Portret Pomorzan
Raz w miesiącu na łamach tygodnika „Zawsze Pomorze” i w portalu www.zawszepomorze.pl pokazywać będziemy fotografie i opowieści przedstawiające mieszkańców Pomorza. Zapraszamy Czytelników do zaprezentowania na naszych łamach ważnych fotografii z albumów rodzinnych i tym samym podzielenia się z nami historią swojej rodziny. By z nami tworzyć portret Pomorzan.
Kontakt: [email protected].
Ewa Liguz-Borowiec

Na Wybrzeże przyjechała z rodzicami w latach 60. z południa Polski. Był to czas dużej migracji ludności z terenów mniej rozwiniętych do dużych miast, które oferowały komfort życia. Dla dzieci – większe możliwości kształcenia.
Dziś uważa, że Gdańsk to było dla niej okno na świat. Ale z rodzinnych stron zabrała ze sobą to, co ją ukształtowało: szacunek do tradycji, rodziny, przyrody – niezawodnej żywicielki, oraz kuchni. Chleb robi, jak jej babcia, w dzieży z lipowego drewna. Znak krzyża stawia przed ukrojeniem pierwszej kromki.
Ze wspomnienia kuchni dzieciństwa narodziła się jej pasja do gotowania, autorski styl wyrosły z prostoty i piękna przyrody. Została organizatorką przyjęć. Najpierw były to bankiety dla osób prywatnych, potem dla firm, wreszcie – najbardziej spektakularne – dla teatru. Rybacka łódź stała się Stołem Hemingwayowskim, który zwieńczył spektakl z okazji stulecia urodzin tego noblisty. Jej Stołem Szekspirowskim zakończył się monodram, którego bohaterem był Falstaff. Inspiracją zawsze są literatura, malarstwo Salvadora Dalego, przede wszystkim natura.
W roku 2008 pierwszy raz wyjeżdża do Norwegii, którą za miejsce do życia wybrał sobie jeden z jej trzech synów. Zakochała się w tym kraju, w jego kulturze, krajobrazach, historii. Na kilka lat zostaje menadżerką norweskiego muzyka Roya Einara Drenga. Współtworzy trójmiejski Nordic Talking Festival.
Często podróżuje, ale zawsze jest blisko. Blisko rodziny, dzieci, wnucząt i przyjaciół. Dom, do którego się wraca, uważa za swój największy sukces.
Maria Matecka-Tatkowska

Jedyna w Europie kobieta-rzeczoznawca kauczuku zamieszkała na Wybrzeżu w latach 50. Urodziła się w roku 1930 w Bydgoszczy, jej ojciec był właścicielem słynnego Domu Towarowego „Bracia Mateccy”. Jak żartowała, dobrobyt, w którym się wychowała, nie przewrócił jej w głowie.
Mocny charakter wyrobiły lata nauki u urszulanek w Krakowie. Choć rodzice marzyli, by została stomatologiem, ona wybrała studia w krakowskiej Akademii Handlowej. Po nich dostała pracę w gdyńskim Polcargo, firmie kontrolującej kauczuk w handlu międzynarodowym. Gdy zjawiskowa blondynka pojawiła się tam pierwszego dnia, usłyszała od kolegów, że profesja, którą sobie wybrała, to nie jest zawód dla kobiety. Jej determinacja, pasja, profesjonalizm sprawiły, że szybko zmienili zdanie.
W 1959 roku przez dwa tygodnie towarzyszy jej w pracy znana pisarka Stanisława Fleszarowa-Muskat. Tak oto Maria stanie się bohaterką słynnej książki „Lato nagich dziewcząt”.
Z radością wspominała służbowe wyjazdy na plantacje kauczuku do Indonezji, na Sumatrę czy Bali.
– W Kielcach nie byłam nigdy, na Cejlonie sześć razy – śmiała się.
Mieszkała w Gdyni, Sopocie, najdłużej w domu przy ul. Jasia i Małgosi w Oliwie, gdzie z mężem wychowali dwoje dzieci.
Pełna pasji, radości do końca.
– Starość jaka jest, każdy widzi, jednak nie można na okrągło patrzeć w lustro. Pozostaje miłość do samego siebie. To udany romans na całe życie – mówiła pod koniec życia. – Najbardziej podoba mi się to, że ukończywszy swoje 80 lat, mam świadomość, że już nic nie muszę. Poza tym, zawsze jest jakaś nadzieja.
Zmarła w 2013 roku. Spoczywa na Cmentarzu Oliwskim w Gdańsku.
Marc Petit

Jest Francuzem z krwi i kości, ceniącym tradycję, dobre wino oraz koguta w winie. W Polsce żyje blisko ćwierć wieku, przyjechał tu, by założyć restaurację.
Najpierw jednak była miłość do pochodzącej z Wybrzeża Polki, lingwistki Marii. Przez 15 lat mieszkali we Francji, gdzie Marc pracował w branży hotelarskiej. Decyzja, by przenieść się na polskie Wybrzeże, zapadła w 2006 roku.
Mała restauracja „Cyrano & Roxane”, którą Petit otwiera w centrum Sopotu, szybko staje się mekką miłośników Francji, gastronomiczną i kulturową „francuską ambasadą”. W karcie królują markowe, sprowadzane z francuskich winnic wina oraz dania z przepisów babci, dziadka i mamy właściciela, z jego rodzinnej Oksytanii.
Mimowolnie tworzył Oksytanię w Sopocie. Festyny średniowieczne, gdzie sopocki plac zmieniał się w jedną wielką kawiarnię, jednoczyły sąsiadów, pobliskich sklepikarzy, restauratorów i pomorskich frankofilów. Podobnie było 14 lipca, w święto narodowe Francji. Restauracja zamknęła podwoje w 2019 roku.
Marc Petit to Francuz zakochany w rodzimej kuchni, ale i literaturze. Mówi:
– Język to moja ojczyzna. Literatura to moja ojczyzna.
Jest autorem kilku książek. Pierwsza, „Gaskończyk w kraju Solidarności” (2014), to humorystyczne felietony o różnicach kulturowych między Francją a Polską. W 2018 roku ukazała się „Sopocka Marsylianka”, powieść satyryczna o życiu Francuzów w Polsce. W roku 2020 – „Książkożercy gastronomii”, potem – „Kwiaty słodu. 9 niezwykłych historii o zaletach whisky”. Wkrótce pojawi się nowa książka – „Piórem po Bałtyku”.
Dziś Marc Petit pracuje w branży winiarskiej. To miłośnik kaszubskiej tabaki.
Urszula Skołek-Gromadzka

40 lat od jej nagłej śmierci minęło w listopadzie. Miała 26 lat, urodę, talent i anielski głos.
Urszula Skołek-Gromadzka urodziła się w Warszawie. Scena fascynowała ją od najmłodszych lat, śpiewała w chórze dziecięcym przy Teatrze Wielkim, brała udział w spektaklach operowych, w koncertach Filharmonii Narodowej, w repertuarze: Bach, Mozart, Brahms, Szymanowski...
W Studium Teatralnym im. Danuty Baduszkowej przy Teatrze Muzycznym w Gdyni, gdzie zdecydowała się rozwijać umiejętności, była podziwiana i doceniona. Uwagę zwracały nie tylko jej zdolności wokalne oraz taneczne, ale także wybitny talent aktorski. Na egzaminie końcowym zaskoczyła komisję wystawieniem monodramu według „Końcówki” Becketta, ale wprawki aktorskie zdobywała już, i to z powodzeniem, jako studentka.
Wystąpiła w kilkunastu spektaklach gdyńskiego teatru muzycznego. Zapamiętano ją w roli Betty w „Operze za trzy grosze” czy jako Aniołka Józia w „Widmach” Moniuszki.
Po narodzinach syna wraz z mężem, także aktorem, podpisała angaż do Słupskiego Teatru Dramatycznego. Kompozytor muzyki do „Fircyka w zalotach”, Maciej Małecki, w partyturze uwzględnił wybitne zdolności głosowe debiutującej w roli Klarysy aktorki.
Są w niej pasja i energia, planuje udział w Festiwalu Moniuszkowskim oraz występy ze słupską Orkiestrą Kameralną. Przygotowuje monodram. Nagła choroba nowotworowa udaremnia wszystkie plany.
– Zmarła 30 listopada 1985 roku w warszawskim szpitalu – mówi mąż artystki Adam Gromadzki. – Nie zagrawszy wiele, odeszła cicho, żegnając się ze światem pieśnią Aniołka Józia: „Do mamy lecim, do mamy…”, żeby przestąpić wrota Teatru Snów.

![„Zawsze Pomorzanie”. Wspólnie tworzymy portret mieszkańców Pomorza [CZ. 8] Maria Matecka-Tatkowska](https://static2.zawszepomorze.pl/data/articles/xl-zawsze-pomorzanie-wspolnie-tworzymy-portret-mieszkancow-pomorza-cz-8-1764733255-full.jpg)






















Napisz komentarz
Komentarze