Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

Czy od lipca Szpitalne Oddziały Ratunkowe czeka rewolucja?

Od 1 lipca przy każdym SORze powinna działać nocna i świąteczna pomoc lekarska, a szefem oddziału musi być lekarz specjalista medycyny ratunkowej. Jak powiedział podczas posiedzenia Senatu wiceminister zdrowia - 118 SOR-ów w całym kraju nie spełnia tych wymogów. Jak wygląda sytuacja na Pomorzu?
Czy od lipca Szpitalne Oddziały Ratunkowe czeka rewolucja?

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Po raz kolejny ogłaszana jest rewolucja w funkcjonowaniu nadmiernie przeciążonych Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych. Przesunięta o rok (miała wejść w życie w 2022 r.) zmiana zakłada, że od 1 lipca przy każdym SORze ma działać nocna i świąteczna pomoc lekarska. Dodatkowo podwyższono wymagania wobec ordynatorów oddziałów ratunkowych - funkcję tę mogą pełnić tylko lekarze medycyny ratunkowej. Podczas środowego posiedzenia Senackiej Komisji Zdrowia wiceminister Waldemar Kraska poinformował parlamentarzystów, że na 245 SOR-ów pierwszego wymogu nie spełnia 38 oddziałów, drugiego zaś - osiemdziesiąt.

Na SOR mają trafiać osoby w bezpośrednim zagrożeniu zdrowia i życia. Takie jest ich zadanie. Jeśli ktoś dostaje zawału, udaru, jest ofiarą wypadku, wymaga wyskokwalifikowanej, natychmiastowej pomocy lekarskiej. Tymczasem na szpitalny oddział ratunkowy zgłasza się nawet 200 osób, które takiej natychmiastowej pomocy nie potrzebują.

dr Jerzy Karpiński / pomorski lekarz wojewódzki

SOR-y na Pomorzu. Jaka jest sytuacja?

- Większość pomorskich szpitali ma już nocną i świąteczną opiekę - mówi dr Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki. - Widzimy potrzebę organizowania NOCh przy każdym SORze. Wprawdzie nie zmniejszy to liczby pacjentów zgłaszających się do Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, ale powinno nieco unormować sytuację. Na SOR mają trafiać osoby w bezpośrednim zagrożeniu zdrowia i życia. Takie jest ich zadanie. Jeśli ktoś dostaje zawału, udaru, jest ofiarą wypadku, wymaga wyskokwalifikowanej, natychmiastowej pomocy lekarskiej. Tymczasem na szpitalny oddział ratunkowy zgłasza się nawet 200 osób, które takiej natychmiastowej pomocy nie potrzebują. Wymagają diagnostyki, ustalenia dalszego postępowania medycznego, zniesienia dolegliwości. I blokując miejsce stwarzają niebezpieczeństwo dla kogoś, kogo trzeba natychmiast ratować. Dla SOR i lekarzy będzie to komfortowa sytuacja. Duża liczba pacjentów trafi do kolejki w innej części szpitala.

CZYTAJ TEŻ Zakaz wystawiania skierowań nie ograniczył szturmu na SOR-y

Z danych Wydziału Zdrowia - Pomorskiego Centrum Zdrowia Publicznego wynika, że w naszym województwie działa przy szpitalach 13 oddziałów ratunkowych. Przyszpitalnych punktów nocnej i świątecznej opieki chorych, funkcjonujących także w placówkach powiatowych, gdzie nie ma SOR, jest już trzydzieści.

Wymóg umieszczenia przy oddziale ratunkowym punktu NOCh spełniło na ponad dwa miesiące przed godziną zero dwanaście szpitali. Trzynastym jest największa na Pomorzu lecznica - Uniwersyteckie Centrum Kliniczne.  Wiadomo, że przed kilkoma laty  UCK zostało zwolnione z  konieczności stworzenia NOChu ze względu na wysoki stopień referencyjności.

- Prowadzenie nocnej opieki chorych przez szpitale, zwłaszcza szpitale specjalistyczne, nie jest dobrym pomysłem - uważa Jakub Kraszewski, dyrektor naczelny UCK.  - Jest to działanie, które co do zasady powinni realizować lekarze rodzinni w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. To pewnego rodzaju przerzucanie odpowiedzialności na szpitale, które mają zupełnie inne zadania do wykonania.

Zmiana nie będzie zmianą

Z tego wynika, że na Pomorzu nie należy oczekiwać rewolucji.

- Sytuacja jest stabilna i zmiana nie będzie zmianą - przyznaje dr Tadeusz Jędrzejczyk, dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego. 

Napór pacjentów na przyszpitalne NOChy jest bardzo duży, oprócz SORów mamy też mocno przeciążony oddział w Szpitalu Dziecięcym w Gdańsku. Trudno znaleźć lekarzy do pełnego obsadzenia oddziałów nocnej i świątecznej pomocy. Brakuje rąk do pracy.

dr Tadeusz Jędrzejczyk / dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego

Dr Jędrzejczyk podkreśla jednak, że NOChy odciążają SORy. - Z jednej strony pozwala to na przekierowanie części pacjentów pojawiających się na oddziałach ratunkowych. Działa to także w drugą stronę - czasem osoba zgłaszająca się po pomoc w nocnej i świątecznej opiece chorych musi być szybko przekierowana na oddział ratunkowy. Ostatecznie plusów jest więcej niż minusów - mówi dyrektor  Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego.

SOR-y w poszukiwaniu specjalisty

Gorzej wygląda spełnienie wymogu posiadania specjalizacji medycyny ratunkowej przez ordynatorów SOR-ów. Znalezienie do 1 lipca w kraju 80 specjalistów, gotowych kierować jednymi z najtrudniejszych oddziałów szpitalnych, może być zadaniem niewykonalnym.

 -  Na sześć SOR-ów będących w naszych strukturach,  w czterech ordynatorami są lekarze specjaliści medycyny ratunkowej, w jednym ordynator jest w trakcie specjalizacji - mówi dr Tadeusz Jędrzejczyk. - Jedynym przypadkiem bez specjalizacji jest Wejherowo.

Według danych sprzed dwóch lat w Polsce brakowało aż 1474 specjalistów medycyny ratunkowej, a  liczba lekarzy wynosiła jedynie 42 proc. wartości rekomendowanej przez konsultantów krajowych.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka