Proboszcz z Sasina zniknął, a wraz z nim 3,5 mln zł. Co się wydarzyło we wsi na Kaszubach?
Sasino to niewielka wieś na Kaszubach, położona w gminie Choczewo w powiecie wejherowskim. Liczy kilkuset mieszkańców. W skład sołectwa wchodzą też sąsiednie wioski.
Proboszczem miejscowej parafii pw. Miłosierdzia Bożego od 2016 roku do 2023 roku był ksiądz Krzysztof. Na początku rzeczywiście remontował świątynię, pozyskując m.in. środki zewnętrzne.
– W pewnym momencie proboszcz zaczął zgłaszać się do parafian z prośbami o pieniądze. Pod różnym pretekstem: a to na zakup ław kościelnych, na poczet pielgrzymki do Izraela, na remont plebanii, na wypłatę wynagrodzenia dla pracowników budowlanych czy na instalację fotowoltaiczną – opisuje onet.pl.
Wierni proboszczowi zaufali i przelewali mu różne kwoty. Ksiądz obiecywał, że pieniądze pożycza tylko na chwilę, i jak tylko rozliczy dotację lub dostanie pożyczkę, to je odda.
Po pewnym czasie wierni zaczęli dopominać się o zwrot przelanych kwot. Wtedy ksiądz Krzysztof nagle zniknął.
Gdzie jest były proboszcz parafii w Sasinie? Szuka go prokuratura
Gdzie jest ksiądz Krzysztof? Tego od dwóch lat nie wiadomo. Szukają go wierni i prokuratura, ponieważ, jak opisał portal onet.pl, ksiądz pożyczył, a wszystko wskazuje na to, że nawet przywłaszczył, aż 3,5 mln zł! Pieniądze te miały pochodzić zarówno z parafii (1 mln zł), jak i z pożyczek od wiernych (2,5 mln zł).
Od nowego proboszcza parafianie mieli dowiedzieć się, że poprzednik zabrał ze sobą wszystko, nawet różne przedmioty z mieszkania parafialnego. Sprawę do prokuratury zgłosiła parafia. Na listę pokrzywdzonych trafiło też ok. 50 parafian.
Ksiądz Krzysztof jest podejrzewany o wprowadzanie w błąd, przywłaszczenie powierzonego mu mienia oraz doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania mieniem.
On się nie zapadł pod ziemię. Próbował się tłumaczyć, że to nie jego wina, że gdyby został w Sasinie, to oddałby pieniądze. A tak kuria go wysłała daleko od ludzi, żeby nie mogli go znaleźć. W pewnym momencie przestał odbierać telefony i odpisywać na wiadomości. Księdza traktowałem zupełnie inaczej niż zwykłego człowieka z ulicy. Tym bardziej proboszcza parafii. A on sobie zrobił swój prywatny folwark.
Rozgoryczony mieszkaniec Sasina w rozmowie z Onetem
Inny dodaje, że ma pretensje do diecezji pelplińskiej i biskupa, bo, jego zdaniem, ten „umywa ręce”.
– Do brania pieniędzy z tacy, od wiernych, z funduszu kościelnego jest pierwszy. Ale jak jego podwładny nawywijał, to cisza, jakby nic się nie stało. Nasze pisma pozostają bez odzewu – mówi Onetowi.
Parafianie z Sasina odzyskają pieniądze?
Mieszkańcy Sasina mają nadzieję, że chociaż śledztwo, ze względu na nieobecność księdza, zostało czasowo zwieszone, pieniądze odzyskają. Czynności zabezpieczające ich interesy są nadal prowadzone (m.in. ustanowienie hipoteki przymusowej na nieruchomości należącej do podejrzewanego).
Napisz komentarz
Komentarze