W Gdańsku ruszył Mystic Festival 2025. Święto metalu
Po raz pierwszy Mystic Festival nawiedziła prawdziwie letnia aura, którą znamy z polskich festiwali muzycznych. Gorący czerwcowy dzień, okraszony chwilową burzą, która otworzyła niebo nad Gdańskiem. Jednak deszcz ani nie schłodził atmosfery, ani temperatury powietrza. Przez cały dzień było parno i wietrznie. Po burzy powietrze niemal stanęło, jeszcze bardziej podsycając uczucie gorąca. Idealne rozpoczęcie święta metalu.

Mystic Festival w tym roku nie ściągnął może największych światowych gwiazd, które można spotkać na innych letnich wydarzeniach w Europie, ale całościowo wypada ponownie znakomicie. A czwartek, 5 czerwca, to jest w ogóle apogeum – jak można skupić się na szukaniu perełek, skoro naprzemiennie na dwóch największych scenach, zaraz po sobie, wystąpią: Eagles of Death Metal, Turbonegro, Bullet For My Valentine, Suicidal Tendencies i In Flames. Totalny odlot.
Ale zanim czwartek, skupmy się na środzie. Nie pozostaje nic innego, jak przywołać postaci z „Year Zero” Ghost. Belial, Behemoth, Beelzebub, Asmodeus, Satanas, Lucifer – cóż to było za otwarcie festiwalu. Niby warm up day – rozgrzewka. A już nie ma czego zbierać. W czteroletniej gdańskiej odsłonie Mystic Festival nie przypominam sobie tak mocnego początku.
Przede wszystkim Exodus – legenda thrashu z Kalifornii. I tak, jak za tą odnogą metalu specjalnie nie przepadam, tak ten zespół zajmuje bardzo wysokie miejsce na mojej metalowej playliście. Kalifornia zobowiązuje i Exodus to pokazuje najlepiej. W ich graniu jest coś zupełnie innego od tego, co możemy usłyszeć u innych wielkich. Jest ten element nasączony punkowym, surferskim luzem z zachodniego wybrzeża. Gdyby obok postawić rampę, Tony Hawk mógłby spokojnie „kręcić 720-ki”.
Ale to nie wszystko. Kiedy cały przemoczony słuchałem Whitechapel, kompletnie mnie to nie interesowało, że jeśli zaraz temperatura spadnie o dziesięć stopni, będzie mi zimno. Amerykanie dali taki koncert, iż wszyscy zgromadzeni pod sceną aż parowali z emocji. Ale ani one nie opadły, ani temperatura. A jeśli komuś było mało, mógł dodatkowo rozgrzać się, oglądając wrestling w strefie chilloutu.

Bo Mystic to przede wszystkim muzyka, ale nie brakuje tu dodatkowych atrakcji. Poza wspomnianymi ustawkami w ringu w amerykańskim stylu, mamy jeszcze wystawy, kino, pyszne jedzenie, autografy i strefę rozmów, w której pierwszego dnia mogliśmy się dowiedzieć, jak dbać o głos, aby nie zedrzeć gardła, growlując.
A co jeszcze z muzyki? Absolutnie fenomenalny Alcest; legendarny Jerry Cantrell – pokazał swoją niezwykłą różnorodność, której cover Alice in Chains był wisienką na torcie; teatralne i brutalne show Witch Club Satan; ponadto niemieccy metalcore’owcy z Unprocessed, którzy wspaniale pokazują, że współczesny metal spod znaku Sleep Token może łączyć w sobie klasykę nawet z flamenco.
Poza tym Halocene, czyli Paramore na sterydach, i niepodrabialny skład Combichrist – industrial najwyższej próby, który spokojnie mógłby zamykać największe sceny największych festiwali.
Mystic Festival 2025. Kto wystąpi 5 czerwca?
Jak mówiłem, to dopiero początek. Dzień rozgrzewkowy, a już tyle się działo. Jeśli taki zestaw pojawiłby się na pełnoprawnym dniu Mystic Festival, nikt nie mógłby narzekać. A przed nami – poza wspomnianymi czwartkowymi wykonawcami – jeszcze chociażby:
- King Diamond,
- Sepultura,
- Opeth,
- Jinjer,
- Cradle of Filth,
- Arthur Brown,
- Blindead,
- Death Angel,
- Apocalyptica,
- I Am Morbid, Tiamat
- czy Pentagram.
























Napisz komentarz
Komentarze