Wędrująca kolekcja „Arcydzieła sztuki polskiej” powstała z inicjatywy pierwszego dyrektora Muzeum Śląskiego, Tadeusza Dobrowolskiego (1899-1984). Pozyskiwał on dzieła cenionych malarzy, chcąc zrealizować zamysł przybliżenia sztuki i kultury polskiej na odzyskanym po I wojnie światowej Śląsku.
Na wystawie jest autoportret młodego Tadeusza Dobrowolskiego. Warto się przyjrzeć. Potrafił malować! Nic dziwnego, wszak uczęszczał na kurs malarstwa prowadzony przez samego Józefa Mehoffera. Jego obrazy były wielokrotnie nagradzane. Zachwycał.
- Odstąpił od malowania, widocznie poczuł, że historia sztuki – bo z pasją postanowił poświęcić się muzealnictwu - jest ważniejszym wyzwaniem – mówi Joanna Szeligowska, kustosz z Muzeum Śląskiego w Katowicach. - A, co warto podkreślić, kiedy zajął się organizowaniem przedwojennego Muzeum Śląskiego nie miał nawet 30 lat! Młody, ale już doświadczony człowiek, z ogromną wiedzą. Dzieła, które udało mu się dla muzeum zgromadzić, tylko potwierdzają jego kompetencje.
Jak udało się Tadeuszowi Dobrowolskiemu zgromadzić tak wspaniałą kolekcję?
- To była specyficzna sytuacja – mówi Joanna Szeligowska. - Po odzyskaniu niepodległości Katowice znalazły się po stronie polskiej i wtedy to Michał Grażyński, ówczesny wojewoda doszedł do wniosku, że dobrze byłoby stworzyć taką placówkę kulturalną, która będzie mówiła o polskości Śląska. Zorganizowanie muzeum powierzono właśnie Tadeuszowi Dobrowolskiemu. Co ważne, Śląsk miał wtedy autonomię finansową, więc na budowanie kolekcji można było przeznaczyć naprawdę duże pieniądze. Kolekcja powstała błyskawicznie, wpływ miał na to z pewnością fakt, że Dobrowolski był też konserwatorem wojewódzkim regionu, a zatem świetnie był zorientowany, gdzie szukać wielkiej klasy obiektów sztuki. To, co pokazujemy w Gdańsku to ledwie część jego zbiorów, wiele z tych prac to już efekt starań muzealników, którzy działali po drugiej wojnie. Ale dzieła zebrane przez Dobrowolskiego to perełka tej kolekcji. Gromadził je w myśl idei: „Monografia Śląska na tle syntezy ogólnopolskiej”. Jednak malarstwo, które kolekcjonował nie było li tylko śląskie, to było po prostu wielkie malarstwo polskie.
Na wystawie zobaczymy dwa pierwsze obrazy kolekcji, słynne dzieła: „Ostafi Daszkiewicz” Jana Matejki i „Szypry” Jacka Malczewskiego.
- Tytuł „Wędrująca kolekcja” charakteryzuje losy Muzeum Śląskiego, bo też wszystkie te dzieła z pasją gromadzone przez Dobrowolskiego nigdy do wspaniale wyposażonego, nowoczesnego budynku przedwojennego muzeum w Katowicach nie trafiły – tłumaczy Joanna Szeligowska. - Tuż przed otwarciem placówki wybuchła wojna. Kolekcja najpierw powędrowała do Lublina, gdzie próbowano ją ukryć i zabezpieczyć, niestety Niemcy przechwycili transport i zawieźli obrazy do niemieckiego Bytomia. Tam przeczekały do lat 80... Potem, na ...30 lat, kolekcja znalazła tymczasową siedzibę w budynku hotelu, który został zaadoptowany tylko do potrzeb muzeum. W końcu doczekaliśmy się nowego gmachu, który niejako daje nowe życie nieistniejącej już kopalni. Węgiel zastąpiły dzieła sztuki. Wędrująca kolekcja, długo nie umiała znaleźć swojego miejsca, miejmy nadzieję, że to już jej ostatnia siedziba.
Dzięki temu, że wystawa „wędruje” możemy zobaczyć ją w Gdańsku. Będzie na pewno atrakcją nie tylko dla mieszkańców, ale i przybywających tu latem turystów. Nie tylko dla znawców sztuki, ale zwłaszcza dla tych, którzy wielkie dzieła ujrzą na własne oczy po raz pierwszy. Jak oglądać tę wystawę, od czego zacząć? Od Matejki? Malczewskiego? Może Kossaka?
- Próbuję poprowadzić zwiedzających ścieżkami wystawy – zapowiada kustosz Muzeum Śląskiego. - Każdej z sal wystawowych nadałam nazwę, bo też każda opowiada o innym motywie tej kolekcji, a więc: „Tradycja i historia - wzajemne przenikanie” z dziełami Matejki oraz Juliusza i Wojciecha Kossaków. „Fantazji czar - sztuka w przenikaniu mistycznych znaczeń” prezentuje m.in. obrazy Jacka Malczewskiego i Wlastimila Hofmana. Kolejna sala, czyli „Portretów i pejzaży malowanie” to czas wyciszenia. Zgromadziliśmy kameralne pejzaże, czy intymne, nostalgiczne portrety Olgi Boznańskiej i Jana Stanisławskiego. Ostatnia odsłona to wspomnienie dawnej Polski z dworkami szlacheckimi, widokami, portretami dzieci z jednej strony i pejzażami wiejskimi z drugiej, zderzenie dwóch polskich rzeczywistości. Tu warto zwrócić uwagę na obrazy Józefa Chełmońskiego oraz Leona Wyczółkowskiego. Każdy w tej różnorodności na pewno znajdzie coś, co zachwyci go szczególnie.
Zachwyci tu wszystko. Nie tylko słynne obrazy, ale i ... niezwykłe ramy, w jakie je oprawiono. A i sama ekspozycja.
Wystawa czynna do 2 października.
Napisz komentarz
Komentarze