Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

„Zaorał” komisję, a może „wsypał” siebie i kolegów? Czy komisje śledcze mają sens?

Ta komisja ma jeden grzech główny. Jest trochę jak przenoszona ciąża. Dlatego jej polityczne dziecko sprawia wrażenie cherlawego – mówi dr Mirosław Oczkoś, specjalista od wizerunku i marketingu politycznego z Instytutu Zarządzania Wartością SGH. Mowa o komisji śledczej do spraw Pegasusa, przed którą stanął kilka dni temu, po ośmiu nieudanych próbach, Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości. Sprawdź szczegóły tej sprawy!
Zbigniew Ziobro przed komisją śledczą ds. Pegasusa
Zbigniew Ziobro przed komisją śledczą ds. Pegasusa

Autor: screen | YouTube | Sejm RP

Komisja śledcza ds. Pegasusa. Główne zarzuty i kontrowersje

To był jeden z bardziej gorących poniedziałków (29 września) na polskiej scenie politycznej. Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro został zatrzymany przez policję na lotnisku w Warszawie i dowieziony na przesłuchanie przez komisję do spraw Pegasusa. Ale zanim to się stało, wcześniej, kto chciał, mógł być świadkiem politycznego cyrku w powietrzu. Bowiem Ziobrze w locie z Brukseli do Warszawy towarzyszyła ekipa Telewizji Republika, która z ogromnym podnieceniem relacjonowała tę podróż w stylu: „Samolot z Ziobrą na pokładzie startuje z Brukseli”, „Były minister sprawiedliwości w drodze na komisję śledczą”, „Ziobro już nad Kutnem”, „Ziobro już nad Warszawą” itd.

Kiedy wreszcie Zbigniew Ziobro stanął na polskiej ziemi, powitała go policja. Jej funkcjonariusza były minister sprawiedliwości postraszył do razu słowami: 

– W tej sprawie Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie stwierdzające, że moje zatrzymanie jest nielegalne w świetle sądu powszechnego. W związku z tym, musi pan brać pod uwagę, niestety, odpowiedzialność.

Policjant grzecznie poinformował polityka, że realizuje tylko postanowienie sądu.

Na sali, w której obradowała komisja do spraw Pegasusa, Zbigniew Ziobro pojawił się krótko po godz. 12. I niemal „na dzień dobry” zawnioskował o wyłączenie z obrad wszystkich członków komisji, a potem także ich postraszył: 

– Popełniacie państwo przestępstwo, spotkamy się na sali sądowej kiedyś. 

Mówił też: – Uważam, że jesteście grupą osób, które działają nielegalnie, bezprawnie i do tego wyczerpujecie cechy przestępcze. Naruszacie państwo powagę działań parlamentu. (...) Upokarzacie swoich przeciwników politycznych, to jest wpisane w wasze DNA. 

Kiedy komisja potraktowała to jak „strachy na Lachy”, Ziobro oświadczył: 

– Moja obecność tutaj jest wyrazem szacunku dla państwa i chęci przeciwdziałania propagandzie. Prawda i propaganda chodzą różnymi ścieżkami i spotkać się nie mogą. 

Mimo takich oświadczeń, potem przez prawie osiem godzin prezentował swoją wersję na temat Pegasusa w tak zwanym swobodnym wystąpieniu, a następnie odpowiadał na pytania członków komisji.

Ziobro o zakupie Pegasusa. Przyznanie się czy polityczna strategia?

W swoim swobodnym wystąpieniu Zbigniew Ziobro sugerował m.in., że on jako minister sprawiedliwości troszczył się o polskie służby i starał się zapewnić im odpowiednie narzędzia do działania, by mogły nadążyć za środowiskami przestępczymi korzystającymi z coraz bardziej zaawansowanych technologii. To właśnie, jak twierdził, miało być motywacją decyzji o zakupie Pegasusa ze środków Funduszu Sprawiedliwości

Przed komisją Ziobro potwierdził, że to on tę decyzję podejmował i że to według jego „kierunkowej woli” działał wiceminister Michał Woś, który bezpośrednio prowadził działania związane z zakupem Pegasusa.

–  „Byłem inicjatorem przekazania środków na zakup Pegasusa z ministerstwa sprawiedliwości”, „Miałem przekonanie, że robiłem coś dobrego dla Polski” – podsumował ten wątek Ziobro.

Podczas swojego wystąpienia uderzył też w Romana Giertycha i byłego już polityka PO Sławomira Nowaka, mówiąc, że Pegasus był m.in. stosowany w sprawach dotyczących ich obu. Podkreślał przy tym, że Pegasus służył do ścigania przestępców, a nie politycznych oponentów. 

Mówił też o inwigilacji Krzysztofa Brejzy. Ale i w tym przypadku twierdził, że robił to w dobrej wierze, służył Polsce oraz wymiarowi sprawiedliwości, a system Pegasus był niezbędny, by ścigać przestępczość.

Reakcje po przesłuchaniu. „Zaorał” komisję czy „wsypał” siebie i kolegów?

Po zakończonym przesłuchaniu w sieci zawrzało. Jedni twierdzili (i to nie była tylko prawa polityczna strona, ale też niektóre mainstreamowe media), że Ziobro „zaorał” komisję i zrobił całkiem udane show. Strona koalicyjna z kolei zwracała uwagę na to, jak ważne było przyznanie się Ziobry do tego, że to on był inicjatorem zakupu Pegasusa, i że przy okazji „wkopał” swoich kolegów oraz siebie. 

Europoseł Krzysztof Brejza napisał: 

– Narracja Z. Ziobry sypie się jak domek z kart... Doskonale przygotowana dziś komisja, merytoryczne pytania wystarczą.

Zdaniem posła PO Zbigniewa Konwińskiego, były minister sprawiedliwości „przyznał się do tylu naruszeń prawa w związku z Pegasusem, że nic więcej prokuraturze, a potem sądowi nie powinno być potrzebne”. 

– Do tego pięknie „wkopał” kilku kumpli. Dobrze, że się zjawił. Naprawdę dobrze – dodał poseł.

– Kolejny odcinek naleśnikowej komisji upokorzył samych kucharzy. Brawo Zbigniew Ziobro! – napisał z kolei po przesłuchaniu Przemysław Czarnek z PiS.

A zdaniem posła PiS Jacka Sasina, były minister sprawiedliwości „robi dziś najlepszą kampanię informacyjną dotyczącą przekrętów ludzi Tuska. Precyzyjnie, merytorycznie i w oparciu o prawdę”.

Na swój sposób skomentował to wszystko premier Donald Tusk

– Nie pytajcie mnie, co myślę o zeznaniach pana Zbigniewa Z. [Ziobro]. Zero komentarza”.

Szefowa komisji śledczej do spraw Pegasusa Magdalena Sroka po zakończonym przesłuchaniu Zbigniewa Ziobry poinformowała, że materiały dowodowe w sprawie są „na tyle obciążające, że pozwolą sporządzić zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa” przez byłego ministra sprawiedliwości.

Komisje śledcze mają sens? Ekspert o ich roli

Jak więc podejść do tego przesłuchania? I kto kogo „zaorał”? 

– Ta komisja ma jeden główny grzech. Jest trochę jak przenoszona ciąża. Dlatego jej polityczne dziecko sprawia wrażenie cherlawego – mówi dr Mirosław Oczkoś, specjalista od wizerunku i marketingu politycznego z Instytutu Zarządzania Wartością SGH. – My już zmęczyliśmy się Pegasusem. Żyjemy innymi sprawami. Za granicą trwa wojna, nad Polską latają obce drony, Donald Trump beszta swojego ministra wojny... Każdy dzień przynosi coś nowego. Polacy myślą, no dobra, od wyborów minęły dwa lata, a wy jeszcze nic w sprawie Pegasusa nie zrobiliście. I nagle, kiedy pojawia się Ziobro, po raz dziewiąty wezwany, my mamy mentalnie wrócić do tej sprawy?

To łatwe nie jest.

Dr Oczkoś nie zgadza się jednak z tezą prezentowaną nie tylko w prawicowych mediach, że Ziobro „zaorał komisję”. 

– Przecież on nie tylko przyznał się do pomysłu zakupu systemu Pegasus, ale też, zamiast wziąć winę na siebie, jeszcze mocniej wkopał swojego partyjnego kolegę Michała Wosia – tłumaczy.

Specjalista od wizerunku i marketingu politycznego zwraca uwagę na zmianę strategii byłego ministra sprawiedliwości. 

– Do tej pory cała narracja z jego strony szła w tym kierunku, że on z Pegasusem nie ma nic wspólnego i nie stawi się na komisję, bo ona jest nielegalna. Za dziewiątym razem zdecydował się jednak stawić, bo elektorat prawicowy zaczął już podejrzewać, że on się tej komisji rzeczywiście boi i że to on jest „miękiszonem”. Stawiając się czy pozwalając na doprowadzenie, on tę komisję usankcjonował. I nie tylko złożył zaprzysiężenie – chociaż tyłem do jej członków – ale także skorzystał z prawa do swobodnej wypowiedzi – mówi dr Oczkoś.

Jego zdaniem, ta narracja to retorsio argumenti, czyli odwrócenie argumentu. Najpierw, kiedy Ziobro i jego ludzie słyszeli od polityków koalicji: Jesteście tacy, śmacy i owacy, to odpowiadali: Nie, my tacy nie jesteśmy. A teraz podczas przesłuchania przed komisją Ziobro mówił mniej więcej tak – owszem, tacy jesteśmy, ale dla dobra ojczyzny zrobilibyśmy to jeszcze raz. 

Jak mówi dr Oczkoś, były minister sprawiedliwości próbował znowu wejść w rolę szlachetnego szeryfa, twierdząc: Przecież ja to robię w dobrej wierze, służę Polsce i wymiarowi sprawiedliwości. A system Pegasus był po to, by ścigać pospolitą i polityczną przestępczość. Wymyślił, że rzuci na przynętę coś, czym będą się mogły zająć media. Tym czymś były śledztwa w sprawie Romana Giertycha i Sławomira Nowaka. Tylko, że to broń obosieczna. Bo w przypadku Giertycha prokuratura umorzyła zarzuty pod jego adresem, a w sprawie Nowaka część zarzutów też upadła. Poza tym, już nie tylko młodzi wyborcy nie wiedzą, kim jest Nowak, i o co chodziło przed laty z tym zegarkiem.

Ale dużo poważniejsze jest podsłuchiwanie szefa kampanii wyborczej opozycji – Krzysztofa Brejzy. A to w normalnym politycznym świecie jest przestępstwem. To afera nawet cięższego kalibru niż słynna Watergate. I jeżeli tak jest, że podsłuchiwano Brejzę Pegasusem, a są podobno na to dowody, to tamte wybory, co podkreśla ekspert, nie powinny być ważne.  

Komisje śledcze w Polsce są skuteczne?

Na pytanie o słabość komisji i jej członków dr Oczkoś odpowiada: 

– Rzeczywiście ta komisja poległa podczas przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego, który nawet nie złożył zaprzysiężenia. I my trochę przez pryzmat tamtego wydarzenia na nią patrzymy. Ale jednak tym razem, w tym całym politycznym show Ziobry, udało się pewne wnioski wyciągnąć. Prawdą jest też to, że w tej komisji nie ma fajterów. Polityków, którzy potrafiliby przycisnąć świadka do ściany. Ale nie oszukujmy się. Żadna komisja od czasów komisji od afery Rywina nie spełniała takiej roli i nie przyciągała uwagi dzięki właśnie politycznym fajterom.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama