Rośnie poczucie zagrożenia
W minionym tygodniu gdyńscy radni wystąpili do MSWiA o „wsparcie bezpieczeństwa miasta przy pomocy środków rządowych”. Podkreślili przy tym, że znaczenie strategiczne i obronne Gdyni wymaga specjalnych działań ze strony władz. W tym inwestycji w nowe pojazdy, komisariaty dzielnicowe i zapełnienie policyjnych wakatów.
Radny Łukasz Piesiewicz z klubu KORMiL - inicjatora apelu - uważa, że kluczem do przygotowania jest - co prawda, uderzająca w prywatność - rozbudowa miejskiego monitoringu i wyposażenie go w lepsze kamery. A także wykorzystanie sztucznej inteligencji może pozwolić na identyfikację i wykrywanie potencjalnych zagrożeń bezpieczeństwa.
Władze do tej pory nie odniosły się do apelu radnych. Jedynie gdyńska policja opublikowała oświadczenie, z którego w skrócie wynika, że Gdynia jest bezpiecznym miastem.
Jednak poczucie zagrożenia nie wzięło się znikąd. Tylko w ostatnich miesiącach w Trójmieście doszło do kilku niebezpiecznych incydentów. Sopot, lipiec 2025 r. 36-letni Ihor H. włamuje się do ujęcia wody w Sopocie i niszczy elementy infrastruktury wodociągowej. Wcześniej, na początku roku płonie - po raz drugi - restauracja Casa Cubeddu w Orłowie, w 2023 r. podpalona na zlecenie agentury rosyjskiej. W październiku służby zatrzymują 42-latka, który wcześniej podpalił kilkanaście samochodów z ukraińską rejestracją. W domu mężczyzny znaleziono materiały wybuchowo-pirotechniczne.
Przykładów z innych regionów kraju jest więcej. Ocenia się, że wydatki Rosji na opłacenie akcji sabotażu i cyberataków w Europie osiągnęły już setki milionów dolarów. I kiedy przed posiedzeniem rządu 21 października premier Donald Tusk poinformował, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali osiem osób podejrzewanych o przygotowywanie aktów dywersji, przekazanie takiego sygnału uznano za próbę mobilizacji Polaków do wzmożenia obywatelskiej czujności.
Czy znowu, jak za czasów zimnej wojny pojawią się w miastach plakaty, przestrzegające przed szpiegami i dywersantami?
Apele o czujność? To nic nowego!
Historyk, dr hab. Piotr Semków, profesor Akademii Marynarki Wojennej, zauważa, że nawołujące do obywatelskiej czujności wezwania nie powinny być kojarzone tylko z głęboką komuną i stalinizmem. Podobne apele pojawiały się również w okresie dwudziestolecia międzywojennego, kiedy Polska była narażona na inwigilację ze strony i służb niemieckich, i służb sowieckich. Plakaty, które szczyt popularności osiągnęły podczas wojny polsko-bolszewickiej, mówiły: „Wróg może być wszędzie, więc czuwajmy”.
- W powojennej Polsce, zwłaszcza w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX w. często odwoływano się do haseł z okresu przewrotu bolszewickiego - przypomina historyk. - Przy czym hasła te nie były niczym nowym. Stanowiły proste przeniesienie do okresu Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Przekaz brzmiał: Oto ojczyzna w niebezpieczeństwie, otoczona ze wszystkich stron wrogami. A do tego dochodzi wróg wewnętrzny, przed którym należy się kryć. Mamy więc do czynienia z pewną ciągłością tego typu narracji. Aczkolwiek do momentu agresji w Ukrainie towarzyszył nam kilkudziesięcioletni okres spokoju, który doprowadził również do uśpienia czujności. Zdążyliśmy zapomnieć, że pokój nie jest wartością wieczną.
Dla wielu osób zaskoczeniem jest także powrót do obostrzeń związanych z fotografowaniem budynków z zewnątrz i transportów wojskowych. Czy tego typu apele i zakazy mogą wpłynąć na wzrost czujności obywatelskiej?
- Powinny skłonić do pewnego rodzaju refleksji - uważa prof. Semków. - Człowiek jako istota z natury gadatliwa, jest najsłabszym ogniwem systemu zabezpieczenia i - paradoksalnie - również najsilniejszym ogniwem. Stąd konieczna jest głębsza refleksja nad tym, czy faktycznie powinniśmy wszystko wrzucać do sieci, upubliczniać. I czy z każdym możemy rozmawiać, nawet z własnej woli na tematy związane chociażby czy ze specyficznym miejscem pracy, czy też z wykonywanymi przez nas zadaniami.
Policjant i strażak nie stoją za każdym rogiem
Czy obecna sytuacja rzeczywiście wymaga zwrócenia się do obywateli o czujne wsparcie? Dr Daria Olender, ekspertka ds. bezpieczeństwa Centrum Bezpieczeństwa Regionu Morza Bałtyckiego podkreśla, że Polska jest państwem przyfrontowym.
- Bezpieczeństwo to nie tylko stan braku zagrożenia, ale i proces (jego zapewnienie musi podążać za zmianami) - wyjaśnia dr Olender. - Czyli de facto to nie jest coś, co zostało dane na zawsze, ale wymaga pielęgnowania, zabiegania i utrzymywania stosownych, adekwatnych do zmieniającej się rzeczywistości sił i środków. Ważny w tym zakresie jest ustawiczny monitoring. Obecna sytuacja geopolityczna, prężnie ewoluujące środowisko bezpieczeństwa wymaga czujności, również obywatelskiej.
Dr Olender jest zwolenniczką koherentnej współpracy państwa i społeczeństwa. I przypomina, że art. 5 Konstytucji to nie tylko deklaracja państwa, że zapewni bezpieczeństwo obywatelom, ale także wzajemne zobowiązanie obywateli do wspierania podmiotów dbających o nasze bezpieczeństwo.

- Należy mieć na uwadze, że nie za każdym rogiem stoi policjant czy strażak, nie każde niepożądane zdarzenie jest dostrzegalne, więc wsparcie jest konieczne - mówi ekspertka.
Rola obywateli istotna jest w sytuacji hybrydowości zagrożeń. Zmagamy się z cyberatakami, propagandą, wspieraniem pewnych środowisk celem podsycania nastrojów społecznych, kampaniami manipulacji informacjami oraz ingerencjami w informacje. Proces dezinformacji wpływa na takie a nie inne postrzeganie rzeczywistości, a dziś w dobie cyfryzacji, szybkiego przenikania się licznych informacji, naprawdę ciężko jest wychwycić, co jest prawdą a co nie.
- To jednak nie koniec zagrożeń wymagających wyostrzonych zmysłów - wylicza Daria Olender. - Doświadczamy też przypadków działań sabotażowych i dywersyjnych „pod płaszczykiem” wandalizmu, podpaleń, instrumentalizacji migracji.
Jak w takiej sytuacji pomóc służbom? Eksperci odsyłają do dokładnej lektury „Poradnika Bezpieczeństwa”, opracowanego wspólnie przez ponad 100 specjalistów z MON, MSWiA i RCB. Pokazuje on m.in. jak zachowywać się w sytuacji zagrożenia.
Co powinno budzić nasz niepokój?
Niestety, katalog niepokojących zdarzeń jest bardzo szeroki. „Poradnik Bezpieczeństwa” wskazuje, że w swoim bezpośrednim otoczeniu należy zwracać uwagę na:
- nieuzasadnione próby kontaktu ze strony osób, które oferują łatwy zarobek;
- zmiany w zachowaniu osób z naszego otoczenia, których nie da się logicznie wyjaśnić, np. nieuzasadnione próby zdobycia danych osobowych, planów budynku i innych informacji wrażliwych;
- podejrzane oznaczenia – graffiti, znaki farbą, kredą lub taśmą – w miejscach, w których nie powinno ich być. Na przykład nietypowe symbole na skrzynkach energetycznych lub telekomunikacyjnych, na murach, drogach i latarniach;
- osoby, które obserwują, fotografują, filmują (m.in. za pomocą dronów) obiekty takie jak lotniska, centra handlowe, węzły logistyczne, tory kolejowe, jednostki wojskowe.
Nie wolno nam lekceważyć tego typu sytuacji. Musimy - i to jest kluczowe słowo - zadzwonić pod numer 112.
- To bardzo ważne - mówi z naciskiem dr Olender. - Nawet, jeśli gdzieś w środku czujemy, że tylko nam się to wydaje, a podłoże danego zachowania jest zupełnie inne, to naprawdę telefon na numer alarmowy 112 niczym nie grozi. Zgłoszenia są weryfikowane przez odpowiednie służby, które dokonują analizy i oceny sytuacji, a następnie podejmują adekwatne działania. Należy mieć z tylu głowy, że ten jeden telefon może zapobiec tragedii.
Wykonanie telefonu jest nie tylko oznaką naszej czujności, ale także obywatelskim i prawnym obowiązkiem.
Nie zawiadomisz? Możesz trafić do więzienia
- Trzeba pamiętać, że brak reakcji na takie przestępstwo, jak szpiegostwo czy działania terrorystyczne (łącznie z przygotowaniami lub usiłowaniami popełnienia takich czynów) oznacza możliwość popełnienia przez wiedzącego o tym obywatela przestępstwa przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej - przypomina dr Janusz Kaczmarek, b. minister spraw wewnętrznych i administracji. - Czyn ten zagrożony jest karą pozbawienia wolności do lat 3.
Świadek przestępstwa może również - oprócz powiadomienia służb - zrobić zdjęcie lub film, pozwalający na zidentyfikowanie sprawców oraz dokonać tzw. ujęcia obywatelskiego.
- Nie ponosi przy tym konsekwencji, jeśli dojdzie do zastosowania przemocy i krótkotrwałego pozbawienia wolności osoby ujętej, jeżeli ma to na celu uniemożliwienie oddalenia się jej z miejsca przestępstwa - dodaje dr Kaczmarek. - Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że większość świadków unika, chociażby z obawy o swoje bezpieczeństwo, bezpośredniej konfrontacji. Dokładnie pokazały to prowokacje dziennikarskie, podczas których podstawiona osoba „dokonywała” napaści seksualnej na biorącą udział w inscenizacji kobietę bądź wciągała do bramy rzekomo broniące się przed porwaniem dziecko. Takie akcje prowadzone przez dziennikarzy pokazują, że najwyżej 20 proc. przechodniów reaguje na oczywiste akty przemocy.
W oku cyklonu
Daria Olender przestrzega, że należy przede wszystkim zadbać o własne bezpieczeństwo.
- Nie możemy „porywać się z motyką na słońce”, należy mierzyć siły na zamiary - przekonuje ekspertka. I przypomina , że celem ataków mogą być ludzie lub ważne obiekty, w tym elektrownie, stacje uzdatniania wody, centra logistyczne, hale koncertowe czy galerie handlowe.
Wówczas, jak instruuje „Poradnik Bezpieczeństwa”, należy przestrzegać kilku podstawowych zasad:
- Jeżeli jesteś świadkiem ataku, nie podchodź. Uciekaj! Ostrzegaj innych. Zawiadom służby – nie zakładaj, że ktoś inny już to zrobił. Nie wracaj na miejsce zdarzenia.
- Ukryj się z dala od tłumu. Znajdź osłonę – mury, stalowe konstrukcje, grube ściany. W pomieszczeniu zabarykaduj drzwi, zasłoń okna, wyłącz światło. Wycisz telefon.
- Jeżeli nie możesz uciec lub ukryć się – walcz. Użyj wszystkiego, co masz pod ręką, np. torebki, plecaka, krzesła.
I jeszcze wskazówka dotycząca używania telefonu - dzwonimy tylko wtedy, gdy jest taka potrzeba, by nie blokować sieci. Nie telefonujemy do osób pozostających w zagrożeniu, by nie zdradzić ich kryjówki. I, co ważne, nie udostępniamy zdjęć i filmów z miejsca zdarzenia. Nie podsycamy też paniki.
Choć to trudno to sobie dziś wyobrazić, prawdopodobnie wiedza ta może nam się jeszcze przydać. Bo, jak twierdzą eksperci, incydenty związane z działalnością sabotażową na terytorium RP będą się nasilać.
- Niestety, musimy liczyć się z tym, że rozwój nowych technologii daje wiele możliwości, również w sferze działalności ukierunkowanej na zaszkodzenie innemu państwu - mówi Daria Olender. - Ponadto Federacja Rosyjska nie przestanie testować systemów reagowania oraz zdolności, w tym do współpracy państw Zachodu. Uważam, że powinniśmy też mocniej artykułować konieczność skutecznej, czyli realnej i adekwatnej, ochrony infrastruktury krytycznej. Jest to tzw. miękkie podbrzusze, stanowiące także atrakcyjny cel zarówno dla celów działań sabotażowych, dywersyjnych, ale i – nie należy zapominać – terrorystycznych.
A to oznacza, że naprawdę musimy być czujni.
























Napisz komentarz
Komentarze