dialog


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka