Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

„Plama ciepła” z Choczewa w Bałtyku. Bać się czy nie?

Elektrownia atomowa w Choczewie będzie miała otwarty obieg chłodzenia reaktorów. Oznacza to, że woda będzie pobierana z Morza Bałtyckiego, a następnie będzie ona tam na powrót odprowadzana.
„Plama ciepła” z Choczewa w Bałtyku. Bać się czy nie?
Protest ekologów pod Fontanną Neptuna na Długim Targu w Gdańsku 26 czerwca 2025

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Ta zrzucana woda będzie relatywnie cieplejsza w stosunku do temperatury morza. Jaki może to mieć wpływ na środowisko Bałtyku?

To naukowe obliczenia, a nie czarna magia

– Elektrownia, która będzie zbudowana Choczewie, pomijając wszystkie szczegóły techniczne, to jest taka sama elektrownia, jak bodaj siedem innych, już pracujących nad brzegami Bałtyku. Wszystkie one odprowadzają ciepłą wodę do morza. I we wszystkich zasada działania jest prawie że taka sama – tłumaczy dr inż. Piotr Szmytkiewicz, zastępca dyrektora Instytutu Budownictwa Wodnego Polskiej Akademii Nauk w Gdańsku, gdzie przeprowadzano badania nad zasięgiem rozprzestrzenienia się ciepłej wody z Choczewa.

Przy czym przez „ciepłą wodę” rozumiemy obszar, gdzie występuje woda podgrzana o około 1-2 stopnie więcej niż temperatura tła. 

W zależności od tego jaki scenariusz meteorologiczny zostanie przyjęty, zasięgi rozprzestrzeniania się tej ciepłej wody są różne. Najgorszy możliwy wariant, czyli taki, w którym „wyspa ciepła” będzie największa, występuje w sytuacji kiedy w morzu nie byłoby żadnego ruchu: wiatru, fali, żadnych prądów. W takim wypadku ta rozprzestrzeniająca się „plama” wody podgrzanej to będzie mniej więcej okrąg o promieniu około 700 metrów. Jednak taka zakładana sytuacja całkowitego bezruchu, to zjawisko ekstremalne, w zasadzie niewystępujące. 

Przy modelowaniu zakładającym działanie prądów, wiatru, etc., które będą rozprzestrzeniały tę ciepłą wodę, przybierze ona kształt łzy wielkości około 500 metrów – od miejsca, w którym ta woda zostanie zrzucona do morza. 

– To nie jest żadna magia, ani nawet mechanika kwantowa, tylko relatywnie proste o z zakresu mechaniki płynów. Instytut, w którym pracuję zajmuje się tym od lat 60. ubiegłego wieku – wyjaśnia dr. Szmytkiewicz. 

To nie problem dużej skali

Piotr Szmytkiewicz uchyla się od odpowiedzi na pytanie czy ta „łza ciepła” będzie miała znaczący wpływu na środowisko. 

– Na to pytanie muszą odpowiedzieć specjaliści z zakresu środowiska. I wiem, że elektrownia planuje rozpocząć pomiary związane ze skutkami dla środowiska ożywionego. Natomiast jeśli chce pan poznać moją opinię, jako inżyniera, to zwracam uwagę, że nawet gdybyśmy mieli do czynienia z kręgiem ciepła o promieniu 700 metrów, oznaczałoby to, że obejmie on nieco ponad 1,5 km kw. Powierzchnia Bałtyku wynosi 377 tys km kw. Wydaje mi się więc, że nie jest to problem dużej skali.

Pytany o ekspertyzę prof. Jacka Piskozuba z Instytutu Oceanologii PAN, krytyczną wobec zastosowania w Choczewie otwartego obiegu chłodzenia, dr Szmytkiewicz zwraca uwagę, że to nie jest raport techniczny.

– Bardzo cenię pana profesora, znamy się od wielu lat, natomiast w tym wypadku mamy do czynienia z jego prywatną opinią, sporządzoną na zlecenie organizacji ekologicznej, a nie w ramach prac instytutu, w którym jest zatrudniony – kończy dr Szmytkiewicz.

To nie są zjawiska zupełnie bez znaczenia

Pytany o udział kierowanej przez siebie placówki w badaniach nad plamą ciepła, szef Instytut Oceanologii PAN, prof. Marek Węsławski, podkreśla z dumą, że instytut nie przyjmuje żadnych zleceń komercyjnych. Zatem prof. Jacek Piskozub nie prowadził swoich badań na zlecenie żadnej organizacji ekologicznej, a jedynie, na jej prośbę, udostępnił swoje komentarze.

Według prof. Węsławskiego zjawiska, których można się spodziewać przy elektrowni w Choczewie nie będą miały poważnego wpływu na środowisko. W związku z czym, jeżeli decyzja gospodarcza by wybudować elektrownię jest mocno uzasadniona, to trzeba powiedzieć: trudno. 

– Warto poświęcić te w sumie drobne niedogodności, które się pojawią. To nie zniszczy nikomu wakacji, to nie zniszczy ekosystemu, nie zakłóci rybołówstwa i tak dalej, i tak dalej. Natomiast nie można mówić, że to są zjawiska bez znaczenia, bo one mają znaczenie lokalne – zastrzega naukowiec. 

Policzone źle, ale to nic nie zmienia

Prof. Węsławski sugeruje, że badacze z Instytutu Budownictwa Wodnego posłużyli się modelem, który służy do pomiaru rozprzestrzeniania się cząstek, czyli zawiesin w toni wodnej, tymczasem tu mamy do czynienia z temperaturą, która modeluje się w zupełnie inny sposób. 

– To są technicy, a nie przyrodnicy – tłumaczy. – Potrafią liczyć, mają znakomite modele, są bardzo sprawni w sprawach dotyczących konstrukcji. Natomiast w środowisku takim, jakim jest morze, trzeba się odwołać do fizyków atmosfery, czy morza. Mamy więc bardzo mocne podejrzenia, że ta plama została policzona źle, że ta prezentowana jest znacznie mniejsza niż ta, której należy się spodziewać. Analogiczna elektrownia jądrowa, która pracuje w Finlandii, ale jest dziesięciokrotnie mniejszej mocy, produkuje plamę ciepła, która jest 10 razy większa, od tej, która ma rzekomo produkować Choczewo. Ale od razu trzeba powiedzieć drugie zdanie: to i tak nic nie zmienia, bo to nie znaczy, że południowy Bałtyk się zmieni nagle w jakąś tam stojącą ciepłą zatokę z wypełnioną sinicami. Będzie lokalna anomalia, a to jak będzie ona oddziaływała na szersze wody, to bardzo zależy na przykład od układu wiatrów, na które sinice są niesłychanie wrażliwe. Jeżeli – jak w tym wypadku – mamy do czynienia z obszarem, gdzie silnie wieje, to najprawdopodobniej te koncentracje sinic będą bardzo szybko rozpraszane.

Transparentność przede wszystkim

Prof. Węsławski uważa, że w przypadku tak kontrowersyjnych inwestycji jak elektrownie jądrowe, istotna jest pełna transparentność. Jeśli są jakieś koszty, choćby emocjonalne, w postaci wycięcia połaci lasu nadmorskiego pod ogromy teren budowy, to nie należy udawać, że nic się nie stało. To będzie lokalnie nieprzyjemna zmiana polegająca na zmianie krajobrazu, na wprowadzeniu dużego przemysłu na brzeg. Ale skutki środowiskowe są, jego zdaniem, akceptowalne. Tylko nie wolno tłumić dyskusji.

– Miałem kilka bardzo nerwowych telefonów od zaniepokojonych czynników gospodarczych: czy nie można uciszyć profesora Piskozuba? Oczywiście, absolutnie mowy o tym nie ma. Od tego właśnie są niezależni naukowcy, żeby mówić co im wyszło z badań. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama