Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Prof. Cezary Obracht-Prondzyński: Ten elektorat jest coraz mocniej poirytowany, ale cały czas zmobilizowany

W minionych tygodniach mówiłem, żeby ci, którzy walczą o swoje, nie zapomnieli, że walczą też o nasze. No i okazało się, że walcząc o swoje i zapominając o naszym, przegrali swoje, a nasze wystawili na wielką próbę – mówi prof. Cezary Obracht-Prondzyński.
prof. Cezary Obracht-Prondzyński

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Czy Polska brunatnieje, pana zdaniem? Czy może to tylko strachy na Lachy?

Zastanawiam się, dlaczego jesteśmy zaskoczeni tymi wynikami Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. Przecież wiedzieliśmy, że elektorat zarówno ten pisowski jak i konfederacyjny, który głosował w 2023 roku, nie zniknął. Nie uległ dekompozycji. Co więcej, ten elektorat jest coraz mocniej poirytowany, karmi się bardzo silnym resentymentem, który może wynikać z poczucia krzywdy, niesprawiedliwości czy zagrożenia. I to jest elektorat cały czas zmobilizowany. Aktywny…

Radykalizujący się?

Wydaje się, że to byłoby zbyt mocne stwierdzenie. Natomiast jest on z pewnością mocniej do swoich poglądów przywiązany. I co istotne, jest dobrze ze sobą skomunikowany. Nie utracił narzędzia komunikacji społecznej. Co prawda, media publiczne już nie są przez PiS zawłaszczane, ale ich elektorat podobnie jak ten Konfederacji ma sprzyjające mu telewizje i radia, a przede wszystkim social media itd. Nie powinno więc nas zaskakiwać, że ten elektorat jest aktywny, zmobilizowany i zdyscyplinowany. Efektem jest ta skala głosów dla Karola Nawrockiego, Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna w pierwszej turze. 

CZYTAJ TEŻ: Dobre wyniki Mentzena i Brauna. Czekają nas rządy skrajnej prawicy? To nie jest nierealny scenariusz

Ale tego brunatnienia nie ma?

Nie przepadam w debacie publicznej za tego typu prostymi kalkami. Bo nie powiedziałbym, że każdy wyborca Prawa i Sprawiedliwości czy Konfederacji jest brunatny, przy założeniu, że byłby jakiś konsensus co do tego, co przez to rozumiemy. 

Tu chodzi przede wszystkim o Grzegorza Brauna, który uzyskał ponad 6 proc. poparcia w tych wyborach.

To nie jest nowa postać na scenie. To polityk, którego poglądy i zachowania też znamy. Różnica jest tylko taka, że kiedyś był w Konfederacji, a dzisiaj w niej nie jest. 

I działa na własny rachunek. 

To prawda. I jak widać, są takie rozwody, które przynoszą korzyści obydwu stronom. Bo rozwód Konfederacji z Grzegorzem Braunem na pewno przyczynił się do lepszego wyniku samych konfederatów. Część wyborców nie zagłosowałaby na tę partię, gdyby nadal był w niej Braun. Ale ten rozwód przyczynił się też do politycznego sukcesu Grzegorza Brauna. Bo dla jego wyborców wszystko stało się teraz czyste i jasne, pozbawione dwuznaczności. Jego elektorat też nie wziął się znikąd. Od ostatnich wyborów w 2023 roku zmieniło się w Polsce m.in. to, że wzrosły antyukraińskie nastroje. I to w jakiejś mierze przekłada się na rosnącą liczbę elektoratu Konfederacji i Grzegorza Brauna. Pytanie – czy te nastroje biorą się same z siebie, czy też są politycznie podgrzewane i podsycane w Polsce, czy może pisane są cyrylicą? Tego jeszcze nie zanalizowaliśmy. Ale myślę, że wpływ na te nastroje ma swoje inspiracje zarówno w kraju jak i zagranicą. Nieznana jest tylko kwestia proporcji. 

Ale tak czy inaczej obaj kandydaci Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki będą walczyć o głosy elektoratu Mentzena. Kto ma szansę na lepsze „łowy" w tym konfederackim jeziorku? Bo o elektoracie Grzegorza Brauna nie myślę.

Elektorat Brauna nie jest taki jednorodny, podobnie jak konfederacki. Oczywiście są w nim tacy obywatele, którzy bez mrugnięcia okiem zagłosują w drugiej turze na Karola Nawrockiego. Pod warunkiem, że pójdą do wyborów. Ale jest tam również grupa radykalnie antyszczepionkowa, nie wierząca w pandemię i uważająca, że to, co robił PiS w czasie pandemii było, po prostu, zbrodnią. I oni na kandydata PiS raczej nie zagłosują.

Ale Karol Nawrocki w rozmowie z dziennikarzem stwierdził, że jest przeciwny obowiązkowym szczepieniom u dzieci, jednak z wyłączeniem chorób takich jak "palio i Heinego-Mediny". To jego„palio" stało się już memem.

Ale nie zamyka pytań o to, co się działo za rządów PiS podczas pandemii. Ta grupa wyborców Grzegorza Brauna, ale także w pewnej mierze Konfederacji uważa, że wtedy działa się ludziom krzywda. Że PiS, ich zdaniem, łamał prawa obywatelskie w sposób brutalny i bezwzględny. I oni tego nie akceptują. Nie wiemy tylko, jaki jest odsetek tych wyborców.

Ale do wzięcia jest 15-procentowy elektorat Sławomira Mentzena.

Elektorat Konfederacji jest bardzo zróżnicowany. A im większe zróżnicowanie, tym wpływ lidera jest bardziej iluzoryczny. Oczywiście część wyborców jest bardzo zdyscyplinowana i to od lat. Ale do tej grupy napłynęły nowe środowiska. I teraz ciekawe będzie to, jak się zachowają – pójdą, czy nie pójdą na drugą turę wyborów? Jaka część zostanie w domu, twierdząc, że wybór między dżumą, a cholerą nie jest dla nich atrakcyjny? Poza tym, ci którzy pójdą, mogą oddać głos nieważny. Już pojawiają się takie sygnały, że oddadzą taki głos na zasadzie protestu. Ale jaki to będzie odsetek, nie wiemy. 

A ci, którzy oddadzą ważny głos, to na kogo?

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że bliżej im w sensie ideowym do PiS. Ale pojawia się kolejne pytanie – jak silny jest resentyment także ten negatywny wobec Prawa i Sprawiedliwości. Jak zagłosuje np. konfederacka klasa średnia? Co będzie tym sterownikiem zachowań elektoratu Konfederacji? Czy przeważy motyw ideologiczny – antyunijność albo sceptycyzm wobec Unii czy postulaty światopoglądowe? A może ważniejszy okaże się dla nich motyw ekonomiczny, czyli program liberalny, bez zwiększenia podatków, ograniczanie socjalu, dowartościowanie samozaradności, aktywności, czyli coś czego po PiS nie mogą się spodziewać.

Ale jest jeszcze elektorat najmłodszy Konfederacji. A młodzi są z natury za wolnością. Czy zagłosują na kandydata partii, która jeszcze niedawno skutecznie ograniczała różne wolności? 

I znowu jest wiele pytań. Po pierwsze – czy oni to wiedzą? Czy tego doświadczyli? Po drugie – czy to będzie miało kluczowe znaczenie? I czy pójdą do wyborów? W pierwszej turze zanotowaliśmy bardzo wysoką frekwencję wśród młodych. Ale w pierwszej turze oni głosowali sercem. W drugiej będą kierować się rozumem. A co ten rozum podpowie? To też na razie pytanie bez odpowiedzi.

Słuchając pana profesora, mam wrażenie, ze sztab Karola Nawrockiego może już chłodzić szampana.

Nie. Od samego początku politycy i analitycy przekonywali że te wybory będą na... żyletki. Cechą strony demokratycznej jest pewna nadmiarowość reakcji. W ciągu jednej nocy przeszliśmy od sytuacji „spokojnie, wygramy, mamy to właściwie pewne" do sytuacji „tylko cud nas może uratować". Takie zachowania nie są potrzebne. Walczy się do końca. Ktoś mógłby powiedzieć, że elektoraty prawicowe mają przewagę. Ale już mówiłem, jakie mogą być przekierowania. Poza tym ważna będzie frekwencja. Z pierwszej tury wyborów wynika, że mniej zdyscyplinowany był elektorat demokratyczny i nie chodzi tylko o wyborców Platformy Obywatelskiej. Niektórzy sądzą, że został uśpiony przekonaniem, iż Rafał Trzaskowski i strona demokratyczna wszystko pozamiata…

A kawalerka do końca sprawę załatwi. Ale czy to znaczy, że wyborcy pokazali rządowi Tuska żółtą kartkę?

Prof. Jarosław Flis powiedział, że te wybory prezydenckie będą albo przeciw obecnemu rządowi, albo przeciw poprzedniemu. Że będą wyborami, w których ważniejsza będzie albo pamięć o niedawnych ośmiu latach PiS, albo bezpośrednie doświadczenie z dziś, czyli z okresu rządów strony demokratycznej. I to bezpośrednie doświadczenie w tej pierwszej turze górowało. Więc to jest żółta kartka od elektoratu, ale nie tylko dla rządu, lecz dla całego obecnie rządzącego obozu politycznego. Szymon Hołownia nie jest przecież w rządzie, tylko jest marszałkiem Sejmu. Ale to jemu czkawką się odbiła m.in. kwestia praw kobiet i co jest równie istotnie – dystansowanie się względem własnej koalicji. W minionych tygodniach mówiłem, żeby ci, którzy walczą o swoje, nie zapomnieli, że walczą też o nasze. No i okazało się, że walcząc o swoje i zapominając o naszym, przegrali swoje, a nasze wystawili na wielką próbę. 

Jaki kurs obierze w drugiej turze Karol Nawrocki?

Będzie robić to, co do tej pory. Nie tylko on, ale jego sztab i PiS. Wielkich zaskoczeń nie będzie, oprócz tego, że pojawią się jeszcze mocniejsze akcenty prawicowe, skierowane do elektoratów Mentzena i Brauna. Na marginesie powiem, że w sytuacji wygranej Karola Nawrockiego będziemy mieć wkrótce PiS 3.0. Każda kolejna odsłona tej partii jest coraz bardziej radykalna. 

Kiedy sobie przypomnimy jaką politykę, mentalność i osobowość prezentował prezydent Lech Kaczyński i jego otoczenie, jak artykułował postulaty i jaki miał styl działania to zestawiając to z dzisiejszym zachowaniem Prawa i Sprawiedliwości możemy się tylko złapać za głowę. Bo minęło tylko 15 lat, a przepaść jest ogromna. To jest efekt tej logiki radykalizacji. 

Czym Rafał Trzaskowski może skusić tych wyborców koalicji, którzy głosowali 15 października, a teraz nie wzięli udziału w pierwszej turze wyborów?

Odpowiedź jest prosta: Musi więcej, bardziej, mocniej. Jego komunikat powinien być czytelny tak, żeby dotarł do tego środowiska, przypominając, z czego wyszliśmy dzięki wspólnemu wysiłkowi i do czego nie chcemy wrócić. Ale jednocześnie bardziej czytelnie powinien zakomunikować, czego tak naprawdę chcemy. Jakiego ładu społecznego byśmy chcieli. Te wątki pojawiały się już w kampanii, tylko one z agendy szybko znikały, jak np. sprawa bezpieczeństwa. Wiemy, że ona jest ważna. Pojawiły się nawet mocne zapowiedzi, ale szybko się rozmyły. Trzeba zbudować taki przekaz, który będzie miał kilka głównych idei, ale takich, które wykraczają poza powiedzenie, że wszyscy zejdziemy się pod biało-czerwoną. Państwo polskie nie zniknie wbrew temu, co niektórzy wieszczą. Pytanie jest tylko takie – jaka to będzie Polska? I Rafał Trzaskowski powinien udzielić wyraźnej odpowiedzi. 

Magdalena Biejat, Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedzieli poparcie dla Rafała Trzaskowskiego. Ale nie Adrian Zandberg. 

To dla mnie bardzo niejasna postawa. Te jego stwierdzenia, że wyborcy to nie jest puchar przechodni, że nie można nimi kupczyć, są niezrozumiałe. Tak się mówi tylko wtedy, kiedy chce się kogoś ustawić w roli traktującego ludzi przedmiotowo. To pokazuje jak silny jest resentyment Adriana Zandberga. Pytanie tylko – wobec kogo jest ten resentyment? Wobec kogo ta niechęć jest większa? Czy wobec obecnie rządzącej koalicji, czy wobec minionych rządów PiS. Chciałbym, nie tyle radząc, powiedzieć, że postawienie na obecną koalicję, czyli Rafała Trzaskowskiego daje ugrupowaniu Zandberga – i szerzej lewicy - pewne szanse na to, że niektóre postulaty partii Razem, czy też ogólnie pojętej lewicy, mogą zostać zrealizowane. Oczywiście Zandberg może powiedzieć, że jego elektorat chciał więcej. Sorry, skoro tak, to elektorat mógł wybrać tych, którzy te postulaty zgłaszali. Ale ich nie wybrał. Nie musiał elektorat głosować na Trzaskowskiego czyli, jak oni mówią, na podróbkę lewicy. Mógł na oryginał, ale zrobił to w stopniu umiarkowanym. Tak więc jeszcze raz - zagłosowanie w drugiej turze na Rafała Trzaskowskiego daje szanse, że pewne postulaty także ugrupowania Adriana Zandberga zostaną zrealizowane. A wygrana Karola Nawrockiego to pewnik, że przez najbliższe lata kluczowe postulaty lewicy nie będą miały żadnej możliwości spełnienia. Czyli albo więc dajemy sobie szansę, że coś z naszego programu wejdzie w życie albo wybieramy pewność, że nic nie wejdzie.... 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

"dziecko w brzuch" 28.05.2025 15:53
Proszę przestać wmawiać komuś skutki własnych błędów. Może trochę pokory?

jak zwykle, niezła dziagnoza, wnioski totalne... pudło 28.05.2025 11:11
"ci, którzy walczą o swoje, nie zapomnieli, że walczą też o nasze..." Ten kto o tym nie pamięta, ba! w ogóle nie bierze tego pod uwagę, to środowiska "liberalne". Jak to zdefiniowała spontanicznie Holland "będzie walczyć o naszą demokrację - aby było, tak jak było!"... PiS nie jest jakimś diabelskim ewenementem, nie ma jakiegoś szczególnie wymyślnej strategii, kuszącej oferty. Sukcesy PiS to konsekwentna, wytrwała i systematyczna praca PO i egzotycznych przystawek, aby zohydzić swój wizerunek i wypracować negatywny elektorat. Właśnie walką "o swoje" z programowym pominięciem jakichkolwiek innych aktorów sceny politycznej a społecznej tym bardziej. To ten zirytowany elektorat, który raczono tu zauważyć. Ta irytacja nie jest resentymentem, to ciągłe, negatywne i nie dające nadziei doświadczenie XXI wieku w Polsce. Kłamliwego premiera, zadymy zamiast programu, społecznego egoizmu, aroganckiej ignorancji, kompletnego braku synergii, jawnego jurgieltnictwa, służalczości, braku racji stanu, "ulicy i zagranicy"... Koncentruje się to w doświadczeniach z obecnej kampanii wyborczej, gdzie szalbierstwa "liberalnej" ekipy powodują, że człowiek, który otarł się o "półświatek" na tym tle wygląda na dobrego wujaszka. Szczególnie w Gdańsku i Pomaska, skoro jest tak dobrze poinformowana, również powinna wiedzieć jakie są korzenie wielu trójmiejskich "nobliwych byznesów" czy takich czy innych "koryfeuszy". Ale to są swaki!!! Zandberg liczy na inteligencję wyborców. Jest przedstawicielem jedynego ruchu społecznego wyrażającego interesy dawni zapomnianej lewicy społecznej. I PiS jest dla niego konkurencją. Może to wyrachowanie, ale w polityce społeczne (chociażby podatki) wiele zmieniło się na lepsze. Termin "lewica" został zawłaszczony przez "lewicę kawiorową" reprezentowaną przez Kwacha i wierchuszkę PZPR brylującą w PE. Dzięki komu? Pojęcie lewica zawłaszczają też przedstawiciele "lewicy rozporkowej" i ich mniemane cierpienia. O co w tym chodzi widać na przykładzie rodzinnego szczęścia "biedroni"...

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama