Portret Pomorzan
Raz w miesiącu na łamach tygodnika „Zawsze Pomorze” i w portalu www.zawszepomorze.pl pokazywać będziemy fotografie i opowieści przedstawiające mieszkańców Pomorza. Zapraszamy Czytelników do zaprezentowania na naszych łamach ważnych fotografii z albumów rodzinnych i tym samym podzielenia się z nami historią swojej rodziny. By z nami tworzyć portret Pomorzan.
Kontakt: [email protected].
Edyta Netzel (z d. Müller)

Edytę Netzel (1929-2022) wszyscy znali w Jastarni. Prowadziła gościnny, otwarty dom, w którym zawsze pachniało kawą zbożową. Poza tym miała, jak mówią w okolicy, „anielski głos”. Unosił się podczas mszy w kościele pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, w parafialnym chórze śpiewała cztery lata.
W Jastarni przyszła na świat w 1929 roku, z pobliskiej Jastarni-Bór pochodziła jej mama. Z czwórką rodzeństwa wychowywała się bez ojca, rybak utonął podczas połowu krótko po jej narodzinach. Ciała nigdy nie odnaleziono.
W czasie wojny wraz z dwiema siostrami 14-letnia Edyta zostaje wywieziona na roboty do Niemiec. Bracia walczą na froncie, jeden we włoskiej partyzantce, drugi pływa na łodziach podwodnych, ginie w wyniku kolizji z niemieckim statkiem handlowym.
Do domu Edyta wraca zaraz po wojnie. W 1951 roku wychodzi za mąż za Andrzeja Netzla. Nigdy nie pracowała, nie skończyła szkół. Zajmowała się domem. Zupę rybną Edyty wnuki pamiętają i dziś. Zupa z brukwi to było jej danie popisowe.
Mąż – jak kiedyś jej ojciec – pływa na kutrach. Doczekali trójki dzieci, pięciorga wnuków i ósemki prawnuków.
Szczególnie kochała kaszubski las i odwiedzała go regularnie, nawet podczas zakazów w czasie pandemii. Do ostatnich swoich dni jeździła rowerem.
Całe życie mówiła, że Jastarnia to jej druga ojczyzna.
Andrzej Stelmasiewicz

Znany pomorski biznesmen, animator kultury, mecenas artystów, twórca Oliwskiego Ratusza Kultury urodził się w 1954 roku w Lublinie. Gnało go po świecie od początku. Pracował jako ogrodnik w Detroit, miał gospodarstwo rolne.
Najpierw jednak ukończył studia na Uniwersytecie Gdańskim, zostaje asystentem w Zakładzie Fizjologii Zwierząt na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi. Był rok 1978. W hotelu uniwersyteckim poznaje przedstawicieli demokratycznej opozycji, niedługo potem – w tłumie ludzi pod bramą Stoczni Gdańskiej – przejdzie edukację społeczno-historyczną. Uważa, że to właśnie w Gdańsku stał się obywatelem tego kraju, a nie tylko jego mieszkańcem.
W tym przełomowym czasie na krótko musi jednak wrócić w rodzinne strony, by przejąć opiekę nad babcią i ciocią, które go wychowywały. W spółdzielni krawiecko-kuśnierskiej zatrudnia się jako nocny stróż. Nie narzeka, pracuje tam z dwieście dziewczyn… Jednak miłość nie wybiera, zakochał się na dobre w Pomorzance z Lęborka, pół-Kaszubce.
Za miłością znów trafia na Wybrzeże, w 1991 roku otwiera firmę ASTE, która istnieje do dziś. Kiedy osiągnął na rynku pewną stabilizację, a był to rok 2005, pomyślał, że powinien zainicjować jakieś działania społeczne. Zainspirowany herbem Gdańska projekt „Czas gdańskich lwów” to rzeźby, które ustawiał w różnych punktach miasta. One zainicjowały jego wieloletnią, trwającą do dziś, działalność społeczną, której celem jest łączenie ludzi przez kulturę.
Lucjan Śmiech

Urodził się w Nowej Słupi w powiecie kieleckim. Mówi, że jego życie to materiał na książkę, której nie napisał. I żałuje.
Ma 4 lata, gdy wybucha wojna. Lat 6, gdy na tyfus umiera wzięty do niemieckiej niewoli ojciec. Matce trudno związać koniec z końcem, nad rodzeństwem Lucjana opiekę przejmuje rodzina, on, najstarszy, tuła się od domu do domu, nigdzie nie ma dla niego miejsca.
Po wojnie wracają do matki. Jadą do bliskich na Śląsk, jednak traktują ich tam jak tanią siłę roboczą, decydują się wyjechać. Ma lat 12, gdy na gruźlicę umiera matka. I znów tułaczka. Lucjan trafia do wuja, który prowadzi sklep w Klukowie pod Gdańskiem. Ciężko mu, tęskni za rodzeństwem, które mieszka kątem u innych. Szybko ma dość życia na łasce wuja. W 1949 roku na kolonii dla dzieci ubogich w Kartuzach spytano go, czy chciałby zamieszkać w Domu Dziecka. Zgadza się, wyjeżdża do ośrodka w Sopocie. Chce się uczyć. Wie, że to jedyna droga do bycia na swoim.
Dobrze mu idzie. Jest zdolny i uparty. Wkrótce staje się jednym z najlepszych, mimo że z powodu tułaczki zmieniał szkołę 13 razy. Po maturze zdaje na politechnikę. Po studiach dostaje pracę w Stoczni Gdańskiej. Na zabawie we Wrzeszczu poznaje Klarę, są razem 63 lata.
Dziś ten 90-letni emerytowany inżynier mówi, że w formie trzyma go... poezja. Zawsze był wrażliwy na piękno słowa. Ale nawet nie pomyślał, że po 70. roku życia przyjdzie mu występować na scenie! W amatorskim teatrze wcielił się w rolę Kreona, od lat 17 podczas warsztatów recytatorskich niezmiennie zachwyca głosem i interpretacją wiersza. Jest laureatem tytułu Recytator Roku.
Maria Zaborowska (z d. Januszewska)

Dzieciństwo i młodość Maria Zaborowska (1902-1973) spędziła w Warszawie. Marzyła o studiach w Szkole Sztuk Pięknych, egzaminy zdaje, ale – z powodu niepełnoletności – nie zostaje przyjęta.
Gdy w roku 1920 umiera jej ojciec, musi pójść do pracy. Zatrudnienie znajduje w administracji wojskowej. Gdy dwa lata później umiera jej matka, przejmuje opiekę nad rodzeństwem. W 1936 roku wychodzi za mąż za inżyniera Jerzego Zaborowskiego.
Okupację spędzili w stolicy, gdzie na świat przychodzi ich córka Wanda. Jerzy walczy w powstaniu. Maria wraz z córką trafia do obozu w Pruszkowie. O tym, że mąż zginął w Dachau, dowiaduje się dopiero w latach 50., w Słupsku, mieście, które wieńczy jej powojenną tułaczkę.
Zostaje referentką w słupskim Wydziale Oświaty, Kultury i Sztuki Zarządu Miejskiego. Kieruje Komisją Badań Słowiańskich, której zadaniem było poszukiwanie śladów przeszłości słowiańskiej oraz zabezpieczanie zabytków i dzieł sztuki. Jeździ od wsi do wsi furmanką zaprzężoną w konie, które brną przez błotniste drogi w drewnianych klumpach, dziś to cenny eksponat muzealny.
Walczy o losy ocalałej z wojny Nowej Bramy, która była siedzibą niemieckiego muzeum. Udaje się jej ocalić cenne zbiory przed szabrownikami. W 1950 roku zostaje kierownikiem słupskiego muzeum. Pełni tę funkcję do 1964 roku, kiedy to powołano Muzeum Pomorza Środkowego, którego wicedyrektorem była do śmierci.
Inicjatorka otwarcia skansenu w Klukach. Była wśród grona inicjatorów Komitetu Budowy pierwszego w Polsce pomnika Powstańców Warszawskich w Słupsku.
Ulica na Osiedlu Niepodległości w Słupsku nosi jej imię.

![„Zawsze Pomorzanie”. Wspólnie tworzymy portret mieszkańców Pomorza [CZ. 6] Andrzej Stelmasiewicz](https://static2.zawszepomorze.pl/data/articles/xl-zawsze-pomorzanie-wspolnie-tworzymy-portret-mieszkancow-pomorza-cz-6-1761468189.jpg)






















Napisz komentarz
Komentarze