Historii, dodajmy, opowiedzianej z punktu widzenia polityka, którego można uznać za wzorzec z Sèvres przekonań i wartości utożsamianych z prawym skrzydłem nieboszczki Unii Demokratycznej. A więc: proeuropejskość, elitaryzm, brak głębszego zainteresowania kwestiami ekonomicznymi i ich społecznymi konsekwencjami, a także pewna doza klerykalizmu, objawiająca się w skłonności do ustępstw wobec roszczeń Kościoła katolickiego.
Co ciekawe, pierwsze kroki w wielkiej polityce przyszły druh Tadeusza Mazowieckiego stawiał jako rzecznik Lecha Wałęsy. Stamtąd trafił… do kancelarii prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Skierowała go tam Solidarność, która na mocy umowy z postkomunistami miała prawo „swojego” ministra prezydenckiego. Wyobrażają sobie Państwo, co to by było, gdyby dziś koalicja rządząca miała taki przywilej i wcisnęłaby Karolowi Nawrockiemu do pałacu, powiedzmy, Romana Giertycha?
Piotr Nowina-Konopka wspomina, że podczas ich pierwszego spotkania Jaruzelski zaczął tłumaczyć się z wprowadzenia stanu wojennego, który jakoby miał „chronić większe dobro i szansę na dialog narodowy”.
– Jeśli miał to być dialog, to przypominał dialog bata z dupą – odparł przyszły minister i uprzejmie poprosił prezydenta, żeby więcej nie wracać do tego tematu.
Gdy wybuchła „wojna na górze” Nowina-Konopka opowiedział się po stronie Mazowieckiego. Był współtwórcą wspomnianej UD, a potem Unii Wolności. Trzy kadencje spędził w Sejmie. Uczestniczył też jako sekretarz stanu w przygotowaniach do akcesji Polski do UE. Potem działał w strukturach europejskich, m.in. jako szef Biura Parlamentu Europejskiego w Waszyngtonie, by ostatecznie zastąpić Hannę Suchocką na stanowisku ambasadora RP przy stolicy apostolskiej, skąd został odwołany przez PiS w 2016 roku.
Dla Czytelników „Zawsze Pomorze” interesująca może być też wcześniejsza, przedpolityczna część biografii Nowiny-Konopki, który w 1967 roku przyjechał z Katowic na studia do Sopotu i wsiąkł w tutejsze środowisko, nim sprawy wagi państwowej nie poprowadziły go do stolicy i dalej w świat. Kreśli tu ciekawy obrazek trójmiejskiej codzienności epoki późnego PRL.
Andrzej Brzeziecki nie unika zadawania swojemu rozmówcy niewygodnych pytań. Zawłaszcza w kwestiach licznych ustępstw państwa na rzecz Kościoła w początkach III RP. Części dawnych decyzji PN-K broni, jak choćby konkordatu czy tzw. „kompromisu” aborcyjnego. Ale do niektórych błędów się przyznaje.
Niewątpliwie przesadziliśmy z przywilejami dla Kościoła. (…) Nie przyszło nam do głowy, że biskupi będą z Jasnej Góry sekundowali Jarosławowi Kaczyńskiemu. Małość i chciwość ludzi Kościoła poszła w parze z małością i podłością polityków, którzy używali katolicyzmu do swych celów”.
Piotr Nowina-Konopka w rozmowie z Andrzejem Brzezieckim
Trudno w tym miejscu powstrzymać się od uwagi, że byli tacy, którzy od początku przestrzegali, że tak to się może skończyć. Może warto było ich posłuchać?
Czego jednak najbardziej w tej rozmowie brakuje, to próby odniesienia się do sytuacji politycznej, w jakiej Polska znajduje się obecnie. W tym kontekście tytuł książki – „Dokąd tą drogą?”, pozostaje bez odpowiedzi. Dziś już widać wyraźnie, że 10 lat rządów PiS, z których większość PN-K spędził we Włoszech, to nie była jakaś chwilowa aberracja.
Skoro zatem tak pięknie szliśmy szlakiem liberalnej demokracji, wpisywaliśmy się w struktury europejskie, to czemu teraz praworządność jest w kryzysie, w siłę rosną partie o tendencjach autorytarnych, nasze członkostwo w Unii jako racja stanu nie jest już niekwestionowalne, a Grzegorz Braun dostaje 1,24 mln głosów? Chyba to nie sama małość biskupów i podłość Kaczyńskiego wpuściły nas w ten kanał?
Tak czy siak, tamta polityka i tamten kraj, które wspominał Piotr Nowina-Konopka, to już głęboka historia.

























Napisz komentarz
Komentarze