Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Dni Kaszubskie to między innymi rozmowa [nl] o kaszubskich kulinariach

Dni Kaszubskie, których doświadczamy za sprawą Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Gdańsku, przyniosły kilka ciekawych prezentacji, a także dyskusji wyjaśniających zawiłości związane z regionem. Jedną z nich była dyskusja o kaszubskiej kuchni, która miała miejsce w niedzielę, 19 czerwca na placu przy kładce na Ołowiankę, gdzie namioty rozłożyli koła gospodyń wiejskich oraz wytwórcy żywności i napitków wzorujących się na tradycyjnych.
Gdańskie Dni Kaszubskie
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Czego można się dowiedzieć z tej publicznej debaty o kaszubskich kulinariach?

Przede wszystkim tego, że kuchnia kaszubska, jak niewiele innych kuchni regionalnych w Polsce, poddawana była na przestrzeni ostatniego stulecia licznym wpływom.

  • A to wyzwolenie spod panowania niemieckiego i przyłączenie regionu po latach niewoli do II RP, z czym wiązało się nie tylko rozstanie z administracją niemiecką, ale również pojawienie się nowej administracji polskiej, której przedstawiciele często trafiali na Kaszuby z bardzo odległych zakątków kraju. Oczywiście, w przypadku tej migracji w większości były to „transfery” pojedynczych osób, które bywało, że zakładały rodziny, wiążąc się z mieszkańcami regionu.
  • A to wielka ucieczka Niemców, często sąsiadów w 1945 roku, i wyzwoleńcza wizyta armii z czerwoną gwiazdą na hełmach, a finalnie przeniesienie na teren Pomorza całej rzeszy osób, które po utracie swoich domów, choćby w 1944 roku w Warszawie, szukały dla siebie nowego miejsca na ziemi, czy też osób, które opuściły ziemię wileńską, uciekając przed represjami, a finalnie również mieszkańców wschodniej Galicji, którzy na Pomorze trafili w ramach akcji Wisła. Każda z nowo napływających grup przynosiła swoje preferencje żywieniowe.

PRZECZYTAJ TEŻ: Kaszubi opanowali gdańską Ołowiankę

  • A to budowa nowych elit ludu pracującego miast i wsi, a w konsekwencji założenie zakładowych stołówek i narzucenie branżowych norm, prowadzących do tego, że kiełbasa miała mieć ten sam skład w każdej części kraju, a śledź zanurzony w czerwonej oleistej cieczy miał być śledziem po kaszubsku.
  • A to przemiany ustrojowe i gospodarcze, które sprawiły, że to do nas zza wschodniej granicy przyjeżdżano na saksy. Oczywiście, liczba pracowników ze wschodu pojawiających się u nas na przełomie wieków nie była tak duża, by wpłynąć na preferencje kulinarne, ale już koniec lat 20-tych tego wieku każe pytać się o to, czy w kuchni bytowskiej najbardziej reprezentatywnym produktem nie jest pierożek ukraiński wykonany przez kogoś z tysięcy pracowników jednego z największych zakładów regionu. Kryzys roku 2022 sytuację taką jeszcze pogłębił.

Tak, kuchnia kaszubska 2022 jest tyglem kaszubsko-polsko-niemiecko-prusko-rosyjsko-ukraińskim. I ta jednogarnkowa potrawa polewana jest jeszcze sosem hanzeatyckich tradycji Gdańska.

Kuchnia kaszubska to kuchnia biedna?

Oczywiście, kuchnia dalekich wybudowań, w których rzeczywiście pracowano, więc i żywiono się wedle zegara biologicznego, bo wyprawa do sklepu kolonialnego w większej wiosce lub pobliskim miasteczku odbywała się raz na jakiś czas, mogła być biedna. Biedna wedle współczesnych kryteriów, bo, wbrew pozorom, mieszkańcy wsi byli bardzo pragmatycznie i zmyślnie przygotowani do życia w zgodzie z naturą. To, że nie jedli pizzy lub steków, nie oznacza, że byli ubodzy i zacofani. Inne były po prostu preferencje i trendy żywieniowe.

Warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, że, jadąc na targ do pobliskiego miasteczka, gospodarz mógł się zaopatrzyć, za sprawą sprawnie działających kolei, w nieskończenie wiele dóbr, nie tylko praktycznych, ale i luksusowych. Obok, bowiem, wyrobów miejscowych, które oczywiście miały swoją renomę, można było dostać, jak w Wejherowie 20 grudnia 1924 roku, astrachański kawior, francuskie szampany i koniaki, brabandzkie sardynki, a także wszelkich rodzajów cytrusy.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Tak, życie 100 lat temu było zupełnie inne. Dywersyfikacja statusów społecznych i ról odgrywanych w życiu była powszechna. Dziś, gdy nastąpiło zunifikowanie społeczeństwa, jest inaczej. Do tej przywołanej przed chwilą pizzy prawo ma ten, który mieszka w Gdańsku, ale i ten w malutkim wybudowaniu, głęboko w Borach Tucholskich. Warto o tym pamiętać i nie stosować jako uniwersalnego klucza, zwanego wytrychem, tezy, że było biednie. Ba, nie trzeba wręcz się samemu spychać do kąta, twierdząc, że kaszubskie pożywienie to głównie ryby i grzyby, kartofle i kasza. Bez wskazania, co z nich można zrobić, jak wiele ciekawych dań wyczarować, nie należy podejmować dyskusji.

O kuchni kaszubskiej można mówić godzinami, choćby dlatego, że kaszubski słownik pojęć, nazw potraw liczy około 800 pozycji. Pytaniem jest więc to, czy my tak na serio znamy wzorzec kuchni kaszubskiej, czy tylko kilka dań pamiętanych z domu? Dań, które mogą się różnić znacząco od podobnych dań na Gochach czy Kosznajdrach. Dla przykładu, kto na Nordzie wie o ciszce, która jest choć do pewnego stopnia daniem będącym dowodem na to, że kartofle i kasza były podstawą pożywienia ludności kaszubskiej, to jednak odpowiednio zrumieniona i podana z sosem z prawdziwków, duszonym mięsem wołowym naszpikowanym słoniną, jest wspaniałym jedzeniem. Kto na południu regionu jada zaś smaczny rosół rybny na flądrach specjalnie ususzonych na drutach rozwieszonych na wbite w piaszczyste brzegi palach. Region niby tak mały, ale tak bardzo zróżnicowany.

PRZECZYTAJ TEŻ: Fischmarkt, czyli wielki powrót rybaków do Gdańska

Nie mniej, nie należy poprzestawać, a nawet, wręcz przeciwnie, należy zbierać wszelkie relikty kaszubskiej kultury kulinarnej i je zapisywać, by za kilka lat nie okazało się, że wyszukiwarki internetowe wskażą wyłącznie na kaszubskie pierogi lub kaszubską pizzę.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama