Mystic Festival 2025 w Gdańsku. Pierwszy dzień z mnóstwem jakości
W tym roku na Mystic Festival 2025 wszystko się zgadza. No, może poza kapryśną pogodą, ale czwartek, 5 czerwca szczęśliwie minął bez dużych opadów. Organizacyjnie nie ma się do czego przyczepić. Jest wygodnie, przestrzennie i pięknie – żaden inny festiwal w kraju nie jest tak przemyślany i spójny pod kątem wizualnym.
Nic, tylko oddawać się przyjemności ze słuchania muzyki. A tej pierwszego właściwego dnia imprezy było aż nadto, jeśli chodzi o jakość. Na szczególną uwagę zasługuje występ Eagles of Death Metal, ponieważ w tym roku przypada dziesiąta rocznica ich koncertu w Bataclan, podczas którego islamscy terroryści zabili 90 fanów tego zespołu. Ten koncert był piękną celebracją życia, muzyki i miłości. Amerykańskie granie najwyższej próby – jakość i zabawa w jednym.

Ważnym wydarzeniem był także występ walijskiej formacji Bullet For My Valentine, która obecnie świętuje dwudziestolecie debiutu, czyli krążka „The Poison”. W Gdańsku usłyszeliśmy go w całości, a zespół jest w rewelacyjnej formie. Była to podróż w czasie, ale też świadectwo ponadczasowości tego materiału. Te utwory w ogóle się nie zestarzały i wciąż brzmią lepiej niż dobrze. Bezsprzecznie jeden z najlepszych koncertów czwartku.
A headlinerzy? Szwedzi z In Flames nie brali jeńców. Ich okołodeathmetalowe brzmienie niosło się po całym mieście. Tu również nie było wielkiej oprawy, a zespół rozniósł scenę w pył. Mimo ponad trzydziestu lat na scenie, wciąż bije od nich młodzieńcza pasja. Mamy tu mnóstwo melodii, mnóstwo krzyku i jeszcze więcej energii. Nie był to jednak koncert, który zapisze się w annałach festiwalu. Bardzo dobry występ, oczywiście, jednak, biorąc pod uwagę to, co zaprezentowali headlinerzy w ubiegłych latach, nie można stawiać In Flames w tym samym rzędzie. Jednak pierwsza piątka – czemu nie.
Najbardziej energicznym koncertem był jednak występ Suicidal Tendencies. Co tam się działo. Jakby szaleju się najedli – trudno było nadążyć za tym, co działo się na scenie. Jedynie perkusista pozostawał na swoim miejscu. To kolejny przykład na to, że zespoły z Kalifornii są inne. Ten słynie z połączenia thrashu i hardcore punka. No i na Park Stage zobaczyliśmy Suicidal Tendencies w najlepszym wydaniu.
Jeśli już jesteśmy przy wariactwach na scenie, trzeba oddać Turbonegro, że wiedzą, jak się bawić. Norwescy przebierańcy porwali całą publikę, pokazując, że ciężkie granie wcale nie musi być pełne patosu, brutalnych blastów i ściany dźwięku.
Innego zdania był za to Beherit. Tu ściana dźwięku to mało powiedziane. Legendarni blackmetalowcy z Rovaniemi na pochłoniętej w ciemnościach scenie zagrali jeden z najlepszych koncertów tego dnia. Każdy, kto zdążył wejść do klubu B90, był zachwycony. Dawno nie słyszałem takich peanów, jak po występie Finów. Faktycznie, był to koncert kompletny. Trudno to w ogóle zdefiniować – pierwotne i nowoczesne, brutalne i subtelne. Brzmienie pełne kontrastów, które po prostu pochłania człowieka w całości.

Miło było także posłuchać przebojowości Luna Kills, Polaris czy SiM, psychodelii Ufomammut czy okołostonerowego Elder. A na deser imprezowe wręcz zamknięcie Park Stage przez Perturbator. Bardzo przyjemny był to dzień na Mystic Festival.
Mystic Festival 2025 w Gdańsku. Kto zagra 6 czerwca?
A przed nami jeszcze dwa. W piątek, 6 czerwca zobaczymy m.in.:
- Jinjer,
- Opeth,
- King Diamond,
- Cradle of Filth,
- Eyehategod,
- The Bug
- czy Traces to Nowhere.
























Napisz komentarz
Komentarze