Szczyt jest zapowiadany jako próba znalezienia drogi do zakończenia wojny w Ukrainie. Już samo to, że ma dojść do bezpośredniego spotkania przywódców USA i Rosji jest dobrą wiadomością. Bo w czasach, gdy fronty nie milkną, każde rozmowy mogą być szansą na zatrzymanie straszliwych zbrodni wojennych. Zatem trzeba docenić mediacyjne wysiłki prezydenta USA.
Ale źle, że do tych rozmów nie został doproszony prezydent Ukrainy ani też przedstawiciele Unii Europejskiej. Przede wszystkim jednak to brak udziału Wołodymyra Zełeńskiego przy stole rozmów jest poważnym dyplomatycznym błędem, ale też podważeniem fundamentalnej zasady, że o przyszłości kraju nie decyduje się bez jego udziału. Słusznie więc 26 państw Unii Europejskiej (niestety bez Węgier) ogłosiło wspólne stanowisko podkreślające wprost, że droga do pokoju nie może być wytyczana bez Ukrainy. A rozwiązania dyplomatyczne muszą chronić interesy bezpieczeństwa Ukrainy i Europy.
Z całą mocą pragnę podkreślić, że nie wolno nam zapominać o podstawowej prawdzie, że to Rosja jest agresorem, a Ukraina ofiarą. I to Rosja napadła militarnie na niepodległą i suwerenną Ukrainę w barbarzyński sposób mordując cywilów, w tym dzieci i kobiety oraz bombardując infrastrukturę krytyczną, w tym przedszkola i szpitale. Mimo to rozmawiać trzeba, by zakończyć tę pełnoskalową wojnę i ratować ludzkie życie, ale rozmowa nie może zamienić się w dyktat siły nieobliczalnego Putina.
Donald Trump, jeszcze w kampanii wyborczej i tuż po objęciu urzędu prezydenta USA, obiecywał, że „w ciągu kilku tygodni” doprowadzi do zakończenia wojny. Minęły miesiące, a pokój wciąż jest poza zasięgiem. Putin umiejętnie zwodził amerykańską administrację, przeciągając czas, licząc na zmęczenie Zachodu.
Teraz jednak znowu pojawia się iskierka nadziei. Czy 15 sierpnia 2025 usłyszymy o zawieszeniu broni? Oby tak właśnie się stało. Bo zawieszenie broni to pierwszy krok do zawarcia pokoju, to ulga dla cywilów, chwila oddechu dla zrujnowanych miast, mniej ofiar na froncie i poza nim. Ale zawieszenie broni to jeszcze nie pokój. I oby – jeśli do niego dojdzie – nie była to przerwa przed kolejną rundą przemocy.
ZOBACZ TEŻ: Putin ma swoje własne kalkulacje. Może zaatakować nawet gdy to wydaje się nielogiczne
Ukraińcom, ale też nam Polakom (mieszkamy w kraju przyfrontowym) i wszystkim Europejczykom życzę, prawdziwego, trwałego i sprawiedliwego zakończenia wojny. Takiego, które przywróci Ukrainie kontrolę nad jej terytorium, zagwarantuje bezpieczeństwo i sprawiedliwość. Wszystko inne będzie tylko kapitulacją w przebraniu kompromisu. Oby tym razem nie stało się tak, że ofiara zostanie sama, a agresor wyjdzie z premią. To byłaby katastrofa.
Ukrainie i całej Europie potrzebny jest trwały i sprawiedliwy pokój.
























Napisz komentarz
Komentarze