Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Rankingi a rzeczywistość. Mieszkańcy wiedzą, w jak bogatej gminie żyją?

Resort finansów systematycznie publikuje wskaźniki dochodów podatkowych w przeliczeniu na jednego mieszkańca dla poszczególnych samorządów. Według nich w województwie pomorskim wszystkich bije na głowę Krynica Morska, krajowym liderem pozostaje niedościgniona gmina Kleszczów. Tylko czy dla mieszkańców - nawet zainteresowanych gmin - owe wskaźniki mają jakiekolwiek znaczenie?
Rankingi a rzeczywistość. Mieszkańcy wiedzą, w jak bogatej gminie żyją?
Krynica Morska z lotu ptaka - tutejszy samorząd według wskaźników jawi się jako najbardziej zamożny w województwie pomorskim

Autor: UM Krynica Morska

Ranking zamożności gmin, powiatów i województw sporządzany na podstawie owych wskaźników jest wyczekiwany przez samorządowców i uważnie studiowany. Przecież każdy chciałby zarządzać gminą, plasującą się w takiej klasyfikacji wysoko. Lista gmin jest długa, liczy bowiem 2477 pozycji. Na samym dole tzw. czerwoną latarnią pozostaje gmina Potok Górny w województwie lubelskim. Zresztą końcówka tego rankingu to przeważnie gminy z podkarpackiego, świętokrzyskiego, podlaskiego, mazowieckiego i wspomnianego lubelskiego. Liderem pozostaje od lat gmina Kleszczów, którą „winduje” elektrownia w Bełchatowie. Dla porównania, w roku 2022 wskaźnik G (jak jest obliczany, o tym za chwilę) tej gminy wynosił 29704 złote (w tym roku przekroczył już 32 tysiące), natomiast druga na liście gmina Kobierzyce w woj. dolnośląskim mogła się wykazać kwotą „zaledwie” 8124 złote. Używamy cudzysłowu, bowiem dla ogromnej większości samorządów osiągnięcie takiego wskaźnika pozostaje marzeniem nie do spełnienia. Dla porównania, gmina Potok Górny osiągnęła tylko 541 złotych.

Czym jest ów magiczny wskaźnik G? Zgodnie z ustawą o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, wskaźnik G dla każdej gminy oblicza się dzieląc kwotę dochodów podatkowych (np. z podatku od nieruchomości, rolnego, leśnego, od środków transportowych, od czynności cywilnoprawnych, wpływy z CIT i PIT) za rok poprzedzający rok bazowy przez liczbę mieszkańców gminy. To wyjaśnia fenomen gminy Kleszczów, gdzie ogromne wpływy podatkowe z elektrowni dzielone są na stosunkowo niewielką liczbę mieszkańców.

Po co w ogóle obliczany jest wskaźnik G? Decyduje przede wszystkim o tym, czy dany samorząd będzie musiał zapłacić tzw. janosikowe. Jeżeli wskaźnik przekracza 150 procent średniego dochodu podatkowego wszystkich gmin w Polsce, dana jednostka musi oddać część swojego dochodu, podzielić się z biedniejszymi niczym słynny harnaś Janosik. Jeżeli wskaźnik jest niższy, otrzymuje z owego janosikowego dodatkowe środki. Jak podaje resort finansów, wskaźnik gminny dla kraju (nazywany Gg) wynosi 2246,66 zł.

Centrum Mikołajek Pomorskich - miejscowość wcale nie wygląda na stolicę jednej z najmniej zamożnych gmin na Pomorzu, jak pokazują wskaźniki

Skoro wiemy już, jak wyliczany jest wskaźnik G, warto prześledzić ile wynosi on dla poszczególnych gmin naszego województwa. Absolutnym liderem pozostaje Krynica Morska z kwotą 5901,03 zł. Na drugim miejscu gmina Cedry Wielkie – 4400,02 zł; na trzecim gmina Kolbudy – 3911,04, na czwartym Łeba – 3766,84, na piątym Sopot – 3735,19; na szóstym Ustka – 3503,31; siódme miejsce zajmuje Gniewino – 3358,26 zł; ósme Kwidzyn – 3335,69; dziewiąte Kosakowo – 3304,03; dziesiąte Gdańsk – 3249,61. Wskaźnik powyżej 3 tysięcy złotych mają jeszcze Słupsk, Pruszcz Gdański, Władysławowo i Kobylnica.

A po przeciwnej stronie? Na rok 2023 najniższy wskaźnik G ma gmina Sadlinki w powiecie kwidzyńskim – 967,17 zł. Jedyna ze wskaźnikiem poniżej tysiąca złotych. Nieznacznie próg ten przekraczają gminy Stary Targ, Ryjewo, Debrzno i Mikołajki Pomorskie. Jeszcze w ubiegłym roku to właśnie Mikołajki Pomorskie zajmowały najniższe miejsce w ogólnokrajowym rankingu – dopiero 2353. na 2477 sklasyfikowanych gmin. Wtedy gmina mogła się pochwalić wskaźnikiem zaledwie 863,96 zł. Na 2206. miejsca znajdowała się wtedy gmina Sadlinki. Dla porównania czołówki – na 22. pozycji klasyfikowano Krynicę Morską, na 49. miejscu gminę Cedry Wielkie, w pierwszej „setce” ogólnokrajowej mieściły się jeszcze gminy Kolbudy, Sopot, Ustka i Łeba.

Skąd fenomen Krynicy Morskiej? 

- Wyjaśnienie jest proste. Mamy tak naprawdę niewielu mieszkańców, wystarczy przyjechać do nas zimą, żeby zobaczyć puste ulice. Krynica jest postrzegana przez pryzmat letniego wypoczynku, kiedy przybywają tutaj tysiące ludzi. Wpływy podatkowe są spore, mieszkańców niewielu, to i wskaźnik wysoki – komentuje Adam Ostrowski, burmistrz Krynicy Morskiej.

Zarazem przyznaje, że ów magiczny wskaźnik nie ma widocznego przełożenia na sytuację samorządu. Dominują dziś zasady finansowania projektów, w których ogromne znaczenie ma dysponowanie pieniędzmi na wkład własny.

Krynica jest postrzegana przez pryzmat letniego wypoczynku, kiedy przybywają tutaj tysiące ludzi. Wpływy podatkowe są spore, mieszkańców niewielu, to i wskaźnik wysoki

Adam Ostrowski / burmistrz Krynicy Morskiej

Gorzej przedstawia się sytuacja od strony „janosikowego”. Wystarczy porównać wskaźniki by spostrzec, że dochodami podatkowymi trzeba będzie się niestety podzielić. Jeszcze dwa lata temu tutejszy samorząd musiał wpłacić do budżetu blisko pół miliona złotych. Jak będzie w tym roku? Burmistrz Ostrowski liczy że mimo wszystko janosikowego płacić nie będzie trzeba, zwłaszcza że budowa przekopu Mierzei Wiślanej i trwające remonty dróg mocno utrudniły dojazd turystów, nie mówiąc już o stratach spowodowanych pandemią.

Doświadczeni samorządowcy nauczyli się nie zwracać większej uwagi na ogłaszane przez resort finansów wskaźniki, lecz szukać źródeł finansowania gdzie się tylko da. Wskazują, że wprowadzenie Polskiego Ładu i odejście od wcześniejszych zasad finansowania spowodowało kompletny chaos. Trudno jest planować inwestycje, kiedy nie wiadomo na co można liczyć i kto z jakim czekiem przyjedzie. Zwłaszcza w obliczu nadchodzących wyborów.

- Rząd dzieli pieniądze po uważaniu – ocenia Józef Sarnowski, wieloletni radny, dziś członek Zarządu Województwa Pomorskiego. - Jedni dostają grosze, inni wręcz za dużo, czego nie są w stanie zagospodarować. Choćby gmina Sztum, która dostała 4,5 miliona złotych z Polskiego Ładu, kiedy pozostałe gminy powiatu sztumskiego chyba łącznie dziesięć razy tyle. A to Sztum jest stolicą powiatu, z największą liczbą ludności. Pieniądze są przyznawane bez żadnych konkretnych kryteriów, z wyraźnym podtekstem politycznym i przedwyborczym. Można zadać pytanie, czy ktoś w ogóle patrzy na te wskaźniki Ministerstwa Finansów? Trudno mieć pretensje do włodarzy gmin, że przyjmują pieniądze kiedy ktoś je przyznaje. Działają przecież dla dobra swoich mieszkańców. Tylko ten bałagan nikomu nie służy – podkreśla J. Sarnowski.

Z jego zdaniem zgadza się Maria Pałkowska-Rybicka, wójt Mikołajek Pomorskich, jeszcze rok temu „pomorskiej czerwonej latarni” rankingu wskaźnika G. Podkreśla, że wpływu tego wskaźnika nie odczuwa wcale.

- Właściwie pozostał tylko przy punktacji wniosków o dofinansowanie projektów unijnych, kiedy większą liczbę punktów mogą otrzymać gminy z niższym wskaźnikiem, to bywa decydujące. Lecz w przypadku innych projektów, kiedy ubiegamy się o dofinansowanie, mam wrażenie że nikt na to nie zwraca uwagi – ocenia wójt Mikołajek Pomorskich.

Mikołajki Pomorskie czy Sadlinki to przykłady gmin, które ten magiczny wskaźnik mocno krzywdzi. Gminy pracowite, starające się iść naprzód w wielu dziedzinach, za to kompletnie pozbawione przemysłu, który przynosiłby wpływy z podatków. W Krynicy Morskiej są tysiące turystów, w Sadlinkach czy Mikołajkach rolnictwo. No i potem wychodzi na to, że mamy najbiedniejsze gminy, które tak naprawdę wcale nimi nie są.

Józef Sarnowski / Zarząd Powiatu Województwa Pomorskiego

Mieszkańcy zarówno Mikołajek Pomorskich jak i Sadlinek nie mają pojęcia ani o wskaźniku G ani o rzekomej biedzie, jaka ma panować w ich gminach. W obu miejscowościach o wskaźnik pytaliśmy po dziesięć osób, nikt o tym nie słyszał. Oczekiwania mają konkretne. Mikołajczanie chcieliby lepszego skomunikowania autobusowego z innymi gminami, w Sadlinkach wypatrują wznowienia kursowania pociągów na linii Kwidzyn – Gardeja.

- Przecież u nas wcale nie jest ubogo! - obrusza się mężczyzna przedstawiający jako Zygmunt, napotkany w centrum Mikołajek Pomorskich. - Ktoś sobie w Warszawie zaplanował jakiś ranking, tylko że co innego liczby, co innego przyjechać i na własne oczy zobaczyć.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama