W ostatnich dniach obserwujemy punkt zwrotny ze strony Donalda Trumpa w sprawie wojny w Ukrainie. To przesunięcie od sceptycyzmu ku otwartemu wsparciu dla pełnego odparcia rosyjskiej agresji – może być początkiem zmiany kursu w podejściu Zachodu do konfliktu.
CZYTAJ TEŻ: Redaktor naczelny "ZP": O sile słowa i pamięci. Kaszubi między Jerozolimą a Stężycą
Bo przecież jeszcze niedawno prezydent USA podkreślał konieczność kompromisów, negocjacji, a czasem sugerował, że Ukraina będzie musiała zaakceptować ustępstwa terytorialne. Teraz zmienia ton. Mówi wprost o konieczności parcia Ukrainy - z pomocą sojuszników - do wygranej i odzyskania wszystkich swoich terytoriów w pierwotnych granicach. Rozeźlił tym rosyjskiego agresora. Dla Ukrainy może to być zielone światło do ofensywy politycznej, dyplomatycznej i militarnej.
Tymczasem w ONZ szef polskiego MSZ Radosław Sikorski przemówił odważnie i wprost mówiąc, że jeśli Rosjanie przekroczą granicę Polski, nasi żołnierze wraz ze wsparciem sojuszników, będą bronić terytorium, w tym także strącać agresywne samoloty. To komunikat gotowości reagowania na kolejne naruszenia przestrzeni powietrznej.
W tej coraz bardziej napiętej sytuacji międzynarodowej polskie deklaracje powinny mieć swoje przedłużenie w polityce militarnej, obronności i społecznym przygotowaniu kraju. To, co dotychczas wprowadzono i zapowiedziano, nabiera teraz strategicznej wagi. Mam na myśli Straż Wschodnią, która ma wzmocnić obecność wojskową na wschodniej flance NATO, Tarczę Wschód, czyli system obrony przeciwrakietowej, gwarancje bezpieczeństwa NATO i Trumpa, ochronę granicy, ustawę o obronie cywilnej i poradnik o bezpieczeństwie dla każdego Polaka. To wszystko już dziś powinno być łączone w spójną strategię. Tak, by nie skończyło się na symbolach i buńczucznych wypowiedziach.
Mam nadzieję, że nowe stanowisko prezydenta USA w sprawie wojny w Ukrainie i zgoła inna, zdecydowanie negatywna ocena Rosji w tej wojnie, nie zmienią się i zostaną przełożone na konkretne działania. Słowa Trumpa to zachęta do utrzymania presji sankcyjnej i militarnej na Rosję, a to z kolei wprost przekłada się na bezpieczeństwo Polski. Bo każde wzmocnienie Ukrainy oznacza, że może ona skuteczniej się bronić. A im skuteczniej się broni, tym mniejsze bezpośrednie ryzyko konfrontacji militarnej Polski z Rosją.
























Napisz komentarz
Komentarze