Historia tego plakatu obrosła już legendą. Niektórzy nadal są święcie przekonani, że w tamtą niedziele, 4 czerwca 1989 r. widzieli go na ulicach Gdańska, czy Gdyni. Nie mogli go jednak zobaczyć. Cały nakład dotarł do Warszawy w noc poprzedzającą wybory. Wizerunkiem samotnego szeryfa ze znaczkiem "Solidarności" w klapie obklejono jedynie centrum stolicy.
- Paradoksalnie wykorzystanie tego motywu nie było takie oczywiste - mówi dr Magdalena Staręga z Europejskiego Centrum Solidarności. - W tamtym czasiebył on dla wielu osób w swojej formie zbyt jednoznaczny i konfrontacyjny. I choć dzisiaj patrzymy na tą kampanię przez pryzmat plakatu z Gary Cooperem, choć trafił on na listę „100 najważniejszych plakatów XX wieku” w Victoria & Albert Museum w Londynie, to naprawdę jego kariera w ówczesnych okolicznościach przedwyborczych była dosyć krótka.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Gdańsk i Gdynia walczą o frekwencję wyborczą! Przegrana prezydentka posadzi drzewo u sąsiadki
Skandal, to konfrontacja!
Autorem plakatu, który odwoływał się do konwencji westernu, gdzie świat jest czarno-biały, a samotne dobro walczy ze złem, był 23-letni student ASP w Warszawie, Tomasz Sarnecki. Jak w 2009 r. tłumaczył w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", chciał, by plakat był odczytywany na dwa sposoby. Pokazuje „jedynego sprawiedliwego", który idzie na czele i mając za sobą „Solidarność", pociąga tłumy. Ale jest to też obraz zbiorowości zjednoczonej wokół jednej sprawy. Podkreślał, że odcięcie szeryfowi kolby z rewolwerem i wetknięcie w dłoń kartki z napisem „Wybory, oznacza, że jedyną bronią społeczeństwa jest właśnie kartka wyborcza.
- Plakat wyborczy "W samo południe" miał się… nigdy nie ukazać - tak plastyk przed 10 laty na stronie http://tsarnecki.pl/ wspominał 1989 r.. - Dla niemal wszystkich ludzi "Solidarności" był projektem nie do przyjęcia. Mało tego: zrobiłem cztery oryginały, wszystkie jako potencjalne wzory do powiększenia na plakat. Chodziłem po prośbie, pukałem do wielu drzwi – bezskutecznie. Pamiętam tzw. „panie ze styropianu”, które urzędując w różnych komitetach wyborczych, odmawiały jakiejkolwiek możliwości druku. Przerażenie na ich twarzach i na ustach malowało jak mantrę hasło, którego głównym terminem było słowo wylansowane w telewizji przez partyjnego profesora Reykowskiego: "Skandal, to jest za bardzo konfrontacyjne!".
.jpg)
Sarnecki podkreślał, że pomógł mu tylko Henryk Wujec. To on zadecydował, że projekt z Garym Cooperem ujrzy światło dzienne.
- Oryginał odebrała osobiście z ASP pani Janina Jankowska, dziennikarka Polskiego Radia, a pan Henryk wysłał wzorzec do drukarni związkowej we Włoszech, gdzie zaoferowano pomoc drukarską dla dojrzałego plakatu wyborczego - relacjonował Tomasz Sarnecki.- Piszę "dojrzałego", bowiem był to już absolutnie ostatni moment na druk.
Dziesięciotysięczny nakład wylądował na warszawskim Okęciu późnym wieczorem 3 czerwca 1989 r., a skoro świt rozpoczęto rozklejanie na ulicach Warszawy. Podobno kilkaset plakatów zmarnowało się jeszcze na samym lotnisku, gdzie deszczową porą wyślizgnęła się i rozbiła o beton jedna z paczek.
Szeryf czy dziadek?
Co ciekawe, wiele lat później Tomasz Sarnecki zaczął mówić, że inspiracją do powstania plakatu nie był tylko film "W samo południe". W artykule "Dzielny szeryf czy bohaterski oficer" opisał postać swego dziadka, kpt. Janusza Sarneckiego, poległego w bitwie pod Bzurą we wrześniu 1939 r. Podkreślał, że Gary Cooper i Janusz Sarnecki przyszli na świat w tym samym, 1901 roku.
- Bez cienia wątpliwości duszą wizji bohatera z plakatu czerwcowego był mój dziadek - twierdził Sarnecki. - Gary Cooper zagrał oskarową rolę, potrafił unieść ciężar postaci szlachetnej, wielkiej w skromności i poświęceniu. Kapitan Sarnecki musiał wypełnić rozkaz obrony Ojczyzny. (...). Szeryf uległ bandziorom.
Do artykułu dołączono zdjęcie kpt. Sarneckiego z żoną, zrobione w Warszawie w 1934 r. Sarnecki kroczy tak samo, jak szeryf w amerykańskim miasteczku.
Bez podpisu
Choć plakat szybko zdobył ogromną popularność, przez lata jego autor pozostał anonimowy. Plastyk nie podpisał się pod dziełem, nie wziął też za nie wynagrodzenia.
- Takie były czasy- mówi dr Magdalena Staręga. - Ważne było to, żeby jakoś wesprzeć Komitet Obywatelski Solidarności.
- W tamtych czasach artyści zaangażowani w działalność opozycyjną, stojącą w kontrze do władzy, tworzyli często bezimiennie - dodaje Karolina Lejczak, kierowniczka Działu zbiorów ECS. - Oddawali produkty swojej pracy na rzecz idei. Nie było merkantylnego podejścia. Musimy też wziąć pod uwagę, że wiele osób najzwyczajniej w świecie bało się podawania nazwisk pod pracami. Wiedzieli, że mogą się liczyć z konsekwencjami.
Tomasz Sarnecki zmarł przedwcześnie w styczniu 2018 r. w wieku niespełna 52 lat.
Drużyna Lecha w swetrach
"W samo południe. 4 czerwca 1989 roku” można obejrzeć dziś na wystawie stałej w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku. Podobnie jak wiele innych dzieł artystów, apelujących przed czerwcowymi wyborami o udział w głosowaniu.
- Możemy się pochwalić największym w Polsce zbiorem plakatów wyborczych z tej kampanii - mówi Karolina Lejczak. - Nie dotarły do mnie informacje, by nas ktoś zdeklasował. Wokresie budowania wystawy stałej udało nam się także zebrać 238 plakatów, przedstawiających "Drużynę Lecha", czyli kandydatów Komitetu Obywatelskiego. Do kompletu brakuje jeszcze siedemnastu.
Są to plakaty, na których wraz z Lechem Wałęsą pozowali do fotografii: Ignacy Guenther, Andrzej Wybrańskil Eugeniusz Ujas, Jarosław Kaczyński (w ECS jest tylko skan), Stanisław Żak, Michał Chałoński, Adam Mitura, Edward Rzepka, Maria Stolzman, Gabriela Cwojdzińska, Bogusław Pałka Roman Ciesielski, Stanisław Strózik, Janusz Bystrzonowski, Wiktor Kulerski, Witold Trzeciakowski i Janusz Byliński. Stąd gorący apel o kontakt z Działem Zbiorów ECS (tel.: 58 772 40 68) do osób, które zachowały takie zdjęcia.
Zofia Leszczyńska w pracy "Plakaty wyborcze z 1989 roku: fakty i legendy" pisze, że zdjęcia z tej serii nie przypominają upozowanych, wyretuszowanych fotografii polityków ze współczesnych plakatów wyborczych. Nie są reklamowe, raczej dokumentalne, a przyszli parlamentarzyści pozują częściej w swetrach, niż w garniturach. Zachowały się także inne plakaty artystyczne z tamtych czasów, autorstwa m.in. Henryka Tomaszewskiego, Andrzeja Budki, Ewy Bałuk-Zaborowskiej, Maurycego Stryjeckiego oraz Krzysztofa Ignatowicza.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Najważniejsze, że 4 czerwca nie było lipy!
.jpg)
Symbol pożyczany
Po 1989 r. dzieło Sarneckiego wielokrotnie wykorzystywano w całości lub we fragmentach do ilustracji artykułów i projektów społeczno politycznych.
- Jest to silnie maskulinizujący plakat, któryw tym sensie dość dobrze wyraża kształt Solidarności między 1980 a1989 rokiem - mówi dr Jacek Kołtan, pełnomocnik dyrektora ds. naukowych ECS, autor artykułu o "drugim życiu" plakatu z Garym Cooperem. - W latach 2000 uległ on daleko idącym transformacjom. Sanja Iveković w 2009 r. stworzyła plakat "Niewidzialne kobiety Solidarności". Szeryfa zastąpiła kobieta, która staje się pustką. Jest to jednak pustka znacząca, zmieniająca właściwie sens plakatu i pokazująca, że trzeba odzyskać przestrzeń debaty publicznej, myślenia o społeczności dla kobiet.
Dzieło Sarneckiego wykorzystano już podczas Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w 2016 r. Cztery lata później na protestach kobiecych znalazły się grafiki Jacka Kubickiego, gdzie zamiast czerwonego słowa "Solidarność" pojawiło się pisane solidarycą słowo "wyp...ać", a Coopera zastąpiły Czarna Mamba i Lara Croft.
Czy dzisiaj jakikolwiek baner wyborczy może stać się symbolem na miarę "W samo południe. 4 czerwca 1989 roku”?
- W dobie internetu posługujemy się już innymi środkami, w postaci krótkich nagrań wideo czy memów - uważa Magdalena Staręga.
- Mam jednak wrażenie, że motyw wykorzystany przez Sarneckiego jest nadal eksploatowany. I ponadczasowy - twierdzi Karolina Lejczak. - Z perspektywy częstości użyczania tego plakatu i różnorodności miejsc, do których trafia z naszych zbiorów, mam poczucie, że na swój sposób jest on nadal aktualnym nośnikiem, motywem uniwersalnym, zrozumiałym niezależnie od szerokości geograficznej. Także na swój sposób na pewno jest atrakcyjny. I choć dzisiaj górę biorą social media i internet, być może kiedyś w odwrocie sięgniemy do takich starych form promocji.
























Napisz komentarz
Komentarze