Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

„Zawsze Pomorzanie”. Wspólnie tworzymy portret mieszkańców Pomorza [CZ. 5]

Znani i nieznani. Młodzi i starsi. Ci, którzy wciąż historię regionu tworzą, i ci, którzy odeszli, zostawiając tu swoje ślady. Mieszkańcy Pomorza otwierają przed nami rodzinne albumy, by opowiedzieć o swoich bliskich, ale i o własnych, nie zawsze prostych, drogach na Pomorze. Każda z fotografii to pretekst do opowieści. O ludziach i regionie. Tworzymy portret rodzinny Pomorzan. Oto piąta część naszej kolekcji.
portret aktora Zdzisława Kordeckiego
Portret aktora Zdzisława Kordeckiego autorstwa jednego z krakowskich malarzy

Autor: Archiwum prywatne

Portret Pomorzan

Raz w miesiącu na łamach tygodnika „Zawsze Pomorze” i w portalu www.zawszepomorze.pl pokazywać będziemy fotografie i opowieści przedstawiające mieszkańców Pomorza. Zapraszamy Czytelników do zaprezentowania na naszych łamach ważnych fotografii z albumów rodzinnych i tym samym podzielenia się z nami historią swojej rodziny. By z nami tworzyć portret Pomorzan.

Kontakt: [email protected].


Adam Gromadzki

Adam Gromadzki
Adam Gromadzki podczas festiwalu Mozartiana w Gdańsku, 2011 (Archiwum prywatne)

Mówi, że różne drogi wiodły go na Pomorze, ale zawsze celem był Teatr. Urodził się w 1952 roku w Strzegocicach. 

W 1976 roku, po ukończeniu PWST we Wrocławiu wyjeżdża do Sztokholmu, gdzie jest słuchaczem Svenska Institutet For Dockteater. Współpracuje też ze szwedzkim teatrem Mirakelteatern, w którym prowadzi dla aktorów zajęcia głosowe oparte na metodzie Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego, wystawia tam swój monodram.

W 1979 roku przyjeżdża do Gdyni. Zostaje aktorem Teatru Dramatycznego (dziś Teatr Miejski). Serdecznie wspomina rolę Chłopca w „Dwóch Teatrach” Szaniawskiego, ale największy sukces przyniosła mu rola Jankiela w „Panu Tadeuszu” w reż. Adama Hanuszkiewicza.

W roku 1985 na krótko rozstaje się z gdyńską sceną. W Słupskim Teatrze Dramatycznym gra m.in. Lisarda w „Księżniczce na opak wywróconej”, w Częstochowie jest Rejentem w „Zemście” Fredry. W roku 1988, po nagłej śmierci żony, aktorki i śpiewaczki Urszuli Skołek, wyjeżdża do Chicago, tam współpracuje z rozgłośnią polonijną „Sunny 1330”. W 1990 roku wraca do gdyńskiego teatru, który był dla niego jak rodzina.

W 1993 roku zakłada – działający do dziś – objazdowy Teatr Rozmaitości. To teatr znany dzieciom i młodzieży w Polsce, ale występował też w Kanadzie oraz Skandynawii. 

40-lecie pracy aktorskiej świętuje w Nowym Jorku. W Klubie Amber Health na Brooklynie prezentuje wraz z wybitną sopranistką Magdaleną Czerwińską spektakl „Witaj Polsko”. 

 Zdzisław Kordecki

Zdzisław Kordecki
„Stosy Miłoszów” w jego mieszkaniu przy ul. Rybaki Górne nie miały końca (Archiwum prywatne)

Zdzisław Kordecki (1937-2024) był aktorem, przede wszystkim jednak wybitnym znawcą historii polskiego teatru. Człowiekiem Teatru. Choć urodził się w Warszawie, jego miastem stał się Gdańsk. Przyjechał tu z matką tuż po wojnie. 

Rozkochany w teatrze młodzieniec zostaje adeptem Teatru Miniatura. Ma 17 lat. Debiutuje w roli Holgera w „Dumnej legendzie” w reżyserii Natalii Gołębskiej. Potem były: 

  • Car w „Wielkim Iwanie”,
  • Megamon w „Złocie króla Megamona”,
  • Sekretarka, rola specjalnie dla niego napisana, w „Smoku w Nieswarowie”,
  • wreszcie Jan Chryzostom Pasek w „Żarcie olszowieckim”.

Wszystko to dopiero pierwsze szlify przed krakowską szkołą teatralną, którą ukończył w 1960 roku. Swoje ślady pozostawił na wielu polskich scenach, kilka lat był w Słupskim Teatrze Dramatycznym. 

Autor książki o ludziach polskiej sceny „Oddani Melpomenie”. Ceniony w środowisku współpracownik i konsultant „Słownika biograficznego teatru polskiego”. O teatrze wiedział wszystko. 

Był otoczony książkami, piętrzące się w jego mieszkaniu, jak mawiał, „stosy Miłoszów” zdawały się nie mieć końca. Żartował: 

„Po śmierci znajdą mnie pewnie przygniecionego stosami tomów. Albo gazet, które także czytuję regularnie. I archiwizuję. Martwię się tylko, bo teraz trudno nadążyć z czytaniem wszystkiego, co się ukazuje”

Kolekcjoner teatraliów.

Jego ostatnia rola to też postać z teatru lalek. Zapomniana teatralna lalka w słuchowisku „Konik”. W finale grany przez Zdzisława Kordeckiego bohater żegna się z teatrem mówiąc:

„Moja rola skończona”.

Barbara Kordulska (z d. Baumann)

Barbara Kordulska
W gdańskiej operze pracowała do emerytury (Archiwum prywatne)

Urodziła się w 1926 roku w Stanisławowie. Jej ojciec był legionistą, a po I wojnie światowej pozostał w wojsku. Służył w 1. Pułku Artylerii Lekkiej Legionów w Wilnie. I do Wilna w 1930 roku sprowadził rodzinę.

Barbara Kordulska mieszkała w Wilnie do 1945 roku. Po wojnie z matką Ireną przeniosła się do Sopotu. Tu skończyła Wyższą Szkołę Handlu Morskiego (obecnie Wydział Ekonomiczny UG). Jednak w wyuczonym zawodzie pracowała krótko. Jej pasją było śpiewanie, należała do Studia Operowego. Kiedy w 1950 roku Studio Operowe zaczęło być zawodową operą – pozostała w nim, a zrezygnowała z dotychczasowej pracy. W gdańskiej operze pracowała do emerytury.

Była dwukrotnie zamężna. Z pierwszym mężem – Józefem Wodzińskim, ziemianinem spod Warszawy rozeszła się po dwóch latach małżeństwa, jednak nadal przyjaźniła się z nim i jego rodziną. Jej drugi mąż – Jan Kordulski podczas wojny był uczestnikiem zamachu na Kutscherę. Poznała go na studiach. Też ukończył WSHM, ale był wierny gospodarce morskiej – pracował w Morskiej Agencji w Gdyni.

W roku 1959 do Polski powrócił jej ojciec płk. Józef Baumann. Przeszedł cały szlak armii Andersa, od Buzułuku do Włoch (pod Monte Cassino dowodził 4. Pułkiem Artylerii Lekkiej). Kiedy zakończyła się okupacja Włoch, pojechał do USA, gdzie był pełnomocnikiem Naczelnego Wodza ds. zatrudnienia demobilizujących się żołnierzy. Po powrocie do Polski kupił dom w stanie surowym w Sopocie i ukończył go. W tym domu Barbara Kordulska mieszkała do śmierci w 2021 roku. Spoczywa na Cmentarzu Katolickim w Sopocie.

Janina Licatesi (z d. Krogulec)

Janina Licatesi
Z synkiem Dariuszem w Gdańsku, lata 60. (Archiwum prywatne)

Urodziła się w Varangeville w 1937 roku. Tam poznali się jej rodzice, do Francji wyemigrowali za chlebem. 

Uciekają tuż przed wybuchem wojny, na Litwę, skąd w roku 1945 pierwszym transportem przyjeżdżają na wieś Wilkasy koło Giżycka. Bieda, ale powietrze czyste. Ogród. Sprytna oraz zwinna Janka bez drabiny potrafi wpiąć się na dach i balansować od komina do bocianiego gniazda. Włazi na drzewa, wysokie płoty, dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Beztroski czas dzieciństwa kończy się tragicznie. Umiera matka.

Naukę Janina Krogulec kontynuuje w Liceum Pedagogicznym w Bartoszycach, ze wzruszeniem wspomina serdecznych, wspierających nauczycieli. Ojca, który po śmierci żony podupada na zdrowiu, nie stać na opłacenie internatu córki. A Janina jest uzdolniona, bardzo chce się uczyć, oboje decydują, że zamieszka w Domu Dziecka. Dziś mówi, że te cztery lata wojskowego reżimu może wtedy dały jej w kość, ale nauczyły, że w życiu trzeba liczyć tylko na siebie, walczyć o swoje i się nie poddawać. Tym zasadom będzie wierna całe życie.

Po maturze, którą zdaje najlepiej w klasie, zaczyna studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku na kierunku matematyka. Jeszcze jako studentka podejmuje pracę w Zespole Szkół Łączności, uczy tam do emerytury. Lubianą, szanowaną nauczycielkę wspominają też uczniowie szkoły muzycznej na Gnilnej, dziś znani muzycy.

Dwójka dzieci to owoc z pierwszego małżeństwa. Po drugim mężu, Sycylijczyku, nosi dziś nazwisko.

Choć niebawem skończy 90 lat, mimo kłopotów ze zdrowiem, słabościom się nie poddaje, wciąż jest w niej ta zwinna dziewczynka wspinająca się na dach.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama