Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Teatr w Teatrze. „Hamlet” ze spalonego teatru

Rok 1960... Był dla gdańskiego teatru przełomowy. To też pożar na gdyńskiej scenie Wybrzeża. Strawił wszystkie kostiumy i dekoracje z "Hamleta" w reżyserii Wajdy.

Minęło 65 lat, 14 sierpnia 1960 roku w Teatrze Wybrzeże odbyła się premiera „Hamleta” w reżyserii Andrzeja Wajdy. Młody reżyser rolę tytułową powierzył Edmundowi Fettingowi. Był też pomysł, by Hamleta zagrał Gustaw Holoubek, który jednak nie przyjął propozycji. Po latach zastanawiano się, dlaczego to Fettingowi, a nie ulubionemu aktorowi Wajdy - Cybulskiemu – trafiła się ta rola? Kiedyś spytałam o to Krystynę Łubieńską, która zagrała w tym przedstawieniu Ofelię. Odpowiedziała, że Cybulski był tak silną osobowością, że rozsadziłby spektakl od środka. Ale słyszała też, że przyczyny były bardziej prozaiczne, wybitny aktor zawsze miał kłopoty z nauczeniem się tekstu na pamięć. W radiu Wajda wyznał: „Dzisiaj bez chwili namysłu wziąłbym Cybulskiego niezależnie od wszystkiego. Miałby napisane teksty na kulisach, na podłodze, na dekoracji i rekwizytach, byle tylko grał".

CZYTAJ TEŻ: Teatr w teatrze. Krawiec prawdę ci powie

Wybrzeżowi recenzenci różnie się dziełem Wajdy obeszli. Chyba największą furorę spektakl zrobił w Brnie, gdzie aktorów, dosłownie, noszono na rękach. Teatr Wybrzeże wystawił tam wtedy jeszcze drugi tytuł: „Zabawa jak nigdy”. Na chwilę przed przedstawieniem zdarzył się wypadek. Eksplodował rekwizyt - beczka z piwem - raniąc lekko jednego z aktorów. Części metalowe i dno beczki rozerwały kotarę, część bufetu, tynk z sufitu zasypał dekorację. Jednak spektakl wystawiono.

Edmund Fetting jako Hamlet (fot. Tadeusz Link | MNG)

Rok 1960... Był dla gdańskiego teatru przełomowy. Z Wybrzeżem pożegnał się dyrektor Zygmunt Hübner. Mówiło się, że za wcześnie dla teatru, który wyprowadził na szczyt. Za nim rusza do stolicy kilku aktorów, z Hamletem na czele. To na scenie stołecznego Teatru Dramatycznego, zawsze opanowany Fetting, raz się złamał. Grali „Króla Leara”. W roli tytułowej – dostojny, dumny Holoubek. Napięcie na widowni sięga szczytu. Za chwilą padną ważne słowa. Król wrzaśnie: Oddajcie mi...władzię!”. Brawa rozładowały sytuację, inaczej aktorzy podusiliby się ze śmiechu.

Ten rok to też pożar na gdyńskiej scenie Wybrzeża. Strawił wszystkie kostiumy i dekoracje z tamtego przedstawienia Wajdy. 

Jedna z aktorek, Zofia Mayr wyznała mi kiedyś, że po każdym przedstawieniu odprawiała swoisty rytuał. Czekała na moment, aż wszyscy wyjdą, siadała na widowni i wsłuchiwała się w teatralną ciszę. Zawsze wychodziła z teatru ostatnia. Także wtedy, gdy budynek Wybrzeża poszedł z dymem. Śmiała się, że powiedzenie „artystka ze spalonego teatru” pasuje do niej jak ulał. Nie pasowało. Zagrała ponad sto ról. Ostatnią mając blisko 80 lat. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama