Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Open'er Festival 2025

Nine Inch Nails gigantami drugiego dnia Open'era. Czy to był najlepszy koncert?

Drugi dzień Open’era był niezwykle eklektyczny - mieliśmy zarówno mistrzów industrialu, czyli Nine Inch Nails - którzy dali istny popis - popową księżniczkę Tylę, młode pokolenie polskiej szeroko pojętej alternatywy - Kukon i The Cassino. Do tego jeden z najważniejszych przedstawicieli współczesnego rapu - Future. Mimo całkiem niezłego zestawu, teren festiwalu ponownie wydawał się nieco pustawy.
Nine Inch Nails gigantami drugiego dnia Open'era. To był najlepszy koncert tej edycji?
Industrialna moc Nine Inch Nails, festiwalowa energia Future’a, bezkompromisowy Kukon i gitarowy klimat The Cassino – zobacz, jak wyglądał drugi dzień Open’er Festival 2025 w Gdyni!

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Drugi dzień Open'er Festival 2025 – miks stylów i emocji

To był niezwykle dziwny dzień. Nie oszukujmy się, osoby, które przybyły na Open’era w czwartek, pojawiły się tu przede wszystkim dla legendarnej formacji Trenta Reznora, Nine Inch Nails. Sporo na pewno przyciągnął również Future - dla jego fanów zestaw pozostałych wykonawców na pewno był całkiem satysfakcjonujący. Dla tych pierwszych jednak - o ile pojawili się na terenie sporo przed 22 - musiało to być niezwykle dziwne doświadczenie.

CZYTAJ TEŻ: Massive Attack przyćmieni przez kobiety. To do nich należał pierwszy dzień Open’era

Open'er Festival 2025. Bawiłeś się w Gdyni? Znajdź się na zdjęciach! 

Czwartek skierowany był przede wszystkim do słuchaczy szeroko pojętej czarnej muzyki i popu. Był to również chyba najbardziej młodzieżowy dzień tegorocznego Open’era. Na dużej scenie rozpoczęła Lola Young - fenomen ostatnich miesięcy. Brytyjka, której kariera nabrała tempa, kiedy jej utwór „Messy” stał się viralem na TikToku, jest jedną z najgorętszych nazw tegorocznego sezonu. Koncert pełen emocji i aury skupionej wokół nurtu body positive. Przyjemnie się tego słuchało, ale przed Young długa droga do tego, aby stać się pełnoprawną gwiazdą - na razie momentami jest to trochę tzw. muzyka tła.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Open'er Festival 2025 - jak dojechać i gdzie wymienić opaski?

Tyla i J Balvin – energia popu i latino

Co innego Tyla - dziewczyna, która po prostu jest muzyką. W pełnym słońcu porwała do tańca publiczność swoją mieszanką popu i r’n’b. Nie jest to muzyka wybitna, nie ma w sobie tak naprawdę niczego, co by mogło sprawić, że chciałoby się jej słuchać na co dzień, ale bez cienia wątpliwości idealnie sprawdza się jako festiwalowy uzupełniacz energii przed głównymi daniami wieczoru. Podobnie zresztą jak J Balvin, kolumbijski król latino i reggaetonu, który porwał do szaleńczej zabawy publiczność zgromadzoną pod namiotem. Do potańczenia - super. Do słuchania - już nie tak bardzo.

Polska scena na Open’erze – Kukon, Sochacka i The Cassino

Nie zapominajmy o polskich akcentach, które tego dnia były naprawdę mocne. Smutne piosenki Kaśki Sochackiej nieco stonowały i uspokoiły nastroje, ale już Kukon i Atutowy sprawili, że Alter Stage wystrzeliło w kosmos. Jeśli ktoś ma być nadzieją rodzimego rapu, to Kukon jest właśnie tym, który może sprawić, że ten cały wypełniony autotunem pseudorap w końcu wyląduje na śmietniku historii. Przynajmniej nad Wisłą. Jest niezwykle sprawnym wykonawcą, którego sceniczna bezczelność i całkowicie niewymuszona naturalność sprawiają, że chcesz słuchać jego utworów na okrągło i uczestniczyć w jak największej liczbie jego koncertów.

No i The Cassino. Zespół, który po kilku latach prób i błędów w końcu powoli puka do bram głównego nurtu. Takiej muzyki już się dziś nie gra, taka muzyka się na pewno nie sprzedaje, ale oni konsekwencją i uporem pokazują, że gitarowa alternatywa wciąż może stanowić bardzo ważny element muzycznego krajobrazu.

Nine Inch Nails – koncert, który przeszedł do historii

Sporą publiczność na scenie namiotowej zgromadziła młodsza wersja Hoziera, czyli David Kushner. To jednak była cisza przed burzą, która nastąpiła dokładnie o godz. 22. Wówczas na scenie głównej pojawił się legendarny zespół - Nine Inch Nails. I tak naprawdę w tym momencie wszystko powyższe przestaje mieć znaczenie, ponieważ to, co Trent Reznor i spółka zrobili, przeszło najśmielsze oczekiwania.

To jeden z najważniejszych powrotów tego roku i bez wątpienia jeden z najważniejszych koncertów tej edycji. Aż szkoda, że nie dopisała publiczność, bo to był spektakl wart sold outu. Taki koncert, taki zespół, taka okazja długo może się już nie powtórzyć. Ale to też pokazuje jak zmieniły się gusta publiczności - dziś Nine Inch Nails to zespół niemal niszowy.

SPRAWDŹ TAKŻE: Dream Theater w pełnym majestacie. Wyjątkowy koncert w Operze Leśnej w Sopocie

Jednak każdy, kto zdecydował się to zobaczyć, nie zapomni tego do końca życia. Zespół jest w rewelacyjnej formie. Pokazał, na czym polega jego wielkość oraz ikoniczność. Idealnie wręcz dobrana setlista, brutalne brzmienie, minimalistyczne, ale bardzo sugestywne oświetlenie i absolutnie genialne ogranie wizualne. Po scenie cały czas poruszał się kamerzysta, a to, co uchwycił, pokazywało się w czasie rzeczywistym na telebimach. Niesamowita dynamika transmisji tylko dodawała dzikości temu i tak zwierzęcemu wręcz występowi.

Future – ekskluzywny koncert tylko na Open’erze

Potem na scenie pojawił się jeszcze Future, raper, który stał się prekursorem współczesnego brzmienia tego gatunku. Ekskluzywny koncert - jedyny na letnich festiwalach w Europie. Bardzo energetyczny, doprawiony efektowną pirotechniką. Ale - nie oszukujmy się -  po tym, co zrobili Nine Inch Nails, wszystko inne po prostu przestało mieć znaczenie. Kto wie, czy nie byliśmy świadkami najlepszego koncertu tegorocznej edycji Open’era.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama