Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

„Zawsze Pomorzanie”. Wspólnie tworzymy portret mieszkańców Pomorza [CZ. 3]

Znani i nieznani. Młodzi i starsi. Ci, którzy wciąż historię regionu tworzą, i ci, którzy odeszli, zostawiając tu swoje ślady. Mieszkańcy Pomorza otwierają przed nami rodzinne albumy, by opowiedzieć o swoich bliskich, ale i o własnych, nie zawsze prostych, drogach na Pomorze. Każda z fotografii to pretekst do opowieści. O ludziach i regionie. Tworzymy portret rodzinny Pomorzan. Oto trzecia część naszego cyklu.
Alfons Jeszke w I Korpusie Polskim w Anglii
Alfons Jeszke w I Korpusie Polskim w Anglii

Autor: Archiwum rodzinne

Portret Pomorzan

Raz w miesiącu na łamach tygodnika „Zawsze Pomorze” i w portalu www.zawszepomorze.pl pokazywać będziemy fotografie i opowieści przedstawiające mieszkańców Pomorza. Zapraszamy Czytelników do zaprezentowania na naszych łamach ważnych fotografii z albumów rodzinnych i tym samym podzielenia się z nami historią swojej rodziny. By z nami tworzyć portret Pomorzan.

Kontakt: [email protected].


Alfons Jeszke

Alfons Jeszke
Podczas służby wojskowej w 2. Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich (Archiwum rodzinne)

Urodził się w 1914 roku w Gorzędzieju koło Tczewa. Na początku lat 30. XX wieku szkolił się w zawodzie kowala-ślusarza. Swoje umiejętności rozwinął podczas służby wojskowej w 2. Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich (1936-1938) w Starogardzie Gdańskim, kończąc kurs kucia koni i szkołę podoficerską (kapral-podkuwacz). Ze swoją macierzystą jednostką uczestniczył w wojnie obronnej we wrześniu 1939 roku. 

Po powrocie do Tczewa pracował przy wznoszeniu mostu przez Wisłę w Knybawie i potem jako mechanik w warsztatach kolejowych w Gdańsku. 

W 1942 roku został wpisany na niemiecką listę narodową, w październiku 1944 roku powołano go do służby w armii niemieckiej. 10 marca 1945 roku dostał się do niewoli francu­skiej, a 7 kwietnia był już kapralem w I Korpusie Polskim w Anglii.

Wcześniej zdążył po­ślubić rodowitą tczewiankę Stefanię Neumann. Przez lata mieszkali przy ul. Sobieskiego w Tczewie. Doczekali się czterech córek i syna. Obecnie żyją dwie – Regina Jeszke-Golicka jest artystką-malarką z Tczewa. Jej starsza siostra natomiast, Aleksandra Jeszke-Zillmer, to wiceprzewodnicząca Towarzystwa Niemiecko-Polskiego w Hamburgu. 

Jeszcze w Anglii Alfons Jeszke ukończył kurs kierowców samochodowych. Po powrocie do Polski w lutym 1946 roku pracował w Państwowym Przedsiębiorstwie Traktorów i Maszyn Rolniczych (dawna fabryka A.P. Muscate) w Tczewie oraz przy odbudowie tczewskiego mostu kolejowego przez Wisłę, w ramach Przedsiębiorstwa Robót Kolejo­wych. Z tą firmą związał się na stałe i pracował w niej aż do emerytury. 

Zmarł w 1989 roku. Spoczywa na Cmentarzu Parafialnym pw. św. Józefa w Tczewie.

Antoni Kubiś

Antoni Kubiś z bratem
Antoni z bratem dorabiali  jako przewoźnicy, transportując przez Wisłę pracujących przy odgruzo­wywaniu Gdańska (Archiwum rodzinne)

Z podpoznańskiej wsi Tworzymirki przyjeżdża na Wybrzeże w latach 40. z żoną, małą córeczką Krysią i bratem Stefanem. Przybyli tu – śladem mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy jeszcze przed wojną emigrowali do Gdyni „za chlebem”. Kubisiowie osiedlili się w Sobieszewie. Antoni zatrudnia się w wędzarni ryb, wraz z bratem dorabiają też jako przewoźnicy, transportując przez Wisłę pracujących przy odgruzo­wywaniu Gdańska. 

W latach 50. dostaje pracę w Fabryce Maszyn Budowlanych ZREMB przy ulicy Siennickiej, pozostanie jej wierny do emerytury. Nowa posada to też czas przeprowadzki do Gdyni, żona Antoniego nie chce mieszkać w domu, z którego ktoś inny został wygnany. Znajdują lokum w gdyńskiej Kolonii Lotniczej, w małych mieszkaniach budowanych dla niemieckich lotników. Antoni codziennie dojeżdża do pracy koleją. 

We wspomnieniach córki, poetki, pozostał cichym, skromnym człowiekiem, który prowadzi ją przez wąwóz ruin powojennego Gdańska. Poświęciła mu wiersz:

„Twoje ręce w wąwozie ruin i zgliszczy

tramwajom drogę torowały

do plaży na Stogi, przez Most Siennicki.

Dzięki Tobie Król Zygmunt II August

z Ratusza Wieży strącony przez wroga

co przyjacielem nakazał się zwać

wrócił na miejsce, z wysoka patrzy.

Podziwia Gdańsk.

Z dnia na dzień piękniał Królewski Trakt

i przybywało dachów nad głową od Złotej Bra­my po Bramę Zieloną.

Dziękuję ci Tato!”. 

Zmarł w 1986 roku w Gdańsku w wieku 73 lat. Spoczywa na Cmentarzu Łostowickim. 

Piotr Kusiewicz

Piotr Kusiewicz
W domu w Oliwie, gdzie przyszedł na świat, 1954 r. (Archiwum rodzinne)

Śpiew pokochał od kołyski. Pierwszy raz wybrał się do Opery Bałtyckiej, mając ledwie trzy lata. Partię Leńskiego w „Eugeniuszu Onieginie” śpiewał jego ojciec, wybitny tenor Jan Kusiewicz. 

„Maestro wysokiego c” chciał, by syn raczej został dyrygentem lub poszedł w ślady matki – znakomitej pianistki. Ale gdy Piotr po roku nauki śpiewu wygrał Między­narodowy Konkurs Wokalny w Karlowych Varach, sam uznał, że to wokalistyka jest jego przeznaczeniem.

Pierwszy sukces sprawił, że wszystkie sceny – łącznie z Filharmonią Narodową – stanęły przed nim otworem. Choć urodził się w Gdańsku i ukończył gdańską Akademię Muzyczną, debiutował w Operze Krakowskiej w operze M. Rimskiego-Korsako­wa „Mozart i Salieri”. Przez 25 lat współpracował z Krzysztofem Pendereckim, śpiewając w Polsce i na świecie dzieła Mistrza. W swoim repertuarze ma 140 dzieł oratoryjnych, 20 partii operowych. Występował na wielkich scenach operowych w Polsce i za granicą. Jednym z najważniejszych wydarzeń w jego życiu artystycznym był udział w wykonaniu opery „Król Roger” Szymanowskiego pod dyrekcją Charlesa Dutoit w Paryżu, Montrealu, nowojorskiej Carnegie Hall i Tokio. 

Od 45 lat jest profesorem śpiewu w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Pełni funkcję konsultanta obsad w Operze Bałtyckiej. W 2008 roku otrzymał Krzyż Pro Ecclesia et Pontifice – najwyższe odznaczenie dla osób świeckich przyznane przez papieża Benedykta XVI. W 2025 roku został uhonorowany złotym medal Gloria Artis. 

Zofia Mayr

Zofia Mayr
W mieszkaniu na Świętojańskiej, lata 80. (Archiwum rodzinne)

Jedna z pierwszych aktorek Teatru Wybrzeże. Na scenie ponad pół wieku. Jej uroda przeszła do legendy. 

Na teatr była skazana. Na Wybrzeżu kontynuowała tradycję aktorskiego klanu Mayrów, który jeszcze we Lwowie – gdzie przyszła na świat w roku 1927 – zapoczątkował jej ojciec Otto Mayr. Ona sama została aktorką tylko dlatego, że we wszystkim naśladowała swoją starszą siostrę Igę.

Zadebiutowała na koszalińskiej scenie w roli chłopaka. Aktor grający Jędrka w „Placówce” rozchorował się. Ojciec Zosi, wtedy dyrektor teatru, nałożył jej perukę i wypchnął ją na scenę. Spodobało się jej. Przyszły kolejne role. Któregoś dnia w teatrze pojawił się Stanisław Kwaskowski, to on objął dyrekcję w Teatrze Wybrzeże po Iwo Gallu. Zaprosił całą trójkę – ojca i dwie panny Mayrówny, do Trójmiasta. Był rok 1949. Nie chciała wyjeżdżać. Jeszcze nie zdążyła otrzeć łez, już siedziała w pociągu. Gdynia z okna wagonu wyglądała jak upstrzony światełkami lunapark, tę chwilę wspominała całe życie. 

Najlepsza była w rolach komediowych, i te najbardziej kochała. Wyznała kiedyś: 

Lubi­łam się śmiać i widzieć, gdy ze śmiechu trzęsła się widownia. Ktoś powie, że trudno się śmiać, gdy w życiu przytrafi się dramat, a przecież i aktorom dramaty się zdarzają... 

Przy ulicy Świętojańskiej w Gdyni mieszkała ponad 60 lat. Zmarła w 2014 roku, spoczy­wa na Cmentarzu Witomińskim.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama