Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Wróżby i lanie wosku? Pomorze miało swoje podejście do andrzejek

Ostatni dzień listopada to w przekonaniu wszystkich Andrzejki. Lanie wosku i inne wróżby uważa się za nieodzowny składnik tego dnia. Jeżeli do tematu tego jedynego wieczoru w roku podejdziemy rzetelnie, to niestety mamy pewien problem, którego nijak nie da się ukryć w gazecie poświęconej sprawom pomorskim. Okazuje się, że podobnie do wielu innych zwyczajów, a także zachowań codziennych, Pomorze miało swoje podejście do kwestii Andrzejek.
andrzejki, wróżby, lanie wosku

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Aby nie być ogólnikowym rozpocznę od sięgnięcia do znanego etnografa zajmującego się kaszubszczyzną i Pomorzem. Friedrich Lorentz, bo to o nim mowa był autorem wielu prac etnograficznych, ale za najistotniejszą w kontekście wieczoru wróżb uznać należy „Zarys etnografii kaszubskiej”.

CZYTAJ TEŻ: Tatczëzna. Kolejny raz sprawdzamy wiedzę młodych Kaszubów

W pracy tej Lorentz pisze:

„Rok obrzędowy kończy się na św. Marcina (svj.Mórcin) 11 listopada, bo „na swiãti Môrcën przëchòdzy zëma z dzôtkami ë czekòlôdką”. Dawniej przestawano z tym dniem wypędzać bydło na pastwisko. Pastuch zjawiał się z swym plecionym batem (dwanóstka) na podwórzu, uderzał lekko gospodynię po ramieniu i śpiewał: ,, Gãsy ùd, miãtczi brót! Halo, halo!“ Gospodyni dawała mu bochenek białego chleba i półgęsek, a gospodarz wręczał mu zapłatę za paszenie, wynoszącą talara (Strzelno)”.

Andrzejki na Pomorzu przed laty

Z powyższego fragmentu i lektury pracy Lorentza, w której rozdział o obrzędach dorocznych kończy się właśnie na święcie Marcińskim, a rozpoczyna od okresu Bożego Narodzenia wynika jednoznacznie, że w okresie przesilenia między jesienią a zimą, gdy gospodarze mieli na głowie zabezpieczenie swojego majątku, zwierząt przed zimą, a następnie poważnie traktowali Adwent jako czas skupienia, nie było miejsca na wróżby i zabobony.

Oczywiście nie da się powiedzieć, że wróżb nie było, ale trzeba powiedzieć wyraźnie, że w okresie dwudziestolecia międzywojennego, gdy swoją pracę publikował Lorentz, polityka polskiego państwa była tak, by mieszkańców Kaszub i Pomorza uważanych za mocno zniemczonych polonizować przysyłając na Pomorze urzędników, kler, policjantów i wojskowych z innych obszarów II RP. To oni mogli przynieść obce rdzennym mieszkańcom Pomorza, jak dowodzi Lorentz, praktyki lania wosku przez dziurkę w kluczu.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama