Piasku nie było, burmistrz Chojnice sypie głowę popiołem
Na przełomie listopada i grudnia chodniki i ulice w Chojnicach pokryła nawet centymetrowa warstwa lodu. Piesi i kierowcy nie kryli frustracji, a żart o „zimie, która znowu zaskoczyła drogowców” powracał niemal w każdym komentarzu. Ale tym, którzy na własnych... kościach boleśnie odczuli upadki, do śmiechu już nie było.
Burmistrz Chojnic Arseniusz Finster posypuje głowę. Nie piaskiem, ale popiołem, choć jak tłumaczy też nie do końca czuje się winny. Ale przyznaje, że szczęście w nieszczęściu, że do takiej sytuacji doszło w sobotę rano, a nie w dzień powszedni, bo skutki mogłyby być o wiele gorsze.
- Sam doświadczyłem tego dnia, że sytuacja jest trudna, bo jak co dzień ok. 6.00 wyszedłem z psami na spacer. I w ten dzień nawet pies na czterech łapach sobie nie radził na tym lodzie, a co dopiero ludzie. Więc potwierdzam, było bardzo ślisko. Zadzwoniłem od razu do dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej z pytaniem, czy uruchomił firmy, które realizują zadania związane z utrzymaniem zimowym. Potwierdził, że tak – tłumaczy burmistrz Chojnic Arseniusz Finster.
Zima zaskoczyła Chojnice
Wykonawcy zimowego utrzymania dróg w pierwszej kolejności zajęli się miejscami niebezpiecznymi, czyli wszelkimi górkami, pagórkami, zjazdami czy podjazdami oraz głównymi ciągami komunikacyjnymi, na których jest wzmożony ruch, a następnie fragmentami wyłożonymi polbrukiem, które są szczególnie śliskie.
W Chojnicach do zimowego odśnieżania i posypywania przez miasto (nie licząc parkingów i schodów) jest 99 kilometrów dróg i 33 kilometry chodników. Sporo odcinków jest wojewódzkich lub powiatowych, za które nie odpowiada już miasto, a odśnieżanie i posypywanie jest obowiązkiem innych zarządców. Jednak chojniczanie nie zawsze o tym wiedzą i nie interesuje ich, czy droga jest miejska, powiatowa czy wojewódzka.
- Mieszkańcy mają rację, że odśnieżone czy posypane powinno być wszystko i szybko. Ale nie biorę całej odpowiedzialności na siebie. Na drogi, za które odpowiadamy w mieście, dysponujemy dwoma solarkami, bo tak wprost wynika z umowy - komentuje burmistrz Chojnic. - Aby obsłużyć 99 kilometrów dróg firma potrzebuje kilka godzin. Jeszcze gorsza sytuacja jest z chodnikami. Zgodnie z umową firma, która za nie odpowiada, powinna przywrócić na nich bezpieczeństwo w ciągu czterech godzin od momentu zgłoszenia. Ta firma ma do dyspozycji dziesięć osób. W ten konkretny dzień potrzeba było pewnie z kilkaset osób do działania, a na to nas nie stać.
ZOBACZ TAKŻE: Prohibicja w Chojnicach? Radni chcą zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych
Miasto wypłaci odszkodowania
Choć na drogach doszło tylko do jednej niegroźnej kolizji, to dla pieszych dzień zakończył się dużo gorzej. Do szpitala po upadkach zgłosiło się około 60 osób, z czego 13 miało złamane kończyny, a jedna trafiła na ortopedię.
- Za wszelkie niedogodności z tego dnia serdecznie przepraszam, ale zwracam uwagę, że my zadziałaliśmy. Nie da się prewencyjnie dzień przed posypać. Nikt też nie znał skutków tej lodowicy. Szczerze współczuję wszystkim, którzy odnieśli tego dnia jakiekolwiek obrażenia. Jeżeli doszło do złamań kończyn czy ponadtygodniowego uszczerbku na zdrowiu to proszę, aby te osoby zgłosiły się do Wydziału Gospodarki Komunalnej urzędu po odszkodowania. Nie unikamy odpowiedzialności za to co się stało – dodaje Arseniusz Finster.
Teraz urząd rozmawia z firmą, by ta postarała się o zwiększenie liczby pracowników gotowych do działania w przypadku kolejnego ataku zimy czy mrozu, by skrócić czas przygotowania chodników do bezpiecznego użytku. Ale burmistrz też apeluje do mieszkańców, by dla własnego bezpieczeństwa w takich przypadkach – jeśli mogą - przesunęli wyjścia z domu np. o kilka godzin.

























Napisz komentarz
Komentarze