Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Makurat Serwis Audi w Gdańsku

Tczewianie dotarli z pomocą do Donbasu. Wsparcie trafiło m.in. do szpitali

Ekipa #Tczew dla Ukrainy powróciła z 26. transportu humanitarnego. Tym razem z pomocą dotarli do Donbasu, a konkretnie do miejscowości wokół Bachmutu – do Konstantynówki i Czasiw Jaru. Przejechali około 4400 km. Wsparcie trafiło zarówno do szpitali, jak i do cywilnej ludności.
Tczewianie dotarli z pomocą do Donbasu. Wsparcie trafiło m.in. do szpitali

Autor: Tczew dla Ukrainy

Za trójką tczewian jest chyba najtrudniejszy z dotychczas zrealizowanych transportów humanitarnych na teren Ukrainy objęty działaniami wojennymi. 

- Ten transport był naprawdę trudny - mówi Łukasz Brządkowski, uczestnik wyprawy z pomocą do Ukrainy. - Dotarliśmy do miejsca, gdzie sytuacja jest bardzo trudna. Rosjanie zajęli większą część Bachmutu. My byliśmy w wioskach pod Bachmutem. Mocno dało się odczuć, że jednak Rosjanie powoli spychają Ukraińców. Jeżeli chodzi o morale ukraińskich żołnierzy, to oni oczywiście będą bić się do końca. Jednak oni też rozumieją, że sytuacja jest bardzo trudna. W tych wszystkich miejscach, miejscowościach zostało już tak naprawdę niewielu cywilów. Ale nawet w takich miejscach to zazwyczaj chociaż kilkaset osób, którym trzeba pomóc. Wiele z tych osób, to osoby starsze, które mówiły nam, że one się tu urodziły, tu chcą umrzeć. To jest ich miasto, ich wieś i nie wyobrażają sobie życia gdziekolwiek indziej. Dużo jest takich osób, które chcą zostać, bo może ich dom nie zostanie zniszczony, może ich nikt nie zabije, ale dla nas te tłumaczenia z perspektywy ciągłego ostrzału artyleryjskiego, były raczej nieprzekonywujące. 

Tczewianin podkreśla, że na terenie, do którego dotarli z pomocą bardzo zniszczona jest infrastruktura. I to nie tylko w wyniku uderzeń wojsk rosyjskich, ale i ze względu na to że cała pomoc idzie różnymi drogami. Te drogi też są mocno poniszczone.

- Widzieliśmy tam więcej pojazdów wojskowych niż cywilnych - mówi Łukasz Brządkowski. - Drugą bardzo trudną sprawą dla osób, które pozostały w swoich domach są ceny żywności. Jeżeli gdzieś na zapleczu frontu nawet funkcjonują jakieś sklepy, to żywność jest wielokrotnie droższa niż w miejscach położonych daleko od linii frontu. Bardzo utrudniony jest dostęp do wszelkich specjalistów - lekarzy, ogólnie do służby zdrowia. Często osoby, którym rozdawaliśmy żywność  pytali o lekarstwa na serce, na astmę, czy inne leki wymagające specjalnego leczenia. My takich dla ludności cywilnej nie posiadamy. Wszystkie takie medykamenty zawsze przekazujemy szpitalom. Mieszkańcom wydajemy jedynie te "popularne" leki, np. przeciwbólowe.

W miejscowościach, do których tym razem dotarli nie ma bieżącej wody, nie ma gazu, nie ma prądu. Funkcjonują tam jedynie punkty pomocy, gdzie można przyjść, wypić herbatę, czy naładować sobie telefon. 

- W tych miejscach działają agregaty prądotwórcze - mówi pan Łukasz. - Ogólnie te miejscowości wydają się wymarłe, ale po choćby rurach wystających z piwnic, można się domyślać, że tam nadal przebywają ludzie. Sytuacja jest bardzo zła. Wszyscy czekają na kontrofensywę wojsk ukraińskich, że żołnierze odbiorą Rosjanom chociaż część ukraińskiej ziemi. Czekają na to jak na zbawienie. Jeżeli uda się wojskom ukraińskim odsunąć Rosjan chociaż na odległość rażenia artylerii, to ludność cywilna będzie mogła odetchnąć. Życie powoli wróci do normalności.

Ostatni z transportów humanitarnych odbył się w dniach 10 – 15 kwietnia. Jego organizatorem ponownie był Tczew dla Ukrainy. Celem był Donbas, a konkretnie miejscowości wokół Bachmutu – Konstantynówka i Czasiw Jar. Oprócz stałego zespołu Łukasz Brządkowski i Tomasz Brzyski, drugim samochodem pojechał Artur Dziarski. 

- Dzięki współpracy przewieźliśmy łącznie: 60 kartonów z żywnością, 5 z artykułami higienicznymi, 15 z pomocą dla obrony terytorialnej, 15 kartonów z lekami i medykamentami dla szpitali, 10 kartonów świec okopowych, 500 litrów płynu dezynfekującego i 25 worków ubrań - mówi Łukasz Brządkowski. - Zabraliśmy również 30 butli gazowych i palników, które po napełnieniu na Ukrainie rozdaliśmy mieszkańcom Czasiw Jaru. Dzięki temu mieszkańcy nie muszą przygotowywać posiłków na ogniskach pomiędzy blokami, narażając się na ostrzał rosyjski. Dodatkowo zakupiliśmy i rozdaliśmy kilkadziesiąt 5-litrowych baniaków z wodą, ponieważ w przyfrontowych miejscowościach gdzie brak bieżącej wody. W drodze powrotnej zabraliśmy do domu Andrieja, żołnierza którego służba na froncie się zakończyła.

Był to już 26. transport humanitarny, w trakcie którego #Tczew dla Ukrainy przejechał 4400 km. Pomoc w przygotowaniu transport zaoferowali: Towarzystwo Przyjaźni Tczew - Witten (wsparcie finansowe), Przychodnia Rogowscy (środki medyczne), Eurocash Cash & Carry Kwidzyn (płyny do dezynfekcji), Chorus Nepomucensis (dary rzeczowe), Hotel nad Wisłą & Gościniec (użyczenie auta na transport humanitarny), ARC-STUDIO (transport towarów do siedziby #Tczew dla Ukrainy), Flex - Poland (kartony do pakowania).

- Łącznie, od początku wojny, przewieźliśmy na terytorium Ukrainy 2500 kartonów wsparcia o wadze łącznej około 46 ton - mówią organizatorzy wsparcia dla Ukrainy. - Pokonaliśmy do tej pory ponad 40 tys. km.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka