Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Historyczne paradoksy pomorskiego mikroświata

Poczucie, że jakiś temat jest kontrowersyjny, z perspektywy muzealników bierze się ze zbyt małej wiedzy odbiorcy na temat zagadnienia, zwłaszcza jeśli dotyka ono sfery „tabu” – mówi dr Leszek Molendowski, kierownik Działu Historii w Muzeum Gdańska.
„Historie Gdańskich Dzielnic”, wystawa o Starym Mieście w Gdańsku
Stare Miasto to jedna z wystaw plenerowych Muzeum Gdańska prezentowanych w ramach cyklu „Historie Gdańskich Dzielnic”

Autor: Agnieszka Grabowska | Muzeum Gdańska

Wystawa „100 lat Archidiecezji Gdańskiej”. Cel i przesłanie

Przed wejściem do archikatedry oliwskiej do końca września można oglądać wystawę z okazji 100-lecia archidiecezji gdańskiej. Co Pan chciał pokazać ludziom, jaki był cel tej wystawy?

Wystawa „100 lat Archidiecezji Gdańskiej”, przygotowana wspólnie z archidiecezją gdańską, upamiętnia ważną rocznicę. Jej celem było w przystępny sposób przybliżyć historię diecezji i terenów, które dziś wchodzą w skład archidiecezji. To historia trudna, bo sama decyzja o utworzeniu diecezji była wynikiem skomplikowanych uwarunkowań politycznych oraz narodowościowych po I wojnie światowej. Od początku istnienia diecezja mierzyła się z wieloma wyzwaniami, ale jednocześnie dynamicznie rozwijała. Powstawały nowe parafie, kościoły, kaplice i instytucje.

W czasie II wojny światowej zamordowanych przez nazistów zostało 11 księży diecezji, w tym 7 Polaków. Początek Wielkiego Tygodnia 1945 r. (25 marca) stanowił koniec niemieckiego Gdańska. W 1945 r. 15 kapłanów gdańskich zginęło lub zmarło, kilkudziesięciu wyjechało na Zachód. Biskup Splett był dwukrotnie aresztowany. 

Od września 1945 r., po ustanowieniu polskiego rządcy, diecezja zaczęła przemieniać się w polską. Ponowne tworzenie struktur kościelnych i parafialnych, przy usilnych próbach zjednoczenia Polaków pochodzących z różnych części kraju, przypadło na najcięższy okres historii powojennej Polski, czyli jego stalinizacji.

wystawa „100 lat Archidiecezji Gdańskiej”
Wystawa „100 lat Archidiecezji Gdańskiej” (fot. Adam Mauks | Zawsze Pomorze)

Dopiero po odwilży po październiku 1956 r. rządy w Diecezji Gdańskiej objął pierwszy po wojnie i w ogóle historii diecezji Polak bp Edmund Nowicki, który rozpoczął budowę struktur diecezjalnych, tak, na przykład, w 1957 r. powstało Biskupie Seminarium Duchowne w Gdańsku-Oliwie. Z tym, że sama historia diecezji w szeroko pojętym PRL nie była i nie mogła być jednorodna; tak jak dzieje Polaków i Polski w tym okresie. Z drugiej strony, duchowieństwo i wierni diecezji dzielili te same problemy oraz wydarzenia co reszta kraju; a nawet może trochę więcej. 

Do jednych z najważniejszych wydarzeń dla diecezji należy z całą pewności Milenium Chrztu Polski i wizyta Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego (28-29 V 1966r .); na pewno również wydarzenia Grudnia ’70 na Wybrzeżu, w czasie których oraz po nich w kościołach organizowano modlitwy i msze za poległych, jak również zbierano pieniądze na pomoc dla ich rodzin.

Zmieniła się ekipa rządząca, a władze po raz kolejny złagodziły politykę wyznaniową. Ważnym było wsparcie udzielone strajkującym robotnikom w sierpniu 1980 r., jak również i później związkowi zawodowemu oraz ruchowi społecznemu Solidarność, także w czasie stanu wojennego. Ukoronowaniem była wizyta Jana Pawła II w Trójmieście (11-12 VI 1987 r.), która przyczyniła się do rozbudzenia nadziei na lepsze jutro. No i w końcu, po przemianach ustrojowych, 25 III 1992 r. utworzenie archidiecezji gdańskiej.

Całość została zaprezentowana na 16 planszach zorganizowanych tematycznie – od rozwoju struktur, przez: kalendaria, sylwetki biskupów, życie duchowieństwa, zakony, sieć parafialną, aż po sanktuaria i współczesność. Ze względu na charakter wystawy plenerowej, musieliśmy ograniczyć ilość tekstu i ilustracji, ale udało się zebrać materiały z wielu instytucji. Projekt Małgorzaty Radwańskiej-Gliwińskiej sprawił, że ekspozycja jest przejrzysta oraz atrakcyjna wizualnie.

Dla osób, które chcą pogłębić temat, polecam książkę dra Daniela Gucewicza „Diecezja gdańska w okresie komunizmu (1945-1989). Rys historyczny w stulecie biskupstwa gdańskiego” (Gdańsk 2025).

Ma Pan zwrotne informacje na temat wystawy, co ludzie sadzą o niej, jak ją odbierają?

O dziwo, jak na wystawę plenerową, co nie jest normą, odzew mam bardzo duży. Po pierwsze, plac pod katedrą oliwską to bardzo często uczęszczane miejsce, nie tylko ze względu na wiernych biorących udział w mszach, ale przede wszystkim – turystów, których liczba jeszcze wzrasta, biorąc pod uwagę odbywające się koncerty organowe. 

Niedawno miałem przyjemność brać udział wraz z ks. Wiktorem Szponarem w programie katolickim „Droga” emitowanym na antenie TVP Gdańsk, gdzie mówiliśmy na temat historii archidiecezji gdańskiej, nawiązując przy tym do samej wystawy. O ile ekspozycja Muzeum Gdańska będzie dostępna dla zwiedzających do końca września tego roku, nie oznacza to końca życia wystawy. Archidiecezja gdańska zrobiła jej 9 kopii, które będą wędrowały po dekanatach i parafiach w tym oraz przyszłym roku. Chętni będą mogli ją obejrzeć oraz  przeczytać od Helu i Karwi po Przywidz i Koźliny.

Przyznam szczerze, że tak duże zainteresowanie zaskoczyło mnie. Do tej pory taką popularnością cieszyły się przede wszystkim wystawy z serii „Historie Gdańskich Dzielnic”.

Cykl wystaw „Historie Gdańskich Dzielnic”. Budowanie lokalnej tożsamości

Jak powstał cykl wystaw „Historie Gdańskich Dzielnic”? To jest strategia pokazywania mieszkańcom Gdańska i Pomorza ich historii, próba zainteresowania nią, wzmocnienia lokalnej tożsamości?

Nie jestem współtwórcą tego projektu, bo dołączyłem do zespołu w 2018 r. Autorami byli Katarzyna Marczewska, dr Janusz Dargacz oraz dr Piotr Paluchowski. Muzeum Gdańska od lat stara się budować i wzmacniać tożsamość mieszkańców. Truizmem jest stwierdzenie, że gdańszczanie kochają swoje miasto, ale wydaje nam się, że tak właśnie jest. Dzisiejsza gdańska społeczność składa się z ludzi o najrozmaitszych korzeniach, „tutejszych” i „przyjezdnych”, jednak znacząca większość ceni bogactwo miejscowej tradycji, hołduje takim wartościom, jak wolność, solidarność, otwartość. Poszukuje wiedzy na temat miejsca, w którym się znajdują, pragnie je poznać, zrozumieć, choć jak wszyscy wiemy, dzieje naszego miasta nie należą do łatwych. 

Dlatego tak istotna jest szeroko pojęta edukacja historyczna. Powodzeniem w ostatnich latach cieszą się spacery edukacyjne prowadzone przez specjalistów w danych dziedzinach oraz wykwalifikowanych przewodników. Zauważyliśmy także, że po macoszemu traktowana była lokalna historia dzielnicowa, a Gdańsk to nie tylko Śródmieście z Motławą i Żurawiem, nie tylko Dwór Artusa i kościół NMP. Większość z nas mieszka poza ścisłym centrum, tam żyje, pracuje, tam do szkół chodzą nasze dzieci. Postanowiliśmy przyjrzeć się tym lokalnym historiom, bo bez nich wiedza o Gdańsku nie jest pełna.

Stąd wziął się pomysł na projekt pod szyldem „Historie Gdańskich Dzielnic”. Co roku naszą uwagę skupiamy na jednej z historycznych dzielnic, początkowo robiąc jej dokładne rozpoznanie, wchodząc w relacje z radą dzielnicy, działającymi tam stowarzyszeniami czy instytucjami kultury, bibliotekami, lokalnymi pasjonatami. Następnie powstaje wystawa planszowa, która ma za zadanie w formie skrótowej opisać historię dzielnicy, wskazać jej najważniejsze punkty. Staramy się, aby przyciągała ona uwagę dużą ilością ciekawych ilustracji. Ekspozycję uzupełniają spacery bądź wykłady, które dają możliwość pogłębienia wiedzy i skierowane są do najbardziej zainteresowanych. Prelekcji nie prowadzimy w murach muzealnych, tylko zwykle w szkołach, bibliotekach czy innych miejscach odpowiednich do tego rodzaju przedsięwzięć, w godzinach popołudniowych, aby mieszkańcy mieli łatwiejszy dostęp. 

Równocześnie zaczynamy prace nad książką. Zależy nam, żeby zawierała aktualne kompendium wiedzy historycznej. Do udziału w projekcie zapraszamy naukowców reprezentujących różne dziedziny: archeologów, historyków sztuki, socjologów, kulturoznawców, no i oczywiście historyków rozmaitych specjalizacji. Poszczególne tomy dzielnicowe zawierają od kilkunastu do blisko 30 tekstów. O ich popularności wśród gdańszczan świadczą wyciągi ze sprzedaży i ciągłe potrzeby dodruku.

Coraz częściej również rady dzielnic czy stowarzyszenia związane z poszczególnymi dzielnicami zwracają się do Muzeum Gdańska o uwzględnieniu danej dzielnicy w planach wystawowych i wydawniczych. To bardzo nas cieszy, nie tylko zespół Działu Historii. To jeden ze standardowych projektów, którzy przyjął się i zdobył bardzo dużą popularność oraz rozpoznawalność.

Będą kolejne gdańskie wystawy?

Do tej pory ukazały się: Chełm, Stare Przedmieście, Nowy Port (tom nagrodzony Pomorską Nagrodą Literacką za rok 2022), Siedlce, Zaspa i Przymorze. Wkrótce, jeszcze w tym roku, oddamy do rąk czytelników książkę o historii dzielnicy Stare Szkoty - Orunia - Lipce - Święty Wojciech. 

Każdy pracujący nad zbiorem studiów, który ma nie kilku, ale kilkunastu czy nawet więcej autorek i autorów, zdaje sobie sprawę, że często prace nad taką publikacją trwają dłużej niż zespół redaktorski zakładał. Jest to uzależnione od wielu czynników.

Tym niemniej prace nad kolejnymi wystawami, a zaraz potem nad książkami, trwają i będą trwać. Często w trakcie kończenia jednego tomu prowadzone są już wytężone prace nad kolejnym. W przygotowaniu znajduje się tom o historii Kokoszek - Matarni - Osowej. Niedługo zapewne rozpoczną się prace nad zbieraniem artykułów do książki o Starym Mieście, o którym wystawę nadal można oglądać. Zgodnie z przyjętym planem wystawienniczo-wydawniczym, przed nami prace m.in. nad historią dzielnic Piecki-Migowo oraz Oliwa.

Książka „Od kaplicy w II RP do parafii w PRL”. Mikro-historia parafii w Wielkim Klinczu

Napisał Pan książkę „Od kaplicy w II RP do parafii w PRL”. O czym jest i dlaczego warto ją przeczytać?

To książka nie tylko o ciekawej mikro-historii, ale i z ciekawą historią. Miała powstać na prośbę ówczesnego proboszcza parafii w Wielkim Klinczu, ks. Piotra Pietrzyka (zm. 11 IV 2020 r.), jako niewielka publikacja o charakterze popularnym z okazji 50-lecia powołania do życia parafii. Stało się zupełnie inaczej. Powstała ponad 250-stronicowa mikro-historia nie tylko samych księży ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy Świętej Rodziny, ale i mieszkańców samej wsi oraz najbliższego, regionalnego, otoczenia: od Kościerzyny po Gdynię. 

Ogromnym wsparciem okazało się udostępnienie przez samych zakonników całości ich archiwów, a to należy, niestety, do rzadkości. Poza tym, mogłem liczyć na wsparcie mieszkańców wsi, którzy pokazali mi swoje archiwa domowe. Teczka po teczce okazywało się, że historia domu zakonnego jest dużo bardziej ciekawa niż by to się mogło wydawać.

Początki Misjonarzy Świętej Rodziny w Wielkim Klinczu były nad wyraz skromne. W dodatku, po niespełna dwóch  latach działalności i rozbudowy ich młodej placówki, we wrześniu 1939 r. praca księży w tejże niewielkiej kaszubskiej wsi została brutalnie przerwana przez wybuch drugiej wojny światowej. Po zakończeniu konfliktu kapłani mogli powrócić, ale już w zupełnie innych realiach politycznych i społecznych. 

Okazało się, iż od pracy zakonników sprzed wojny okres po 1945 r. będzie się różnił w sposób nieporównywalny. W ogólnych wnioskach po wizytacji kanonicznej w 1960 r. prowincjał ks. dr Edmund Boniecki napisał: 

„W zwyczajnych czasach trzeba by ją zlikwidować, dziś jednak ze względu na specyficzne warunki należy do końca trwać twardo i bronić każdej pozycji, choćby najmniejszej”.

Zakonnik napisał tak nie bez przyczyny. Misjonarzom Świętej Rodziny przyszło w okresie od 1945 do 1989 r. żyć i pracować w realiach państwa znajdującego się pod rządami narzuconymi z zewnątrz, pod władzą autorytarną, komunistyczną.

To historia interesująca z wielu względów. Najciekawszym zagadnieniem poruszonym w tejże książce jest przedstawienie znaczących różnic między pracą duszpasterską i misyjną przed oraz po wojnie. Mamy również do czynienia z przyciągającym uwagę zagadnieniem budowy swojego miejsca w przestrzeni sakralnej, lokalnej oraz diecezji, z dala od dużych ośrodków miejskich, z dala od najważniejszych wydarzeń z dziejów Pomorza i diecezji, w której zakonnicy ze zgromadzenia nie uczestniczyli. Miały one nawet na sam dom zakonny niewielki wpływ.

W okresie powojennym wytworzyła się, może nie specyficzna, ale typowa społeczność wiejska-kaszubska zgromadzona wokół i wraz z duchownymi. Mamy tu do czynienia z mikroświatem, gdzie nawet członkowie PZPR i ZSL żyją niemalże w zgodzie oraz przyjaźni z księżmi, wbrew oficjalnej polityce władz państwowych i partyjnych. Przynajmniej raz, po poparciu przez działaczy partyjnych wniosku księży o oddanie im części zabranej na mocy ustawy z marca 1950 r. o dobrach ziemskich, kilka osób zostało odwołanych oraz ukaranych.

Z drugiej strony, dwóch najbardziej znanych i zasłużonych księży było związanych z prorządowym ruchem księży „patriotów”. Ksiądz Wiktor Sówka pracował we wsi 23 lata, a ks. Franciszek Bieliński – 17 lat. Jeden z jego braci, Józef, był zasłużonym działaczem Polonii w Wolnym Mieście Gdańsku, urzędnikiem Poczty Polskiej, współzałożycielem Pocztowego Klubu Sportowego w Gdańsku. Trudno dziś stwierdzić, czy obaj zaangażowani byli w tenże ruch ze szczerych przekonań, czy aby ugrać więcej dla parafii i wiernych.

Wydaje mi się, że oba powody – wraz z wieloma innymi – mogły odgrywać tu dużą rolę. O ich popularności świadczy fakt, że gdy w końcu władze Zgromadzenia postanowiły ich odwołać, wierni pisali listy, niemal protestowali, aby ich księży zostawić we wsi na stanowisku. To obraz świata będącego tak blisko dużych miast, jak Gdańsk i Gdynia, a przy okazji będącego od nich tak daleko. 

Książkę można kupić m.in. w księgarniach IPN oraz wybranych księgarniach naukowych, również internetowych.

okładka książki „Od kaplicy w II RP do parafii w PRL”
(Materiały prasowe)

Kontrowersje w przekazie historycznym. Warto je podejmować? Muzeum jako miejsce inspiracji i refleksji 

Pana zdaniem, warto postawić w historycznym przekazie na kontrowersje tematy, głośne tytuły czy raczej skromny, informacyjny przekaz?

Powiem wprost, że kontrowersje pomagają, ale tylko pomagają. Jeżeli książki je wzbudzają, i tylko to, nie jest to wartość sama w sobie. Jeśli kontrowersyjność książki polega na pobudzeniu do dyskusji, do wysiłku pisarskiego, przede wszystkim badawczego oraz naukowego, to ja taką pozycję uznaję za cenną. 

Poczucie, że jakiś temat jest kontrowersyjny, mówię tu o perspektywie muzealników, bierze się ze zbyt małej bądź wybiórczej wiedzy odbiorcy na temat danego zagadnienia, zwłaszcza jeśli dotyka ono sfery „tabu” lub zostało zmitologizowane. 

Muzealnik przecież do prezentacji danego zagadnienia musi się dogłębnie przygotować, postawić wiele pytać, po to by zrozumieć, co chce przekazać. I niekiedy nie jest to taka opowieść, którą da się przedstawić za pomocą prostej narracji. W każdej wystawie zależy nam na tym, żeby zachęcała do refleksji, dyskusji i żeby zapadała w pamięć. Jeśli kontrowersyjny temat skłania ludzi do przyjścia na daną wystawę, sięgnięcia po książki, artykuły czy filmy dokumentalne – wtedy spełnia on swoją rolę. Dzięki własnym poszukiwaniom oraz rozmowom jesteśmy w stanie zmienić swój punkt widzenia.

I teraz podstawową kwestią jest, aby ludzie z wystawą się zapoznali, zwiedzili, nawet dokładnie przeanalizowali. Czy będzie się im podobała, czy nie, to będą musieli wyrobić sobie własną opinię. Może sięgną po artykuły czy książki na ten temat; obejrzą jeden czy kilkanaście programów dokumentalnych i fabularnych. Taka postawa jest wyidealizowana, ale myślę, że jak najbardziej pożądana. Poza tym, samo w sobie poruszenie odbiorcy wystawy jest wartością dodaną.

Wydaje mi się, że przepisem na sukces kontrowersja jako taka nie jest, nawet nie chwytliwy tytuł. Tak jak chociażby w przypadku serii „Historie Gdańskich Dzielnic” czy wspomnianej wystawy o 100 latach archidiecezji gdańskiej, należy poruszać tematy bliskie danej społeczności. Instytucja kultury, taka jak muzeum, musi trochę nasłuchiwać oraz zdawać sobie sprawę, czego jej odbiorcy od niej oczekują, co ich interesuje, jakie tematy są popularne i nośne. A przy tym, wychodzić z własną inicjatywą. 

Wiele wystaw cieszy się ogromną popularnością, bo po prostu poruszają tematy bliskie ludziom. Weźmy, na przykład, dwie wystawy o zwierzętach: w Muzeum II Wojny Światowej – o wykorzystaniu zwierząt w tym ogromnym konflikcie, czy Muzeum Gdańska – „Gdańsk pełen zwierząt. Rola i znaczenie zwierząt dla gdańszczan po 1945 roku”. Z tego, co wiem na popularności nie traci też wystawa stała w ECS.

Każda inicjatywa, niezależnie od stopnia trudności w odbiorze, podszyta jest myślą, że muzeum jest miejscem, które nie tylko informuje, ale też inspiruje oraz prowokuje do zadawania pytań.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama