Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Liderów czterech partii opozycyjnych połączyła samorządność

Nie chcemy być naczelnikami miast z nadania partyjnego, ludźmi, którzy tylko noszą ozdobne łańcuchy na szyi. Chcemy mieć realny wpływ na życie naszych miast i razem z naszymi mieszkańcami decydować o ich przyszłości - mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.
Fot. Ruch Samorządowy TAK! Dla Polski

Liderów czterech partii: PO, PSL, Lewicy i Polski 2050 połączyła... samorządność. Podpisali bowiem deklarację, przygotowaną przez ruch „Tak! Dla Polski", która dotyczy decentralizacji i wzmocnienia samorządów. Jaki jest cel tej współpracy?

Oczywisty. Samorządowcy widzą, jak rządzący niszczą praworządność i demokrację, a szczególnie jeden z jej filarów - samorząd terytorialny. Widzą, jak trudną mają sytuację finansową, ponieważ zabiera się nam dochody własne i kompetencje, chociażby w dziedzinie ochrony środowiska, oświaty czy gospodarki wodnej. Sytuacja jest coraz trudniejsza w związku z panującą drożyzną czy zaniechaniem przejścia Polski na zieloną energię. Za to teraz płacimy. Ale my samorządowcy nie chcemy tylko narzekać. Chcemy działać.

A czego spodziewają się samorządowcy po opozycji?

Chcemy wesprzeć opozycję w nadchodzących wyborach. I wierzymy, że opozycja jest w stanie wygrać. Postawiliśmy jednak konkretny warunek. Uzgodniliśmy, że jeśli partie opozycyjne przejmą władzę, to w ciągu 365 dni przeprowadzą zmiany prawa w sześciu interesujących samorządy obszarach: finanse samorządowe, oświata, zdrowie, sprawy ustrojowe związane z samorządem, zielona transformacja i poprawa sytuacji biednych, małych gmin. O tych sześciu postulatach dyskutowaliśmy z partiami opozycyjnymi przez pięć miesięcy. A efekt tych rozmów znalazł się w deklaracji.

Czy samorządowcy z ruchu nie boją się, że PiS będzie chciał ich w jakiś sposób ukarać za to wsparcie opozycji?

Już bardziej PiS nas karać nie może, niż to robił do tej pory. Nie znaczy to jednak, że z tym rządem nie rozmawiamy. Prowadzimy dialog, na przykład, w sprawach pandemii, czy związanych z Ukrainą. I tu udaje nam się w wielu tematach uzgodnić wspólne stanowisko. Jednak zwłaszcza w przypadku uchodźców nam zależy na rozwiązaniach docelowych. Stąd nasza propozycja Samorządowego Okrągłego Stołu we Wrocławiu. Przygotowujemy białą księgę, którą w najbliższych dniach złożymy na ręce pana prezydenta i pana premiera, a także w Sejmie i Senacie. Uważamy, że powinniśmy z rządem rozmawiać, ponieważ jesteśmy jednym państwem.

Intuicja podpowiada mi, że powinna być jedna lista wyborcza. Ale może intuicja Władysława Kosiniaka-Kamysza czy Szymona Hołowni, którzy uważają, że powinny być dwie listy, jest lepsza.

Jacek Karnowski / prezydent Sopotu

Ruch „Tak! Dla Polski" to tylko część samorządów. Są jednak samorządowcy, którzy nie wyobrażają sobie współpracy z opozycją.

Próbowaliśmy bardzo długo sami bronić niezależności samorządu, tłumaczyć rządzącym jak ważna jest rola wspólnot lokalnych, co szczególnie widać teraz w czasie kryzysu uchodźczego. Jednak wiele gmin jest u kresu wytrzymałości finansowej. I nam programowo jest zdecydowanie bliżej do opozycji, która szanuje praworządność, demokrację i wartości europejskie. Oczywiście mamy pewną, ale niewielką grupę samorządowców, którzy popierają ten rząd. Ich prawo. Ale z nimi też rozmawiamy i wiemy, jak im naprawdę trudno.

To, że liderzy czterech partii opozycyjnych potrafili się porozumieć w sprawie samorządności dobrze prognozuje na przyszłość?

Intuicja podpowiada mi, że powinna być jedna lista wyborcza. Ale może intuicja Władysława Kosiniaka-Kamysza czy Szymona Hołowni, którzy uważają, że powinny być dwie listy, jest lepsza. Intuicja to jedno, natomiast powinniśmy się nie tylko nad tym poważnie zastanowić, ale dokonać analizy w każdym okręgu i wtedy podjąć decyzję. Jeżeli jednak opozycja nie będzie miała stycznych punktów i do wyborów pójdzie z trzema albo z czterema listami, to znowu je przegra.

I samorządy przegrają, przynajmniej te z ruchu „Tak! Dla Polski".

Przegrają mieszkańcy. Bo wtedy to w Warszawie będzie się decydować o każdej złotówce, wydanej w Sopocie, Sosnowcu, Wieliczce, Wrocławiu czy innym mieście. To już nie będzie samorządność realna tylko fasadowa. My nie chcemy być naczelnikami miast z nadania partyjnego, ludźmi, którzy tylko noszą ozdobne łańcuchy na szyi. Tylko chcemy mieć realny wpływ na życie naszych miast i razem z naszymi mieszkańcami decydować o ich przyszłości.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama