O nieprawomocnym wyroku, jaki w poniedziałek, 2 czerwca br. zapadł w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Północ, napisała "Gazeta Wyborcza". Dariusz R. stracił jedyną córkę 4 sierpnia 1995 r. Daria, najlepsza gdańska maturzystka wyszła rankiem z domu w Gdańsku Oliwie, by pobiegać po okolicznych lasach. Przykryte gałęziami ciało zgwałconej i uduszonej dziewczyny znaleziono następnego dnia.
CZYTAJ TEŻ: Zabójstwo listonosza z Zaspy. Archiwum X rozwikłało zagadkę!
Zabójstwo Darii Relugi. Wciąż bez odpowiedzi po 30 latach
Dziś kolejni eksperci potwierdzają, że śledztwo było poprowadzone nieudolnie. Wprawdzie zidentyfikowano DNA nieznanej osoby, ale nie było go do kogo dopasować. W nieustalonych okolicznościach zniknęła znaleziona przy zwłokach skórzana bransoletka z wisiorkiem, która na pewno nie należała do Darii. Ktoś zgubił włos, należący prawdopodobnie do sprawcy. Z kolei w sopockiej prokuraturze między 1997 a 2006 rokiem zaginęły akta sprawy. Także śledztwo prowadzone przez policjantów z gdańskiego Archiwum X nie dało efektów. Nie udało się ustalić danych trzech mężczyzn, których portrety pamięciowe wykonano na podstawie zeznań świadków. Nie wiadomo też, kto w miejscu zabójstwa jesienią 1995 r. pozostawił tabliczkę z napisem "W tym miejscu, 04.08. 1995 r. Daria Reluga zginęła śmiercią męczeńską." Jest to o tyle intrygujące, że miejsce znalezienia ciała dziewczyny było znane niewielkiej grupie osób - śledczym, ojcu i...zabójcy.
Walka o pamięć o córce
Przez kolejne lata Dariusz R. starał się, by o Darii nie zapomniano. Kontaktował się z dziennikarzami, pisał m.in. do ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry i byłego szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. Przed kilkoma laty z ojcem Darii skontaktował się pan Stanisław - detektyw amator, zatrudniony jako ochroniarz jednego z pomorskich zabytków.
W 2022 r. Dariusz R. sprzedał działkę w okolicach Trójmiasta i wyznaczył 100 tys. zł na nagrodę za wykrycie sprawcy zbrodni. W Gdańsku zawisły plakaty ze zdjęciem Darii i informację o nagrodzie.
Polowanie na dawną przyjaciółkę
Anna Strzałkowska, dziś wykładowczyni na Uniwersytecie Gdańskim, działaczka ruchu LGBT i współtwórczyni gdańskiego Modelu na rzecz Równego Traktowania, przed laty przyjaźniła się z Darią. Ojciec dziewczyny wraz z detektywem amatorem wysnuli teorię - nie opartą na jakichkolwiek dowodach - że Daria przed śmiercią odrzuciła względy koleżanki, a ta w ramach zemsty miała wynająć kogoś, kto zrobił krzywdę dziewczynie. Co ważne, takich podejrzeń nigdy nie miała policja, nie pojawiły się też żadne przesłanki pozwalające na łączenie jej ze zbrodnią.
Groźby, strach i dramat rodziny Anny Strzałkowskiej
Ojciec jednak podzielił się swoją teorią z dziennikarzami kierowanej przez Jacka Kurskiego telewizji. Annę Strzałkowską zaproszono do programu "Alarm!" w 2021 r., gdzie wprost zadano jej pytanie , czy "dogadała człowieka, który zabił Darię?" Potem w pobliżu domu psycholożki zawisły plakaty.
- Po reportażu dostawałam wiadomości z groźbami. Zniszczono mi samochód. Jednak najgorsze było to, że zaatakowano w szkole mojego dziewięcioletniego syna. Przyszedł mnie zapytać, czy kogoś zamordowałam. TVP doprowadziło nas do konieczności przeniesienia syna do szkoły poza Gdańsk - mówiła w 2022 roku Anna Strzałkowska w rozmowie z " Gazetą Wyborczą".
Groźby były na tyle poważne, że wykładowczyni musiała dostać ochronę policyjną, a prokurator wszczął śledztwo w sprawie jej nękania. Sprawa trafiła do sądu.
Zagrożenia, poniżenie i udręczenie
Nieprawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w poniedziałek, 2 czerwca. Dariusz R. został skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Ma także zakaz zbliżania się do Anny Strzałkowskiej, nie może kontaktować się z nią przez pięć lat i musi zapłacić oskarżycielce 30 tysięcy złotych nawiązki. Musi również wycofać wcześniejsze oskarżenia i przeprosić dawną koleżankę córki w serwisie społecznościowym.
- Wywołując w pokrzywdzonej poczucie zagrożenia, poniżenia i udręczenia, chciał pan niejako tą sytuacją spowodować, żeby - jak to mówi kolokwialnie młodzież - się złamała i żeby przekazała panu jakieś informacje na temat rzeczywistego sprawcy tej zbrodni, czy też swoim sprawstwie kierowniczym. Niestety, wszystkie te zachowania razem spowodowały właśnie efekt w postaci zagrożenia, poniżenia i udręczenia - mówiła, cytowana przez "GW", sędzia Beata Studzińska.Dlaczego sąd złagodził karę?
Za uporczywe nękanie może grozić nawet do 8 lat pozbawienia wolności. W tym jednak przypadku kara - jak podaje "Gazeta Wyborcza" - została złagodzona ze względu na opinię biegłych, którzy stwierdzili u Dariusza R. ograniczoną poczytalność.
























Napisz komentarz
Komentarze