Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Adam Diesner: Chciałem współbrzmieć z tym niemym krzykiem drzew

Tego dnia narodziła się we mnie idea, by stworzyć utwór w hołdzie ofiarom zbrodni w Piaśnicy, symfonię. I że tu, w tym lesie, powinna zostać wykonana. Pomyślałem, że ten muzyczny przekaz, który tu się rozlegnie, drzewa na swój sposób przetworzą i przemówią do nas. To był dla mnie rodzaj objawienia – mówi Adam Diesner, twórca Symfonii Piaśnickiej, której prawykonanie odbędzie się 5 października w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Adam Diesner
– Wciąż szukałem odpowiedniego wyrazu, charakteru tej muzyki, muzyki, która ma wypłynąć z niewyobrażalnego cierpienia, z golgoty – mówi Adam Diesner

Autor: Archiwum prywatne

Pierwsza część Symfonii Piaśnickiej powstała w klasztorze w Wigrach…

Ale pomysł narodził się dużo wcześniej. Była wiosna, 2020 rok. Z przyjaciółmi pojechaliśmy zwiedzić elektrownię w Żarnowcu. A to przecież niedaleko Wejherowa i lasów piaśnickich. W drodze powrotnej postanowiłem im to miejsce pokazać. Znałem je dobrze. Jeździłem tam nie raz, już jako dziecko, w ramach lekcji historii. 

O Piaśnicy, o tym, co się tam wydarzyło, wiedziałem od zawsze. Ale tego wiosennego dnia przybyłem w to miejsce po latach, już jako dorosły człowiek, wszedłem w ten las i... oniemiałem. Wrażenie było piorunujące, jakbym zobaczył to wszystko pierwszy raz.

Punktem kulminacyjnym tej naszej, nazwałbym to dziś, pielgrzymki, było zatrzymanie się w miejscu, gdzie w 1944 roku palono ciała, by zatrzeć ślady zbrodni. Tu, gdzie prawdopodobnie rozstawiono stosy, a ogień buchał na wysokość kilku metrów, na okolicznych drzewach pozostały zabliźnienia. Uświadomiłem sobie, że przecież te drzewa to wszystko kiedyś widziały, że to są niemi, ostatni żyjący świadkowie tamtego bestialstwa. 

Te blizny, które widać na drzewach, to symbol tamtych odniesionych ran, tamtego bólu… I w nas zostały te ślady, mówią, że o tym, co tu się stało, nie wolno zapomnieć. Tego dnia narodziła się we mnie idea, by stworzyć utwór w hołdzie ofiarom zbrodni w Piaśnicy, symfonię. I że tu, w tym lesie, powinna zostać wykonana. Pomyślałem, że ten muzyczny przekaz, który tu się rozlegnie, drzewa na swój sposób przetworzą i przemówią do nas. To był dla mnie rodzaj objawienia.

Dlaczego symfonia?

Bo oznacza współbrzmienie. Chciałem jako kompozytor współbrzmieć z tym niemym krzykiem drzew, drzew które wciąż trwają i świadczą.

Koncert nie odbędzie się, jak pan sobie zamarzył, w piaśnickim lesie.

Na ten czas nie było to możliwe. Ale utwór powstał, to najważniejsze. Stał się zresztą tematem mojej pracy doktorskiej, tym bardziej nie mogłem odpuścić, choć początki były straszne. Ciężko szło, mimo że kilka dużych utworów miałem już na swoim koncie. Paraliżowało mnie pytanie, które zadałem sobie, zanim postawiłem pierwszą nutę.

Adam Diesner
Adam Diesner o napisaniu symfonii zawsze marzył. Jeszcze zanim został studentem Akademii Muzycznej (Archiwum prywatne)

Co to za pytanie?

Jak napisać, by wyszło godnie? Wciąż szukałem odpowiedniego wyrazu, charakteru tej muzyki, muzyki, która ma wypłynąć z niewyobrażalnego cierpienia, z golgoty. Miotałem się. Szarpałem wewnętrznie. Postanowiłem pojechać gdzieś się wyciszyć, potrzebowałem oderwania się, ascezy, może nawet mistyki. Dla mnie muzyka to nie tylko dźwięki, to kwestia duchowa przede wszystkim.

I zamieszkał pan w klasztorze w Wigrach.

Był 2023 rok. Tam odciąłem się od świata na tyle skutecznie, że została już tylko muzyka. Tak powstała I część symfonii. I rzeczywiście, gdy dziś wsłuchuję się w nią, brzmi ona surowo, ascetycznie, silny wymiar duchowy tego dzieła tu słyszalny jest najbardziej. 

Utwór został skomponowany do tekstu z Księgi Proroka Ezechiela z 37. rozdziału Starego Testamentu. Opisana jest tam scena, gdy prorok staje nad doliną pełną kości, które za sprawą jego proroctwa oblekają się w ducha i ożywają. Tekst ten widnieje na jednej z pamiątkowych tablic w Piaśnicy. 

„Tak powiada Pan Bóg: ‹‹Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i powiej po tych pobitych, aby ożyli». Wtedy prorokowałem tak, jak mi nakazał, i duch wstąpił w nich, a ożyli...”.

Ja też chciałem ożywić prochy naszych przodków, którzy tam spoczywają. Muzyką wskrzesić pamięć o nich. Dlatego motyw życia w tym dziele dominuje. To duchowe wprowadzenie do całego utworu.

Druga część jest inna.

Mocna, krzykliwa. Jest taka, bo rodzi się tu nowa energia, życie. Gdy Pan Bóg mówi do kości: 

„Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe”

wszystko buzuje! 

Trzecia część znów jest wyciszeniem, wyczekiwaniem, ale i porzuceniem nadziei. Włączyłem tu fragment w języku kaszubskim. To dla mnie ważne. Jestem rodowitym Kaszubą, w Pucku przyszedłem na świat. Moja muzyka przesiąknięta jest kaszubskim folklorem, tą tradycją. Nie mogło stać się inaczej w Symfonii Piaśnickiej, która tak boleśnie dotyczy tej ziemi. Dziś ci, którzy w czasie wojny, zamordowani przez nazistów, ponieśli tu śmierć, mówią do nas w mojej muzyce. Wołają. Majestatyczny finał symfonii jest ożywczym tchnieniem ducha. 

Ks. Daniel Nowak, który opiekuje się tym miejscem kaźni, powiedział mi, że tu tak naprawdę nie chodzi o śmierć ani o zbrodnię, ani o oprawców, tu chodzi o życie, o zmartwychwstanie i o pamięć właśnie. Finałem jest zatem triumf życia, który oparłem na motywach znanej kaszubskiej pieśni „Kaszëbskô Królewô ”. To utwór, który towarzyszy Kaszubom we wszystkich duchowych wydarzeniach, jest dla Kaszubów hymnem zwycięstwa, także życia nad śmiercią.

Finał symfonii powstał w Rzymie.

W 2024 roku zostałem zaproszony do odbycia stażu naukowego w Conservatorio di Musica Santa Cecilia w Rzymie. Pobyt w Rzymie to także czas obcowania ze sztuką dawnych mistrzów, zwłaszcza z wielkimi dziełami Michała Anioła, które są uniesieniem, symbolem głębi i harmonii. To też była inspiracja.

Nad całością pracował pan w rodzinnym Ostrowie.

Na północy Kaszub, w domowym zaciszu. Tam przekonałem się, że miejsce, gdzie żyjemy, pracujemy, ma swoją aurę i potrafi zmienić człowieka, wpłynąć na jego wybory, emocje, ducha. Na jego twórczość. Wybierając przestrzeń do pracy, działałem intuicyjnie. To była potrzeba chwili, choć być może czyjaś ręka prowadziła ten mój kompozytorski ołówek...

Swego czasu wyznał pan, że kaszubskie DNA jest zawsze motorem napędowym w pana pracy.

Kaszubi słyną z wielkiego serca i jeszcze większej zawziętości. Mówi się, że są uparci… Ja powiedziałbym raczej, nieustępliwi. A to sprzyja wszelkim działaniom, także pracy kompozytorskiej. Trzeba ją wykonać, skoro się już ją podjęło. Nawet, gdy idzie jak po grudzie, trzeba ryć w tej glinie, kuć w tej rzeźbie bez ustanku, aż się wyrzeźbi, a jak nie wychodzi, to zacząć od nowa, i tak bez końca. 

Strawiński zapytany przez pewną dziennikarkę o czekanie na wenę, powiedział: 

„Szanowna pani, z całą pewnością, wena nie nachodzi ludzi leniwych”...

(śmiech) Trzeba być nieustępliwym jak Kaszubi. I nawet jak w tym znoju człowiek dojdzie do punktu – z którego, wydaje się, nie ma wyjścia – nie można rezygnować, tylko trzeba się cofnąć o krok, może i o cztery, a nawet wyrzucić to, co się zrobiło, i zacząć jeszcze raz, od początku. W mojej symfonii jest zapisanych tyle samo dźwięków, ile po drodze wyrzuciłem.

Adam Diesner
– W moich dziełach wykorzystuję język kaszubski, który umuzyczniony nabiera walorów fonicznych o cechach wręcz metafizycznych – mówi Adam Diesner (Materiały prasowe)

Kaszubskie motywy włącza pan w swoje kompozycje od blisko dziesięciu lat. Jest pan autorem „Kaszubskiego Te Deum”, psalmów z Księgi Psalmów Starego Testamentu na sopran, kontratenor i organy w przekładzie z języka hebrajskiego na kaszubski, opracował pan kaszubskie kolędy i stworzył utwór „Tango Kaszubskie”, które premierę miało w filharmonii w Luksemburgu.

Jest jeszcze „Requiem kaszubskie” z 2022 roku, utwór pamięci ofiar Marszu Śmierci, który napisałem, myśląc już o stworzeniu symfonii. 

W moich dziełach wykorzystuję język kaszubski, który umuzyczniony nabiera walorów fonicznych o cechach wręcz metafizycznych. Dla mnie transcendentnych! To nie jest stwierdzenie na wyrost. Układ specyficznych fonemów tego wyjątkowego języka stwarza ciągi muzyczne, które otwierają nas na mistykę, na duchowość, na przeżywanie. 

Napisał pan Symfonię Piaśnicką, mając 33 lata. Pełna znaków jest pana twórczość.

O napisaniu symfonii zawsze marzyłem. Jeszcze zanim zostałem studentem Akademii Muzycznej. Cieszę się, że ten młody akordeonista z Pucka dopiął swego. Jak na Kaszubę przystało. (śmiech) Jestem pierwszym muzykiem w rodzinie. Muzyczną edukację zacząłem dość późno, ale za to u wybitnego gdańskiego kompozytora Zbigniewa Pniewskiego. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, z kim mam do czynienia, że terminował u samego Lutosławskiego! U Nadii Boulanger! Dopiero później, gdy zacząłem poznawać środowisko, dowiedziałem się, co to za wybitna postać. 

Pracował niebanalnie, dzięki temu moje myślenie o muzyce było nieco inne niż myślenie moich rówieśników. Zawsze powtarzał, że to, co zapisane w nutach, to jedno, drugie to to, co zapisane w głowie. Z czasem w głowie miałem coraz więcej i coraz mniej chciało mi się grać nuty.

Teraz to Adam Diesner został panem od muzyki…

I to w szkole w Pucku, tu, gdzie wszystko się zaczęło. Bardzo jestem dumny. I szczęśliwy, że tę pochodnię wielkiej sztuki mogę nieść ku młodym pokoleniom, zwłaszcza teraz, w tych ponurych czasach, czasach multimediów, sztucznej inteligencji, czasach triumfu materii nad duchowością. Jestem pewien, że muzyka na żywych instrumentach będzie czymś, do czego jeszcze mocno zatęsknimy, do czego będziemy chcieli uciec...

Pana kompozycje wykonywane były i podczas Warszawskiej Jesieni, i w Piwnicy pod Baranami, od Rumi po Tajlandię.

(śmiech) A w większości to utwory nawiązujące do kaszubskiego folkloru. A zatem cieszę się, że kultura naszej małej ojczyzny może rozbrzmiewać po świecie. Region, skąd pochodzimy, jest jak rodzina, którą zawsze kocha się najbardziej.

Na liście ofiar zbrodni w Piaśnicy jest też kompozytor, Stefan Bereza. Składa pan hołd koledze po fachu…

Był jedynym kompozytorem wśród ofiar. Pierwszy raz usłyszałem o nim, odwiedziwszy Muzeum w Piaśnicy, niestety już po tym, jak napisałem symfonię. Myśląc o Stefanie Berezie, o wszystkich ofiarach, o tym miejscu, nie możemy przyzwyczajać się do świadomości o nieuchronności wojny, wojny, z nadejściem której coraz częściej radzą nam się oswoić...

Mam nadzieję, że Symfonia Piaśnicka nie tylko będzie hołdem dla wszystkich pomordowanych, ale też stanie się znakiem dla świata. Nigdy więcej wojny...

Życzę panu, by kiedyś, mimo wszystko, rozbrzmiała w lasach Piaśnicy.

Będę w tym pragnieniu, po kaszubsku, nieustępliwy.


Prawykonanie Symfonii Piaśnickiej w Gdańsku

W Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku 5 października 2025 roku odbędzie się prawykonanie „Symfonii Piaśnickiej” – czteroczęściowego monumentalnego dzieła oratoryjno-kantatowego autorstwa Adama Diesnera, dedykowanego pamięci Ofiar zbrodni nazistowskich w Piaśnicy w latach 1939-1940. Utwór na mezzosopran, recytatora, chór mieszany i orkiestrę symfoniczną będzie artystycznym hołdem dla pomordowanej kaszubskiej ludności. Integralną częścią koncertu będą wizualizacje inspirowane przestrzenią Lasu Piaśnickiego oraz fragment wykonany w języku kaszubskim. 

W prawykonaniu udział wezmą: 

  • Małgorzata Walewska – mezzosopran,
  • Mirosław Baka – recytator,
  • Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego pod dyr. prof. Marcina Tomczaka,
  • Bałtycka Filharmonia Młodych pod dyr. prof. Sylwii Janiak-Kobylińskiej.

Bilety: https://tiny.pl/35mw5p_r.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama