Starsze przewodniki po regionie albo wcale, albo zdawkowo wśród atrakcji regionu wymieniały muzeum, które jednak obowiązkowo pojawia się we współczesnych przewodnikach internetowych. To Muzeum Gitary, wymieniane teraz jako jedna z największych atrakcji regionu. Odwiedziłem je kilka tygodni temu. Jest położone w historycznym centrum miasta, a jego nazwa to „Museo de la Guitarra Española Antonio de Torres” (Muzeum Gitary Hiszpańskiej im. Antonio de Torresa).To centrum wystawienniczo-informacyjne, które umożliwia zwiedzającym zrozumienie najważniejszych cech jednego z najpopularniejszych instrumentów muzycznych na świecie.
Wielowiekowa historia gitary jest w muzeum nieźle udokumentowana, ale główna wystawa poświęcona jest gitarze hiszpańskiej i wybitnemu lutnikowi, urodzonemu w Almerii w roku 1817 Antoniemu de Torres. Sale wystawowe przedstawiają gitarę w sztuce, historię gitary, warsztat lutnika Antonio de Torresa i narodziny gitary współczesnej, w tym historię gitary elektrycznej.
Antonio de Torres, który co prawda swój słynny warsztat lutniczy prowadził przez wiele lat w Barcelonie, a wcześniej w Sewilli, do Almerii jednak wrócił pod koniec życia. Ów fakt wystarczył, by poświęcone mu muzeum, jako twórcy modelu gitary hiszpańskiej, w tym specyficznej technologii jej rzemieślniczej produkcji, powstało właśnie tam.
Czym różnił się model Torresa od – dla laika trudnych do odróżnienia – instrumentów włoskich czy francuskich? Gdy około roku 1850 Torres na dużą skalę zaczął budować swoje gitary, jego główną pasją stało się poszukiwanie idealnej barwy, soczystej i eleganckiej, uzyskanej dzięki poprawionej budowie pudła rezonansowego. Torres powiększył je, korzystając z drewna umożliwiającego wykonanie cienkich płytek. Spowodowało to powiększenie korpusu gitary, ale bez zwiększenia wagi. Lutnik zastąpił poprzeczne belki wzmacniające płytę od wewnątrz pudła rezonansowego rozmieszczonymi promieniście belkami wokół otworu rezonansowego. Historię zmian nietrudno opisać, gdyż wiele instrumentów hiszpańskiego lutnika, rozsianych po całym świecie, zostało opisanych w zapiskach historyków instrumentoznawstwa.
Dziś muzeum gitary w Almerii awansuje wśród miejsc wartych odwiedzenia w tej miejscowości. Kto wie, czy nie zdetronizuje wkrótce zamku, katedry czy nawet westernowych miasteczek i fantastycznego ogrodu zoologicznego?
I w tym miejscu mój łagodny charakter znajduje swój kres, gdy marzenia o paralelnej sławie Trójmiasta w dziedzinie turystyki związanej z muzyką wywołują frustrację.
Przed miesiącami w „Zawsze Pomorze” opisałem inicjatywę zawartą w publikacji Marcina Jacobsona, do której dopisałem własne uzasadnienie. Chodziło o powołanie do życia w Trójmieście muzeum historii polskiego jazzu i rocka. Uzasadnienia takiej inicjatywy jest oczywiste. W Trójmieście w latach 1956-1957 odbyły się słynne festiwale jazzowe, otwierające czas odwilży w kulturze PRL-u, tu powstawały pod koniec lat 50. XX wieku pierwsze polskie zespoły rock and rollowe, tu wreszcie rozpoczęła się historia polskiego big-beatu. Tu zainaugurowane w 1962 roku sopockie festiwale piosenki otworzyły okno na świat zachodniej muzyki popularnej, tu w latach 80. Danuta Baduszkowa stworzyła niezwykły wzorzec teatru muzycznego.
Dokumentacja tych i innych faktów, przy wielu zachowanych wciąż świadectwach, mogłaby być fascynująca. Niestety, skierowane w tej sprawie petycje do administracji kulturalnej Gdańska, Gdyni i Sopotu nie wzbudziły zainteresowania. Odpowiedzi były zdawkowe i pasowałoby do nich słowo „spychotechnika”.
Historia muzeum w Almerii odrodziła jednak we mnie wolę dalszej walki o upamiętnienie historii. Potrzebni są tylko sojusznicy.
























Napisz komentarz
Komentarze