„Zakùrzoné òdjimczi” – to pokaz archiwalnych kaszubskich zdjęć związanych z muzyką tradycyjną. Spotkanie poświęcone pamięci i muzyce. Co to za pomysł?
Od wielu lat zajmuję się tradycyjną muzyką polską z różnych regionów, także z Kaszub, pochodzę z Kartuz. Poszukiwanie i upowszechnianie muzyki tradycyjnej, a nie folklorystycznej, to temat, który nie został dotąd – o ile mi wiadomo – podjęty tak, jak ja to zrobiłam. Muzyka tradycyjna nie ma autora, jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. To pieśni obrzędowe, na przykład weselne, ale też utwory liryczne, ballady ku przestrodze, przyśpiewki związane z dorocznymi obrzędami czy utwory leśne, romantyczne, wszystkie które pokazują życie w danej społeczności. To gatunek muzyki kaszubskiej, który właściwie już nie funkcjonuje. W innych regionach Polski, na Radomszczyźnie czy Suwalszczyźnie, są jeszcze ostatnie śpiewaczki, grupy muzykantów, zespołów śpiewaczych, orkiestry, które nadal wykonują dawną muzykę taneczną, przygrywają na potańcówkach. Na Kaszubach muzykanci z takim repertuarem już nie działają…

Dlaczego?
Po wojnie, wraz ze zmianą ustroju, stare rodzime melodie zastąpiły utwory autorskie pisane przez kaszubskich artystów albo pieśni folklorystyczne tworzone na zamówienie. Te rodzime melodie, które śpiewało się po domach od wieków, zanikały. Postanowiłam je odzyskać.
PRZECZYTAJ TEŻ: Gdańsk to jedyne miejsce na świecie, gdzie można studiować język kaszubski
Podczas szukania muzycznych archiwaliów często wpadały mi w ręce stare fotografie, których bohaterami byli dawni muzykanci. Jedną z osób, która ma duże zbiory takich zdjęć jest choćby 90-letni Władysław Jankowski z Chwaszczyna. Odwiedzając pana Władysława, zauważyłam, jak bardzo zdjęcia otwierają ludzi na wspomnienia i rozmowy. A to dla mnie szczególnie cenne. Bo mój projekt to nie tylko historyczne fakty i daty, to przede wszystkim ludzie i społeczne relacje związane z muzykowaniem. Muzyka ludowa, tradycyjna to jest muzyka współtworzona, nie dzieli się, tak jak dziś, na wykonawcę i odbiorcę, obecnie mamy tylko taką formę muzykowania. Przykładem muzyki tradycyjnej, biorąc pod uwagę jej funkcję i ciągłość praktyki, jest ta wykonywana podczas kaszubskiego obrzędu „Puste noce”.
.jpg)
Dotyczy ostatniej nocy przed pochówkiem zmarłego.
Przy trumnie zbierali się rodzina, przyjaciele zmarłego i prowadzeni przez śpiewaków pogrzebowych wykonywali pieśni żałobne przeplatane modlitwą. Dziś zwyczaj ten jest jeszcze na Kaszubach kultywowany. To, niestety, jeden z niewielu elementów kaszubskiej kultury związanej z muzyką tradycyjną. A przecież śpiewało się kiedyś po domach na okrągło! Przy darciu pierza, przy wszelkich pracach, dziecku do snu, pieśni obrzędowe na weselach. To coś, czego już nie ma, a co próbuję odnaleźć, przywrócić życiu lub choćby pamięci, między innymi poprzez fotografie. Tak jak dawną muzykę, i zdjęcia próbuję ocalić od zapomnienia.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Jak księdza z Wygody zainteresowały owoce parafianki, czyli historia kaszubskiej truskawki
Fotografie, które zaprezentuje pani podczas Dni Kaszubskich pochodzą z prywatnych archiwów Kaszubów, ukazują chwile z dawnych wesel, zabaw tanecznych i innych ważnych wydarzeń, którym towarzyszyła muzyka.
Trzeba się spieszyć, by je ocalić, bo często odchodzą wraz z ich właścicielami, są niszczone, palone. W rodzinach nie zawsze czuje się wagę tych dokumentów, być może dlatego, że po latach trudno ustalić, kto na tych zdjęciach jest. Próbuję uświadomić, jak ważna jest pamięć o ludziach, którzy zostali już tylko na fotografiach. Nasi przodkowie mieli niełatwe życie, ale każdy przecież zostawił swój mały ślad na tej ziemi, warto kultywować pamięć o nich, tym samym o społecznej wartości muzyki tradycyjnej, której już dzisiaj nie znamy. A to nasza kultura, tożsamość.

Kaszubi chętnie dzielą się wspomnieniami, zdjęciami?
Wszystkie pozyskane fotografie po raz pierwszy zaprezentuję w Domu Uphagena w Gdańsku. Ale w planach mam więcej takich spotkań. Poszukiwania zdjęć zaczęłam od moich krewnych oraz rodzin, w których byli dawni muzykanci. Sporo materiałów dostałam też od muzeów, z którymi współpracuję, muzeum kartuskim czy etnograficznym we Wdzydzach. O takie pamiątki apeluję też poprzez internet, tak nawiązałam kontakt z multimedialnym archiwum Sulęczyna. Często pod postami, w których zamieszczam dawne fotografie muzykantów, ludzie dzielą się zdjęciami z własnych albumów rodzinnych. To szczególnie cenne. Projekt się rozwija, moje plany to wydanie albumu lub stworzenie strony internetowej, gdzie zaprezentowalibyśmy to muzyczne archiwum fotografii na bieżąco uzupełniając zbiory.

To byłaby żywa kronika muzycznej spuścizny Kaszub.
Cieszę się, że zasoby rosną i pamięć o konkretnych muzykantach wraca. Pojawiają się kolejne nazwiska osób, które wniosły swój wkład w rozwój muzyki regionu, to choćby dawni kolędnicy, kaszubskie gwiżdże, przebierańcy, którym dane było ośpiewać dom, żeby się mieszkańcom dobrze wiodło. Tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie, jeszcze żywa w nielicznych wsiach. To jest to, czego szukam, naturalności, prawdy i współtworzenia kaszubskiej muzyki. Bo ta tradycyjna, dawna odeszła w zapomnienie. Powstała inna muzyka kaszubska, często oparta na tamtej sprzed lat, ale pamięć tej, od której wszystko się zaczęło, która niosła o ludziach tu żyjących jakąś informację, uważam, powinna przetrwać. Bo ona kiedyś była niezbędna do życia we wspólnocie, była współtworzona przez wszystkich. To jest coś, czego nasze pokolenie nie praktykuje, nie znamy tych melodii. Próbuję je przywrócić, prowadząc też warsztaty śpiewu. W ten sposób dzielę się moją misją. Podczas koncertów zespołu Drëszë wraz z Akademią Głosów Tradycji prezentujemy dawne utwory kaszubskie, uczymy innych. To swego rodzaju archeologia muzyczna, rekonstrukcja dawnych nagrań, śpiewników, dokumentów z akcji zbierania folkloru lat 50. Gdy wykonuję stare pieśni na Kaszubach, na widowni wracają wspomnienia, z czasów gdy śpiewała matka, babcia… Przypominają się słowa tych pieśni, wraca muzyka.

„Zakùrzoné òdjimczi” Joanny Gostkowskiej to projekt stypendialny Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w zakresie upowszechniania kultury.
Spotkanie z autorką odbędzie się w Domu Uphagena, ul. Długa 12, 26 czerwca, godz. 18:00. Będzie to też okazja do podzielenia się własnymi wspomnieniami, opowieściami i fotografiami. Więcej o projekcie na: FB zakùrzoné òdjimczi
























Napisz komentarz
Komentarze