Krzywonos: Najgłośniejsza babka na stoczni
W sierpniu 1980 roku Henryka Krzywonos-Strycharska miała 27 lat i pracowała jako motornicza w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym (WPK) w Gdańsku. 15 sierpnia rano, na wieść o strajku w Stoczni Gdańskiej, postanowiła zatrzymać swój tramwaj. Wspominała:
– Ludzie jechali do pracy – pielęgniarki do akademii, studenci na uczelnię. Co przystanek zastanawiałam się: stanąć, nie stanąć? W końcu, gdy dojechałam do Opery Bałtyckiej, zdecydowałam. Wysiadałam, wzięłam do ręki nastawnik do przekładania torów, żeby groźniej wyglądać i powiedziałam: ten tramwaj dalej nie pojedzie!
Krzywonos opowiadała to w sobotę na wystawie stałej ECS, w czasie tzw. spaceru subiektywnego, otoczona kilkudziesięcioma osobami. Pytana, czy się nie bała, powiedziała: – Nie miałam dzieci, a moja siostra, którą wcześniej się opiekowałam, wyszła już za mąż. Nie byłam więc za nikogo odpowiedzialna. Myślałam: najwyżej mnie wsadzą, no i co z tego? Moja mama za Stalina siedziała w więzieniu. Urodziła mnie tam.

Krzywonos przypomniała, że została wydelegowana ze swojego zakładu do Stoczni im. Lenina, gdzie wybrali ją później do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego:
– Wydelegowali mnie, bo byłam najgłośniejszą babką w naszej zajezdni przy ul. Karola Marksa. Przyjechałam żukiem do Stoczni, i widzę, że strajk się kończy. Więc weszłam na wózek i zaczęłam krzyczeć, że tak nie można, że samymi tramwajami nie pokonamy czołgów, a stoczniowcy nas zdradzili! Krzyczałam, co mi ślina na język przyniesie. Podeszło do mnie dwóch takich wąsatych i jeden mówi do drugiego: to co robimy, Bogdan? A tamten: kontynuujemy strajk solidarnościowy! Wszyscy wrócili.
Tramwajarka opowiadała także o trudnej codzienności strajku: – Kąpiel można było wziąć tylko w straży pożarnej, ale nawet tam w drzwiach były dziury. Po kilku dniach pojechałam więc wykąpać się do domu. Opowiedziałam przy okazji sąsiadce, co się dzieje w stoczni, prosząc, żeby nikomu nie rozpowiadała. Wychodzę z domu, a przed blokiem klaszczą mi wszyscy sąsiedzi – od parteru po 10. piętro. Wszystkim powiedziała.
Młodzi pytali bohaterkę Solidarności, czy wierzy, że we współczesnej Polsce da się przezwyciężyć podział na dwa wrogie obozy. Krzywonos:
– Było nas wtedy 10 milionów ludzi, którzy się szanowali, pomagali sobie. Nikogo ze stoczni nie wyrzucaliśmy – przecież Bogdan Lis miał legitymację partyjną, a strajkował z nami. Marzy mi się, żebyśmy potrafili być tak samo solidarni dziś, zamiast robić dwie osobne uroczystości 31 sierpnia.
Henryka Krzywonos zaapelowała też do młodych, by uczyli się historii: – Młodzi ludzie nie rozumieją, co to znaczy stać po pralkę w kolejce. Nie wiedzą, czym były puste półki. Byliśmy wszyscy kawoszami, ale kawy w sklepach nie było. A partyjni mieli kantyny. Bohaterów Sierpnia nie można usuwać z podręczników.
Na koniec Krzywonos zaapelowała o nową solidarność społeczną w obliczu aktów przemocy, do których dochodzi w Polsce:
– Nie mamy prawa napadać na ludzi, robić im krzywdy, nieważne czy ktoś jest czarny, gej czy lesbijka. Nie ma znaczenia, kto z kim śpi.
Jerzy Buzek: Żałuję, że zgasiliśmy gwiazdę Wałęsy
Przewodnikiem kolejnego spaceru subiektywnego był Jerzy Buzek, premier RP (1997-2001), wcześniej nauczyciel akademicki i członek Solidarności, organizator protestów na Śląsku.
On także opowiadał młodym, co znaczyły niedobory w PRL:
– W latach 70. stało się w kolejce nawet po buty. Brało się te, które się dostało. Pamiętam, jak dostałem dwie pary butów damskich i oczywiście wziąłem je dla siostry i mamy. A one, jak dostały parę męskich, oddawały mi. Po benzynę stało się po 20 godzin i dostawało 10 litrów, o pełnym baku można było zapomnieć.
Były premier z podziwem wypowiadał się o Jacku Kuroniu i Lechu Wałęsie:
– Lech miał niezwykłe wyczucie polityczne. Żałuję, że sami jako naród, zgasiliśmy gwiazdę Wałęsy.
Zatrzymując się przy gablocie z ówczesnymi gazetami reżimowymi, jak „Trybuna Ludu”, Buzek parsknął: – Stało całe Trójmiasto, całe Wybrzeże, później też cały Śląsk, a oni pisali w małej notce, że „trwają zakłócenia w pracy”.
Buzek podziękował też osobiście Tadeuszowi Fiszbachowi, ówczesnemu pierwszemu sekretarzowi KW PZPR w Gdańsku, który w sobotę pojawił się w ECS: – Dałeś strajkującym luz, mimo, że byłeś związany z PZPR. Miejscowa partia działała powściągliwie.
Basil Kerski: Solidarność to uniwersalne prawa człowieka
W roku 45. rocznicy ratyfikacji Porozumienia Gdańskiego i powstania Solidarności ECS ustanowiło Odznakę Solidarności i Praw Człowieka, którą honorowane są osoby dające świadectwo istotnym dla instytucji wartościom.
W czwartek, 28 sierpnia, Odznakę Solidarności i Praw Człowieka otrzymali:
- prof. Ireneusz Krzemiński – socjolog, swoje najważniejsze badania życia społecznego nieustannie odnosił i odnosi do Solidarności. Ma na uwadze nie tylko historyczny ruch związkowy, który narodził się w Stoczni Gdańskiej, ale też fenomen codziennej międzyludzkiej solidarności
- prof. Andrzej Friszke – jeden z najważniejszych współczesnych historyków polskich, specjalizujący się w dziejach XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem opozycji antykomunistycznej, ruchu Solidarności oraz przemian politycznych
w Polsce.
W sobotę odznakami zostali uhonorowani:
- Danuta Przywara – socjolożka, działaczka społeczna, obrończyni praw człowieka. Pod koniec lat 70. udostępniła mieszkanie Towarzystwu Kursów Naukowych, a w czasie transformacji ustrojowej była współtwórczynią Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka
- Marta Siciarek – od osiemnastu lat zajmuje się tematyką integracji imigrantów, inkluzji i antydyskryminacji. Przez sześć lat prowadziła Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku. Była inicjatorką i współautorką gdańskiego Modelu Integracji Imigrantów oraz metropolitalnego Standardu Minimum Integracji Imigrantów. Zakładała Instytut Miast Praw Człowieka w Warszawie i fundację Human Rights in Practice
- Piotr Skrzypczak – działacz społeczny, obrońca praw człowieka, współtworzył Stowarzyszenie Homo Faber, działające na rzecz rozumienia i respektowania idei praw człowieka, a także Grupę Granica, zrzeszającej osoby ratujące migrantów na granicy polsko-białoruskiej.
Podczas uroczystości Basil Kerski, dyrektor ECS, podkreślił: – Rewolucja Solidarności walczyła o uniwersalne prawa człowieka, nie tylko prawa Polaków. Gdy mówimy
o solidarności, chodzi nam o solidarność dla wszystkich, a nie tylko dla „naszych”. Tymczasem politycy, związkowcy i ludzie Kościoła proponują: ograniczmy na chwilę prawa człowieka w Polsce. oświadczenie XX wieku jest takie, że jeśli ograniczysz „na chwilę” prawa człowieka, to nie masz żadnych praw człowieka.
Laureatka Odznaki, Danuta Przywara, przywołała art. 30 Konstytucji RP: „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”.
– To jest matka wszystkich naszych praw i wolności – mówiła. – Jeśli będziemy pilnować naszych władz, by nie naruszały godności żadnej osoby przebywającej w Polsce, to może tych 21 postulatów sprzed 45 lat będzie trochę bardziej realizowanych.
Odnosząc się do działań koalicji rządzącej dodała:
– Trudno jest patrzeć na ręce naszym przyjaciołom. Trudno jest im mówić: nie dotrzymałeś obietnicy. Ale nie ma nic gorszego niż władza niekontrolowana, więc będziemy to robić.
Gentryfikacja terenów stoczniowych
45 lat po sierpniowych strajkach tereny Stoczni Gdańskiej im. Lenina podlegają przeobrażeniom. Podczas debaty „Stocznia Solidarności. Stocznia przyszłości” eksperci i aktywiści dyskutowali o kierunku tych zmian.
Łukasz Drozda, autor książki „Dziury w ziemi. Patodeweloperka w Polsce”, tak ocenił sytuację na terenach w sąsiedztwie ECS:
– To jest podręcznikowy przykład procesu gentryfikacji. Miejsce traci swój dawny charakter i jest przejmowane przez coraz zamożniejszą ludność, czego najlepszym przykładem są apartamentowce. Obserwuję tu także „plackowatość” – stocznia składa się z osobnych „placków” związanych z poszczególnymi inwestorami.
Gdańska aktywistka Alicja Jabłonowska pytała:
– Tyle mówimy o dziedzictwie, a co po sobie zostawimy my? Widać, że inwestorzy się nie dogadali, choćby tam, gdzie chodniki się rozmijają. Nie konsultują ze sobą, jak tę dzielnicę uspójnić. Nie mamy strategii na to miejsce.
Strajk Kobiet jak strajki Solidarności
Czy Solidarność zachowała dawną symboliczną moc? To pytanie stało się punktem wyjścia debaty z udziałem badaczy z Polski i USA.
Prof. Shana Penn z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley podkreśliła, że jej zdaniem Czarny Protest i Strajk Kobiet czerpały inspirację z dziedzictwa Solidarności.
– Klementyna Suchanow [jedna z przywódczyń Strajku Kobiet – red.] była małą dziewczynką, gdy jej ojciec był więziony w 1982 roku, a później sama organizowała protesty z udziałem innych aktywistek – przypomniała Penn.
Z kolei prof. Jan Kubik z Rutgers University zauważył, że symbolika Solidarności nie została niestety w pełni wykorzystana:
– Nie udało się wypromować Polski za jej pomocą. Solidarność miała ogromny potencjał symboliczny, który jednak został zmarnowany. To efekt polskiej polaryzacji i wojny kulturowej.
























Napisz komentarz
Komentarze