Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Radosny futbol w Szczecinie. Lechia i Pogoń dały kapitalne widowisko

Ależ meczycho zafundowali nam zawodnicy Lechii Gdańsk i Pogoni Szczecin. W przedostatniej kolejce PKO BP Ekstraklasy w Derbach Pomorza zobaczyliśmy aż sześć bramek. Lechia mogła w Szczecinie wygrać, ale - tradycyjnie - rozdawała prezenty w defensywie. Tym samym spotkanie zakończyło się ostatecznie wynikiem 3:3.
Radosny futbol w Szczecinie. Lechia i Pogoń dały kapitalne widowisko
Biało-zieloni, po porażce z Pogonią 0:3 jesienią i hat-tricku Koulourisa, mieli szansę na rewanż. Prawie się udało

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Lechia pojechała do Szczecina już wyluzowana. Utrzymanie zapewniła sobie w poprzedniej kolejce dzięki wygranej z Koroną Kielce, a dodatkowo w końcu udało się uzyskać licencję na grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie. Pogoń jednak wciąż ma o co walczyć. W jej zasięgu jest podium, które na pewno osłodziłoby szczecinianom kolejny sezon z „zero tituli”.

Pojechali po trzy punkty

Gdańszczanie nie zamierzali jednak składać broni. Na boisko wyszli w najsilniejszym możliwym składzie. Sam John Carver mówił na przedmeczowej konferencji, że to z szacunku do kibiców, rywala i ligi. Zresztą, nawet gdyby Anglik chciał wyjść drugim garniturem, to go po prostu nie ma. Mógłby zmienić co najwyżej marynarkę.

Oba zespoły miały zatem co udowadniać na boisku. Lechia - cztery zwycięstwa i porażka w pięciu ostatnich meczach, a Pogoń - trzy zwycięstwa i dwie porażki. To zwiastowało dobre widowisko. Poza tym biało-zieloni, po porażce z Pogonią 0:3 jesienią i hat-tricku Koulourisa, mieli szansę na rewanż.

Grad goli w pierwszej połowie

Od samego początku było widać, że John Carver nie rzucał słów na wiatr. Lechia przyjechała do Szczecina po trzy punkty i chciała ten plan wykonać. Już w 2. minucie była szansa, aby gdańszczanie wyszli na prowadzenie. Viunnyk przejął piłkę w strefie przejściowej, ruszył na bramkę, ale zamiast podawać do lepiej ustawionych kolegów, zakiwał się i ostatecznie oddał anemiczny strzał.

Zadziwiająca była postawa „Portowców”. Zagubieni, anemiczni, bez polotu i zrozumienia. Biało-zieloni wykorzystali to chwilę później, kiedy w 5. minucie Kapić kapitalnym podaniem obsłużył Sezonienkę. Młodzieżowiec musiał tylko dostawić głowę i było 1:0 dla lechistów. Sezonienko obudził się na koniec trudnego dla siebie sezonu, w którym częściej był krytykowany, niż chwalony.

Lechia rządziła na boisku, niwelując atuty Pogoni, ale też gospodarze niespecjalnie się kwapili do ataków. Sygnał dał w 16. minucie Kamil Grosicki, którego mocny strzał na rzut rożny sparował Szymon Weirauch. Od tego momentu szczecinianie powoli zaczynali się rozkręcać, ale Lechia skutecznie broniła. Wrażenie robiła przede wszystkim asekuracja.

Zryw „Portowców” nie przyniósł im wyrównania, a mógł nawet kosztować ich utratę drugiej bramki. Jednak w 27. minucie, wychodzący sam na sam z Cojocaru Mena, klasycznie dla siebie, fatalnie wykończył akcję. To największa bolączka Kolumbijczyka - w takich sytuacjach kompletnie traci zimną krew i kopie, byle kopnąć. No i to się momentalnie zemściło. W 32. minucie Przyborek wpadł w pole karne, wycofał do Grosickiego, ale tor lotu piłki przeciął Olsson i wpakował piłkę do własnej bramki. Remis 1:1 - Pogoń dostała tlen.

Wtedy dopiero zaczął się mecz. Do końca pierwszej połowy mieliśmy wymianę ciosów. Kolejny silny prawy prosty wyprowadziła Lechia. Rzut rożny. Krótkie rozegranie. Mena wystawił piłkę na trzydziesty metr i Zhelizko huknął, ile fabryka dała. 2:1. Golkiper gospodarzy praktycznie bez szans. Pięć minut później był już remis. Znowu świetna akcja na prawej stronie. Przyborek do Ulvestada, gdańscy obrońcy na grzybach i 2:2. Mieliśmy meczycho w Szczecinie.

Radosny futbol i taniec Głogowskiego

Od początku drugiej połowy Pogoń wzięła się do roboty i zaczęła wyglądać jak zespół, który wciąż ma o co walczyć w tym sezonie. Lechia jednak nie zamierzała się przyglądać i czekać na najniższy wymiar kary. Oba zespoły stwierdziły, że „jedziemy z nimi”. Taki futbol lubimy najbardziej.

To niemal orlikowe momentami nastawienie nie przynosiło jednak efektów. Jednym i drugim brakowało dokładności. Tu złe podanie, tam szybka strata, gdzie indziej niezrozumienie intencji kolegi z boiska. Wciąż jednak wydawało się, że to cały czas Lechia ma więcej kontroli nad tym, co się dzieje na murawie, ale kiedy Pogoń dochodziła w okolice „szesnastki”, widać było, że biało-zieloni w obronie to bardziej Harry Maguire niż Paolo Maldini i raz po raz śmierdziało golem dla gospodarzy.

No i w końcu Pogoń dopięła swego. W 72. minucie kapitalną piłkę do Koulourisa posłał Grosicki, Olsson kompletnie nie upilnował napastnika „Portowców”, popełniając drugi wielki błąd w tym meczu, i gospodarze po raz pierwszy wyszli na prowadzenie. Tym samym gdańscy defensorzy podarowali swoim rywalom trzy gole - przy każdej z tej sytuacji można było zachować się zdecydowanie lepiej.

John Carver nie chciał jednak wyjeżdżać ze Szczecina bez punktów i posłał w bój kwartet Wendt, Tsarenko, Głogowski, Wójtowicz. Świeża krew miała zapewnić gdańszczanom chociaż remis. I miał nosa trener Lechii. W 90. minucie Michał Głogowski zatańczył w polu karnym z obrońcami Pogoni i zdobył swojego pierwszego gola w barwach Lechii. Warto tu docenić także Kapicia, który posłał do kolegi „ciasteczko”, notując tym samym swoją drugą asystę w tym meczu.

Lechia ma charakter, Lechia nie wygląda jak zespół, który jeszcze nie dawno był po uszy w bagnie. Poprawić defensywę i będzie dobrze. To, czego gdańszczanie dokonali pod wodzą angielskiego trenera, jest po prostu niebywałe.

Pogoń Szczecin - Lechia Gdańsk 3:3

Bramki: Ollson (32’ - sam.), Ulvestad (45’), Koulouris (72’) - Sezonienko (5’), Zhelizko (40’), Głogowski (90’)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama