Trafić do takiego przeglądu filmów, jakim jest Filmmakers Competition w Nowym Jorku, to jak uchylić sobie drzwi do kariery. Udało się to Anecie Bussold, młodej reżyserce, mieszkającej w Gdańsku. Z wielu tysięcy krótkich filmów na świecie wybrano kilkanaście, w tym jej 20-minutowe „Lato’ 43”. Ten film oglądała nie tylko amerykańska widownia, ale też amerykańscy krytycy.
New Filmmakers Competition to prestiżowy, nowojorski program, z ponad 20-letnią tradycją, którego głównym założeniem jest regularne prezentowanie amerykańskiej widowni najciekawszych talentów reżyserii filmowej z całego świata. Dla młodych twórców to często pierwsza, poważna szansa na wypromowanie swoich debiutanckich dzieł.
Aneta Bussold na pytanie o ten sukces, odpowiada, że już samo zrobienie filmu było dla niej sukcesem, bo praca nad scenariuszem i potem na planie filmowym trwała długo. - Ale za sukces uważam również to, że w tym całym zamieszaniu covidowym udało się film gdziekolwiek pokazać. Miałam ogromnego pecha, ponieważ zakończenie pracy nad filmem pokryło się z wybuchem pandemii. W tym czasie festiwalowe życie zamarło, zostało jakby zatrzymane w kadrze. A kiedy nieco się odmroziło, to mój film nie mógł już wziąć udziału w rekrutacji do najważniejszych festiwali. Szczęśliwie ten program, który można nazwać festiwalem choć nietypowym, czyli New Filmmakers Competition w Nowym Jorku przyjął mój film i widownia za oceanem mogła go obejrzeć – opowiada reżyserka. Niestety nie pojechała do Nowego Jorku, bo przegląd odbył się w formie hybrydowej, a ona niedawno została szczęśliwą mamą.
„Lato’43” to ważny dla mnie, osobisty film, opiera się na historii mojej babci, która mnie wychowywała - mówi reżyserka. - Od dziecka słuchałam jej opowieści o tym, jak przeżyła wojnę. W pewnym momencie jej żywe wspomnienia stały się moimi. Te historie pracowały we mnie długo i intensywnie, do tego stopnia, że musiałam zrobić o tym film.
Aneta dodaje, że to opowieść o przyjaźni kobiet podczas okupacji, które ratowanie świata zaczęły od własnego podwórka.
To nie pierwszy sukces absolwentów Gdyńskiej Szkoły Filmowej, która skończyła zaledwie 11 lat. W tak krótkim czasie zdążyła wypuścić już w świat młodych reżyserów i reżyserki, których prace dyplomowe rozbijały bank z nagrodami nie tylko na polskich, ale także na zagranicznych festiwalach.
Ten szlak przetarła przed 8 laty Elżbieta Benkowska. Jej dyplomowy, 15-minutowy film „Olena” walczył o Złotą Palmę w kategorii filmów krótkometrażowych na Festiwalu Filmowym w Cannes. Palmy nie zdobył, ale już sama nominacja stała się wielkim wydarzeniem w polskim środowisku filmowym. Teraz Benkowska pracuje nad swoim debiutem fabularnym pt. „Orunia 4ever”.
Miłosz Sakowski swoim dyplomowym filmem „Dzień babci” rozbił bank z festiwalowymi nagrodami. Film z Anną Dymną w roli głównej zdobył ponad 30 nagród w Polsce i na świecie, w tym na nominującym do Oscarów Foyle Film Festival w Irlandii. „Dzień babci” był dla niego biletem wstępu do świata filmu. Teraz jest wziętym scenarzystą i reżyserem. Obecnie pracuje m.in. nad serialem „Trauma” dla HBO.
Dyplomowy film „Matka” innego absolwenta Łukasza Ostalskiego, też stał się swoistym fenomenem. Z Danutą Stenką w tytułowej roli, w ciągu jednego roku zdobył kilkanaście nagród na krajowych i światowych festiwalach.
O wielkim sukcesie może też mówić innye absolwent Gdyńskiej Szkoły Filmowej - Filip Ignatowicz. Jego film dyplomowy pt. "Nowy Bronx" w 2018 roku zdobył Grand Prix na International Festival of Social Cinema "Social World Film Festival" w Vico Equense pod Neapolem.
Napisz komentarz
Komentarze