Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

„Normalsom” skończyła się cierpliwość. To ten wahający się elektorat zdecydował w wyborach

Co po wyborach? Bez zmiany premiera i gruntownej przebudowy rządu będzie bardzo trudno zrestartować koalicję rządową. W tych pranych publicznie brudach jest sporo ziaren prawdy, dużo słusznych zarzutów – prognozuje dr Bartosz Rydliński, politolog.
„Normalsom” skończyła się cierpliwość. To ten wahający się elektorat zdecydował w wyborach

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Co wygrana Karola Nawrockiego oznacza dla Polski?

To m.in., że premier Donald Tusk nie ma innego wyjścia, jak samemu zawnioskować o konstruktywne wotum zaufania, co też zrobił.

Pana zdaniem, te wybory to czerwona kartka dla jego rządu?

Tak, ale to nie jest oryginalna myśl. Już Jacek Żakowski po pierwszej turze prezydenckich wyborów, komentując wyniki 40 proc. do 60 dla prawej strony, powiedział, że Polakom, szczególnie tym „normalsom”, skończyła się cierpliwość dla Donalda Tuska. Że od wyborów nie tylko nie realizował szeregu obietnic wyborczych, ale też zdemotywował ten niezbyt zmotywowany elektorat.

To pęknięcie Polski na pół jakie ma teraz znaczenie?

To klasyka gatunku. Tak było w 1995 roku, kiedy Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory prezydenckie o włos z Lechem Wałęsą, czy w 2005 roku, kiedy Prawo i Sprawiedliwość wygrało niewielką przewagą głosów z Platformą Obywatelską. Ten podział Polski pół na pół raczej mnie nie zaskakuje. Ale zaskakują mnie zmiany w poszczególnych powiatach, w których jeszcze półtora roku temu, 15 października, rozgromiono Prawo i Sprawiedliwość. A teraz Karol Nawrocki wygrał w nich z Rafałem Trzaskowskim. Widzimy więc, że to nie twardy elektorat, ale ten wahający się, bez określonych poglądów, decyduje, kto zostanie prezydentem Rzeczpospolitej.

To elektorat także bardzo niecierpliwy, jak się okazuje. Bo wystarczyło tylko półtora roku, żeby zmienił poglądy.

Wyborcy mają do tego prawo. Elektorat centrowy nie fascynuje się raczej rozliczaniem Prawa i Sprawiedliwości, ale na sercu leżą mu kolejki do lekarza i jakość usług publicznych. A co dostali na kilka tygodni przed wyborami? Jałową dyskusję o obniżeniu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Składka, która nie jest dla nich.

Jak ta prezydentura Karola Nawrockiego może wyglądać?

Pewnie stanie się prezydenturą jeszcze bardziej radykalną prawicowo, w takim trumpistowskim stylu. Zakładam, że Karol Nawrocki będzie starał się toczyć z Donaldem Tuskiem, jeśli ten nie ustąpi, wojnę na śmierć i życie. Będzie starał się wchodzić w kompetencje premiera i ministra spraw zagranicznych w relacjach z Unią Europejską. Mieliśmy z tym już do czynienia w czasie koabitacji, między Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim. Potrafię sobie wyobrazić kolejną, żenującą bitwę o krzesło na unijnych salonach. Potrafię sobie też wyobrazić wetowanie przez Karola Nawrockiego nawet technokratycznych ustaw. Zakładam, że czeka nas dwa i pół roku potężnych wyzwań i politycznych turbulencji. Ale to nie znaczy, że rząd koalicyjny jest bez szans.

Bartosz Rydliński pracuje w Instytucie Nauk o Polityce i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, jest też współzałożycielem Centrum im. Ignacego Daszyńskiego (fot. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego) 

To co może zrobić w takiej sytuacji rząd i Donald Tusk?

Zacząć od potężnej rekonstrukcji rządu, nawet ze zmianą premiera i w kierownictwie Sejmu. W umowie koalicyjnej jest szereg rzeczy, które nie wymagają zmian ustawowych. Część można przeprowadzić za pomocą rozporządzeń. Ważne jest odpartyjnienie spółek skarbu państwa. Tzw. „normalsów” to nieodejście od takiego partyjnego traktowania państwa jako łupu, od „koryciarstwa” też bardzo denerwowało. To są pierwsze potrzebne gesty, podobnie jak zmiana podejścia do polityki mieszkaniowej, czyli realizowanie tego, dzięki czemu koalicja 15 października wygrała wybory. Jeżeli chodzi o prawa kobiet, to niech Karol Nawrocki wetuje te ustawy, ale one muszą wyjść z Sejmu. A do tej pory nie wychodziły.

Czy Karol Nawrocki będzie – jak mówią – nadal pacynką w rękach Jarosława Kaczyńskiego, czy może zerwać się z tego sznurka?

Z jednej strony Karol Nawrocki jest dłużnikiem Jarosława Kaczyńskiego, ale z drugiej... każdy, kto wchodzi do pałacu prezydenckiego ma świadomość swojej władzy i tego, że jest pierwszym obywatelem Rzeczpospolitej. Wejście Karola Nawrockiego do polskiej polityki być może otworzy nową frakcję na prawicy. Jestem bardzo ciekawy, kogo sobie nowy prezydent dobierze do kancelarii prezydenta i jaką będzie prowadził politykę. I czy nie będzie tak, że uniesiony zwycięstwem w wyborach, będzie się starał odgrywać ważniejszą rolę w tym ekosystemie Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji.

Rząd Donalda Tuska dotrwa do 2027 roku?

Uważam, że bez zmiany premiera będzie bardzo ciężko. To czerwona kartka dla samego Donalda Tuska. To jego osobista porażka. W historii III RP widzieliśmy już konstruktywne wotum zaufania, które prowadziło do „podmianki” premiera. Tak było za rządów SLD-PSL, czy za rządów Prawa i Sprawiedliwości, kiedy Jarosław Kaczyński zastąpił Kazimierza Marcinkiewicza. Zakładam, że podobnie było w przypadku Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Myślę, że teraz też taka zamiana musi nastąpić. Bez tego impetu, zmiany taktyki, koalicja kolejnych wyborów nie wygra.

Ale wyobraża pan sobie w koalicyjnym rządzie inną twarz premiera, niż twarz Donalda Tuska?

Osobą, która zwłaszcza w ostatnich dniach drugiej tury wyborów odegrała bardzo ważną rolę, był Radosław Sikorski. Wyobrażam sobie Sikorskiego jako ministra spraw zagranicznych i premiera, Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk jako wicepremierkę, Magdalenę Biejat jako ministrę od mieszkalnictwa czy Szymona Hołownię jako ważnego ministra w nowym rządzie… Tak, potrafię sobie wyobrazić taką zmianę rządu. Ci politycy, którzy też mają dobre wyniki zaufania społecznego i którym się chce gryźć trawę, powinni odgrywać w tym rządzie większą rolę. Nikt nie powiedział, że Donald Tusk nie może być np. marszałkiem Sejmu. Może nim być. Ale premierem na dłuższą metę już być nie powinien, jeżeli chce zawalczyć o to, żeby koalicja 15 października miała jakiekolwiek szanse za dwa i pół roku w wyborach.

W PiS tymczasem euforia po wyborach. Do partii wróciła nadzieja w odzyskanie władzy. Słusznie?

Morale w partii na pewno jest wysokie, ale zwracam uwagę, że Prawo i Sprawiedliwość na tej wygranej fali jest nawet po wyborach 15 października 2023 roku.

Wygrali, tylko nie byli w stanie stworzyć koalicji.

Przeżyli więc wstrząs związany z utratą władzy, ale w Sejmie mają ciągle największy klub parlamentarny. Pamiętamy też, że PiS wygrało wybory samorządowe i o mały włos nie wygrało wyborów europejskich. A teraz niesie ich zwycięstwo w wyborach prezydenckich.

Jarosław Kaczyński tuż po wyborach prezydenckich wypowiedział polityczną wojnę Donaldowi Tuskowi, proponując rząd techniczny.

To była próba szybkiej, spontanicznej wrzutki przed orędziem Donalda Tuska. Konferencja prezesa PiS miała miejsce dosłownie na kilka minut przed wystąpieniem premiera. Ale to mało realny pomysł w polskich warunkach systemu partyjnego.

Oprócz euforii prezes może mieć też ból głowy. Bo Konfederacja podczas tych ostatnich wyborów urosła.

Sławomir Mentzen zwrócił się ostatnio do prezesa PiS z prośbą o spotkanie, ale Jarosław Kaczyński szybko mu odmówił.

Pokazał tym samym Mentzenowi i Konfederacji właściwe miejsce w szeregu?

Argumentując to różnicą nie tylko w stanie posiadania posłów w Sejmie, bo klub PiS jest największy, ale i różnicą wieku. Jarosław Kaczyński mógłby być dziadkiem Sławomira Mentzena. Zakładam, że Konfederacja chciała pójść za ciosem i uszczknąć coś z tej wyborczej glorii i chwały. Ale twarde prawo arytmetyki sejmowej i to, że Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie, bardziej wzmacniają partię Kaczyńskiego niż Mentzena.

Ale czy jeszcze w tej kadencji PiS i Konfederacja będą się dogadywać? Działać ręka w rękę? Czy może każdy zawalczy tylko o swoje?

Wątpię. To może być jednak systemowa rola Karola Nawrockiego. Jeżeli prezydent elekt zaprosi do pracy w prezydenckiej kancelarii kilku konfederatów, to otrzymamy jasny sygnał, że tym łącznikiem w przyszłości na prawicy będzie pałac prezydencki. Być może właśnie dlatego, że sam Karol Nawrocki jest bardziej narodowcem niż pisowcem, to właśnie w zaciszu pałacu prezydenckiego będzie wykuwać się przyszła koalicja PiS i Konfederacji.

Media już spekulują, że Karol Nawrocki może mieć też ogromny apetyt na to, żeby w niedalekiej przyszłości stać się liderem na prawicy.

Musiałby się tym apetytem podzielić z ustępującym prezydentem. Podobne zakusy ma Andrzej Duda. Trudno byłoby mu przejść na emeryturę. Oczywiście może wrócić na Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego i uczyć studentów, ale zakładam, że on chciałby powalczyć o schedę w Prawie i Sprawiedliwości. Bo też jest symbolem wielu sukcesów tego obozu. Nie zdziwiłbym się takiemu układowi, że do pałacu prezydenckiego wchodzi Karol Nawrocki, a Andrzej Duda rozpycha się łokciami w Prawie i Sprawiedliwości. 

Jeszcze większy ból głowy ma chyba Donald Tusk. W koalicji buzują emocje, trwa publiczne pranie brudów. Dokąd to rząd zaprowadzi, pana zdaniem?

Powtarzam, bez zmiany premiera i gruntownej przebudowy rządu będzie bardzo trudno zrestartować koalicję rządową. W tych pranych publicznie brudach jest sporo ziaren prawdy, dużo słusznych zarzutów. To co mówiły: Joanna Pełczyńska-Nałęcz, Joanna Mucha,czy Magdalena Biejat jest prawdziwe. Wiele obietnic przez półtora roku nie zostało – jak to się mówi w języku młodzieżowym – dowiezionych. Bardziej pamiętliwi dziennikarze zwracają uwagę, że w expose Donalda Tuska była zapowiedź comiesięcznych spotkań z obywatelami. To nie miało miejsca. Niektórzy politycy Polski 2050 i PSL mówią więc wyraźnie, że premier powinien się podać do dymisji. Jeżeli mówi to głośno Michał Kamiński z Trzeciej Drogi, a nie Jarosław Kaczyński, to coś jest na rzeczy.

Ale Donald Tusk, dzięki któremu w 2023 roku wygrano wybory, nie odda tak koalicjantom łatwo władzy.

Co prawda, Donald Tusk w expose powiedział, że to jest walka do samego końca, ale decyzja o odejściu ze stanowiska premiera nie musi wyjść od niego. W samej Platformie Obywatelskiej mogą pojawić się tacy politycy, którzy powiedzą: – drogi Donaldzie, twój czas już minął. Zwłaszcza ci posłowie, którzy będą obawiać się o swoją reelekcję, mogą się w to zaangażować. I będą namawiać, na przykład, Radosława Sikorskiego, żeby takie wyzwanie Donaldowi Tuskowi rzucił. Będzie się więc działo.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

to nie jest wahający się elektorat 07.06.2025 23:51
To jest elektorat, który dotychczas z dystansem podchodził do wpływu i umiejętności próżniaczej klasy politycznej. Bo zupełnie nie pomagała wcale, więc nie miało sensu o nią zabiegać. Nie przeszkadzała też zbytnio. Ale to właśnie uległo zmianie, ponieważ przekroczono wszelki granice absurdu i dobrego smaku. Pewnie o to chodziło, bo ten proces widać na całym świecie.

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama