Gdańsk: Zgłoszenie o dziecku w studzience postawiło służby w stan gotowości
Zgłoszenie o tym, że dziecko prawdopodobnie wpadło do jednej ze studzienek kanalizacyjnych postawił wszystkie służby na nogi. Wskazane miejsce sukcesywnie zaczęli przeszukiwać funkcjonariusze policji, strażacy. Rozpytywano także bawiące się w okolicy dzieci. A strażacy w niektórych miejscach musieli wypompować wodę, żeby móc stwierdzić, czy na pewno na dnie nie ma dziecka.
- Poinformowano policję, że świadkowie słyszeli głos dziecka dochodzący rzekomo ze studzienki – informuje asp szt. Mariusz Chrzanowski, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku. - W miejscu, do jakiego miało dojść do wpadnięcia dziecka do studzienki, system kanalizacji jest bardzo rozbudowany. Zaczęliśmy skrupulatnie go przeszukiwać.
CZYTAJ TEŻ: Dziecko wiozło dziecko: Miał skosić trawnik, wybrał się w podróż skuterem
Ponad 550 metrów kanałów sprawdzonych przez straż pożarną
Mijały godziny, a efektów przeszukania nie było. Żadnego dziecka w żadnym za kanałów nie znaleziono. Co ważne, do komendy nie wpłynęło żadne zawiadomienie o zaginięciu dziecka.
- Podczas trwającej kilka godzin akcji, strażacy sprawdzili ponad 550 metrów kanałów – dodaje rzecznik. - Trzeba było otworzyć kilkanaście włazów oraz odpompować kilkanaście metrów sześciennych wody. Dokładnie sprawdzone zostały także boczne, wlotowe kanały. Nigdzie dziecka nie odnaleziono.
Akcję poszukiwawczą zakończono przed godziną 18.00. Na szczęście, okazało się, że nie doszło do żadnego nieszczęścia. Najwyraźniej świadkowie usłyszeli wołanie jakiegoś dziecka, ale z daleka. Jak przyznają służby, głos niesie się na tym terenie bez większych problemów na dość duże odległości.
























Napisz komentarz
Komentarze