Lechia bardzo szybko została zmuszona do obrony, bo już w 25. sekundzie David Olafsson z Cracovii mógł otworzyć wynik, ale jego strzał minął bramkę. Gospodarze od początku narzucili wysokie tempo, jednak nie obyło się bez błędów, co próbował wykorzystać Bogdan Wiunnyk z Lechii.
Pierwsza połowa: strata gola na własne życzenie
W 6. minucie Gustav Henriksson faulował wychodzącego na czystą pozycję Tomasa Bobceka i choć sędzia sięgnął tylko po żółtą kartkę, to w tym przypadku mógł pokusić się nawet o czerwoną.
Lechia pokazała skuteczność w 9. minucie. Po inteligentnie rozegranym aucie, piłkę do siatki skierował nie kto inny jak Tomas Bobcek. To już jego czwarty gol w sezonie, a co ciekawe - to także pierwsza bramka stracona przez Cracovię z gry w tych rozgrywkach.
PRZECZYTAJ TEŻ: Hat-trick Bobceka nie pomógł. Poznańska lokomotywa rozjechała Lechię
Cracovia miała więcej z gry, ale nie oddawała celnych strzałów. Do czasu. W 36. minucie fatalny błąd środkowego obrońcy Lechii Maksyma Diaczuka, który zbyt lekko główkował do bramkarza, wykorzystał Filip Stojilković. Lechia straciła gola na własne życzenie, choć do przerwy mogła znów prowadzić, bo Bobcek huknął z dystansu, ale piłka odbiła się od poprzeczki i wróciła w pole.
Wyrównanie dla Lechii w doliczonym czasie gry
Po przerwie Lechia znów zaskoczyła Cracovię. W 54. minucie po wybiciu piłki przez obronę gospodarzy, kapitalnym wolejem popisał się Iwan Żelizko. Gdańszczanie ponownie objęli prowadzenie, ale Cracovia nie odpuściła. Pressing, stałe fragmenty i coraz bardziej ofensywna gra stwarzały cpraz większe zagrożenie starty gola przez Lechię. W 62. minucie tylko poprzeczka i świetna interwencja Szymona Weiraucha uratowały Lechię przed utratą bramki.
Cracovia dopięła swego dopiero w doliczonym czasie gry. W 91. minucie Otar Kakabadze ograł Tomasz Wójtowicza i dośrodkował, a Stojilković znów znalazł się tam, gdzie powinien. Główka z bliska i było 2:2.
Lechia może mówić o niedosycie. Dwukrotnie prowadziła, miała szansę zamknąć mecz, ale zabrakło koncentracji i sił w końcówce. Gdańszczanie pokazali jakość w ofensywie, ale też błędy w defensywie, które kosztują punkty. Trener gdańskiej Lechii John Carver musi mieć ból głowy, bo nominalnych stoperów na ławce brakuje, a Diaczuk grał już z żółtą kartką od pierwszej połowy.
Gra Lechii, mimo jej pozycji w tabeli (18 miejsce, - 4 pkt.) budzi pewien optymizm, bo drużyna potrafi stwarzać sytuacje bramkowe, gra odważnie, ale defensywa nadal pozostawia wiele do życzenia.
Cracovia – Lechia 2:2 (1:1)
Bramki: Filip Stojilković (36 i 90+1) – Tomas Bobcek (9), Iwan Żelizko (54).
























Napisz komentarz
Komentarze