Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Tusk i Duda w USA. Czy premier usiadł na kanapie?

Co osłonięto mgłą tajemnicy w czasie wizyty polskiego prezydenta i premiera w Białym Domu? O tym, czego nie chcieli nam pokazać politycy, mówi dr Janusz Sibora, specjalista od protokołu dyplomatycznego.
Andrzej Duda Joe Biden Donald Tusk

Autor: Krystian Maj | KPRM

Media donoszą o dyplomatycznej wpadce podczas wizyty prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska podczas spotkania z prezydentem Joe Bidenem. Co się stało?
Politycznie wizyta była poprawna, jeśli jednak chodzi o protokół - pozostawia wiele do życzenia. Przyjęto rozwiązania protokolarne, które ukryły istotną część wizyty. Wydaje się, że tak strona amerykańska, jak i polska nie wszystko chciały nam pokazać. Co ciekawe, zostało to skrzętnie przemilczane przez polityków. Tak gości, jak i gospodarzy. Kiedy ukazała się informacja o wizycie pytano mnie, jakie  w czasie tej bardzo nietypowej wizyty - prezydent i premier jednocześnie w Biały Domu - zostaną przyjęte rozwiązane protokolarnie.

Gdzie tkwił problem?
Dokładnie znamy scenariusz wizyt prezydentów i królów z całego świata w Białym Domu. Ta wizyta była jednak nietypowa. Podobno jej formułę wymyślił ambasador Mark Brzezinski. Aczkolwiek zapewne nie tak wcześnie dowiemy, czy Amerykanie chcieli początkowo zaprosić tylko prezydenta Dudę, a zaprotestował premier Tusk, czy też zamierzali zaprosić Tuska, a zaprotestował Duda. Protokolarnie wypadało - mimo braku chemii politycznej - zaprosić najpierw polskiego prezydenta, gdyż amerykański prezydent gościł już dwa razy w Polsce. Moim zdaniem premier tupnął, że też chce jechać. Brzezinski to wyczuł, napisał do Departamentu Stanu, korespondencja trafiła do Białego Domu i wymyślono taką nietypową, dziwną formułę.

To ewenement?

Nie pamiętam, by np. kanclerz Niemiec i prezydent tego kraju zapraszani byli razem. Kiedy usłyszałem o wspólnym zaproszeniu naszego prezydenta i premiera, zacząłem zastanawiać się, jak to zostanie rozwiązane. Czy pojawią się małżonki obu panów, czy będzie to celebrowanie 25. rocznicy naszej obecności w NATO, czy zostaną wręczone upominki. Ostatecznie wizyta ta miała charakter roboczy.  Powitanie było skromne i też nietypowe. Podczas poprzednich wizyt Andrzeja Dudę witał osobiście prezydent Trump. Teraz, jako osoba niższa rangą prawidłowo najpierw przyjechał premier. Potem, zgodnie z zasadami protokołu, przybył wyższy rangą prezydent Duda. Natomiast nie zobaczyliśmy, kto ich powitał. Na pewno nie był to prezydent Biden. Następnie przekazano komunikat, że przez pół godziny goście przygotowują się do spotkania z prezydentem. I nagle pojawiła się informacja o zmianie sali obrad plenarnych na większą, w innym miejscu, ponieważ obie delegacje były nieco większe. 

Wizyta mieć miała uroczysty, rocznicowy charakter. 
Brakowało bezpośredniego, wizualnego odniesienia do rocznicy, którą celebrowano. Mówimy o wejściu do NATO. Ceremoniał wojskowy powinien zostać w jakiś sposób wyeksponowany. Chyba zapomniano też o Madeleine Albright i profesorze Bronisławie Geremku. Przed 25 laty to oni byli głównymi architektami tego dyplomatycznego sukcesu. Należało umieścić w jednej z sal konferencyjnych ich portrety. To wyraz pamięci i szacunku. Pani sekretarz stanu wybrała datę uroczystości. 12 marca 1947 r. Truman wygłosił słynne orędzie, w którym mówił o globalnej roli USA i powstrzymaniu komunizmu. Przyniesiono też z muzeum stół, na którym podpisywał on ustawę o pomocy dla Grecji. Pamiętajmy, iż kobiety są świetne w dyplomacji i mają na tym polu duże osiągnięcia.

CZYTAJ TEŻ: Dragon-24. Wojska NATO ćwiczyły na Pomorzu! Pierwsze takie manewry

Było to największe protokolarne potknięcie? 

Tak. Czekałem też na to, jak prezydent USA i jego goście usiądą w Gabinecie Owalnym. Pamiętamy ikoniczne zdjęcia przy kominku, gdzie zgodnie z zasadą po prawej stronie prezydenta zasiada jego najważniejszy gość. W tym przypadku - prezydent Duda. Zastanawiałem się, gdzie w tej sytuacji usiądzie premier Tusk. Było to największe protokolarne wyzwanie. Można było dostawić drugie krzesło po lewej stronie prezydenta Bidena. Można też było, zgodnie z precedencją, obu politykom przygotować dwa fotele po stronie prawej. Inne rozwiązanie jest takie, że jeśli przyjeżdża prezydent z małżonką, to panowie siadają na krzesłach, a pierwsza dama zajmuje miejsce na kanapie. I zastanawiałem się, czy Tusk siądzie na kanapie, czy dostawią mu krzesło? Bardziej eleganckie byłoby krzesło. Głośno było o afroncie, jak spotkał szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen podczas spotkania w Ankarze. Prezydent Turcji Recep Erdogan znany jest z tego, ze nie szanuje kobiet w polityce. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel usiadł obok Erdogana na fotelu, a von der Leyen została usadzona kilka metrów od nich na kanapie. Był to wielki skandal.

(fot. Krystian Maj | KPRM)

I jak to rozwiązano w Białym Domu?
Rozwiązaniem był... brak zdjęć z rozmów w Gabinecie Owalnym, do którego nie wpuszczono dziennikarzy. Do chwili obecnej mamy stamtąd tylko trzy fotografie stojących mężczyzn. Na pierwszym jest Biden z Tuskiem przy biurku na tle okna, na drugim Biden z Dudą w tym samym układzie na tle okna, a na trzecim - trzej politycy na tle okna. To wszystko. O tym spotkaniu praktycznie nie powiedziano nic. Wydaje się, że ostatecznie krzesła nie dostawiono i Tusk siedział na kanapie, na miejscu zwyczajowo zajmowanym przez pierwsze damy. Polityka dzisiaj to wizualny teatr. Takie zdjęcie nie wygląda najlepiej. Moim zdaniem strona polska zaakceptowała decyzje służb protokolarnych Departamentu Stanu i Białego Domu. Amerykanie nie chcieli eksperymentować z trzecim krzesłem przy kominku. Nie chcieli tworzyć precedensu. I dziś jest wokół tego zmowa milczenia. Zgadzam się też z prof. Zbigniewem Lewickim, że my w ogóle o tej wizycie mało wiemy.

Przynajmniej wiemy, że w sprawach bezpieczeństwa kraju między prezydentem a premierem panuje zgoda.
Zgoda, moim zdaniem, jest sztuczna. Przypomina nasze narodowe godzenie się przy wigilijnym opłatku, po czym wszyscy zaraz zaczynają się kłócić. Porozmawiajmy za kilka tygodni. 
 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama