O wystawie "Nasi chłopcy". "Pomorzanie w Wehrmachcie to ofiary totalitaryzmu"
Na kanale „Historia bez kitu” na YouTubie możemy obejrzeć i wysłuchać rozmowę dwóch historyków – dr. Janusza Marszalca, wicedyrektora Muzeum II Wojny Światowej” i współautora wystawy „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” oraz prof. Cezarego Obrachta-Prondzyńskiego, historyka i socjologa oraz prezesa Instytutu Kaszubskiego. Rozmowę z cyklu „Historia bez kitu” zatytułowano: Pomorzanie w Wehrmachcie. Wokół wystawy „Nasi chłopcy”.
Wszyscy zgadzamy się ze stwierdzeniem, że III Rzesza to było okrutne totalitarne państwo. Ale gdy zaczyna się mówić o sytuacji ludności na Pomorzu, nagle się o tym zapomina i dyskusja toczy się tak, jakbyśmy mieli do czynienia z demokratycznym państwem, w którym była wolność decyzji – zwraca uwagę prof. Cezary Obracht-Prondzyński. - Jakbyśmy zapomnieli, że III Rzesza była zmilitaryzowanym, brutalnym państwem, karmiącym się przemocą i zmuszającym ludzi m.in. do służby wojskowej.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: 101-letni weteran Armii Krajowej w obronie gdańskiej wystawy „Nasi Chłopcy"
O czym jest wystawa „Nasi chłopcy”?
„Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” to monograficzna wystawa w Muzeum Miasta Gdańska, pokazująca Kaszubów w niemieckich mundurach w czasie II wojny światowej. Od początku wywołuje wielkie emocje i dyskusje wokół skomplikowanych wątków pomorskiej polskiej historii.
- Od razu w 1939 roku Niemcy wcielili całe Pomorze do III Rzeszy – przypomina prof. Cezary Obracht-Prondzyński. - Duża część mieszkańców regionu od razu została zesłana na przymusowe roboty, a gdy w 1941 roku zapadła decyzja, że na wszystkich terenach, które zostały wcielone do Rzeszy, wprowadzona zostanie lista narodowościowa. To obowiązywało więc zarówno na Pomorzu, jak i w Alzacji, Lotaryngii, Luksemburgu, Danii czy części Chorwacji. A gdy po klęsce Niemców pod Stalingradem pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na żołnierzy, zaczęto ich szukać wszędzie, m.in. na zagarniętych terenach. I nikogo nie pytano, czy chce walczyć o stronie Niemiec. Alternatywą była śmierć – także rodzin, obóz koncentracyjny, a w najlepszym wypadku deportacja.
CZYTAJ TEŻ Pomorska Rada Kultury broni wystawy „Nasi Chłopcy”. Sprzeciw wobec upolitycznienia i ataków
Jak podkreślają autorzy wystawy: ludzi postawionych przed taką alternatywą było prawie 500 tysięcy: Pomorzan, Ślązaków i w części Wielkopolan. Ekspozycja „Nasi chłopcy” nie tylko przybliża przyczyny, przebieg i konsekwencje masowej rekrutacji prowadzonej przez III Rzeszę, ale stawia również pytania o pamięć – i zapomnienie – tego zjawiska po 1945 roku. Przedstawione historie pokazują zarówno doświadczenia związane ze służbą w niemieckich wojskach, jak i fakt, że po wojnie przez dekady pozostawali wykluczeni z historii.
„Nasi chłopcy” – wystawa, która wywołała ogólnopolską burzę
Wystawa „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” spotkała się z natychmiastowym potępieniem ze strony polityków, nie tylko prawicy. Pisał o niej prezydent Andrzej Duda, ale też wicepremier Kosiniak Kamysz, który napisał, że „wystawa nie służy polskiej polityce pamięci”. Jego zdaniem „nasi chłopcy, żołnierze i cywile, Polacy, bronili Ojczyzny przed nazistowskimi Niemcami do ostatniej kropli krwi. To oni są bohaterami i to im należą się miejsca na wystawach”.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Szczepan Twardoch: Dla nas to zawsze byli i będą nasi chłopcy. Dla was nie muszą
Słowa polityków wywołały z kolei wielki sprzeciw wielu historyków, muzealników, ale przede wszystkim jednak dotknęły do żywego potomków żołnierzy Wehrmachtu, siłą wcielonych do służby.
- Ta wystawa stała się katalizatorem narodowej dyskusji, kto jest dzisiaj w Polsce nasz i kto ma prawo określać, kto jest albo nie jest nasz - ocenia prof. Obracht-Prondzyński. - I jak można o nim pamiętać i jak mówić, by był uznany za „naszego”.
























Napisz komentarz
Komentarze