Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

O jakiej Polsce śni prezes PiS? Polskę z marzeń i wizji Jarosława Kaczyńskiego znamy od lat

Prawo i Sprawiedliwość przez osiem lat miało pełnię władzy i mogło realizować swoją wizję wielkiej Polski. Ale jakoś nie zrealizowało. I przy tej wizji dalej zostaje - przypomina dr Bartosz Rydliński, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
O jakiej Polsce śni prezes PiS? Polskę z marzeń i wizji Jarosława Kaczyńskiego znamy od lat
Prawo i Sprawiedliwość przez osiem lat miało pełnię władzy i mogło realizować swoją wizję wielkiej Polski. Ale jakoś nie zrealizowało. I przy tej wizji dalej zostaje - przypomina dr Bartosz Rydliński, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

O jakiej Polsce w ostatni weekend śnił Jarosław Kaczyński w podczas kongresu swojej partii?

O wielkiej. Polskę z jego marzeń i wizji już dobrze znamy od lat. Ale trzeba oddać honor Prawu i Sprawiedliwości, że ten kongres był naprawdę zrobiony z rozmachem, z imponującą liczbą panelistów i paneli - od finansowania systemu ochrony zdrowia, poprzez demografię, rozwój energetyki, kryzys finansów publicznych, mały i średni biznes, odszkodowania wojenne, media, turystykę, politykę leśną itd. Mam jednak problem z uczestnikami tych paneli.

Bartosz Rydliński
Bardziej kusząco niż bon mieszkaniowy na 100 tys. złotych brzmiałyby dobre pomysły na ochronę zdrowia lub pomocy seniorom - uważa dr Bartosz Rydliński (fot. UKSW)

Bo to były sprawdzone pisowskie twarze i te same lęki, którymi PiS testuje nas od lat?

I to była wielka słabość tego kongresu. Gdyby to odbywało się w 2014 roku, to można by pomyśleć, że Prawo i Sprawiedliwość idzie szeroką ławą po władzę. Ale jeżeli w panelu „make polish sport great again”, czyli jak uzdrowić polski sport, zasiadają Ryszard Czarnecki czy Daniel Obajtek, to rodzi się pytanie - najoględniej mówiąc - o powagę i kompetencyjne walory tego panelu.

Skoro Michał Woś, który ma poważne zarzuty, mówił jak „uzdrawiać” sądownictwo, a Jacek Kurski prezentował wizję mediów narodowych, to czemu nie Ryszard Czarnecki?

To prawda. Ale trzeba przyznać, że obok takich postaci, pojawili się w tych panelach jako goście takie osoby, jak prof. Zbigniew Stawrowski z mojej uczelni, stroniący od partyjnej polityki, ale fachowiec w swojej dziedzinie. I takich naukowców było więcej. To jest ta przewaga Prawa i Sprawiedliwości nad innymi partiami, że ma wokół siebie grono profesorów, które nie wstydzi się brania udziału w typowo partyjnym wydarzeniu.

CZYTAJ TEŻ: Wizerunkowy dramat PiS. Dwa ciosy, które rozłożyły mit partii

Ale to nie ich głosy, tylko np. wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego przebiła się do opinii publicznej, z której wynika, że prezes po odzyskaniu władzy chce ją na długo zabetonować. Znowu pojawiła się wizja polexitu i słowa, że Niemcy oraz Francja chcą nam zabrać państwo.

To, że kongres programowy zaczyna się od eurosceptycznego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, nadaje pewne ramy temu wydarzeniu, ale nie dziwi. Bo to polityka prowadzona od lat. Ale już teza prezesa Prawa i Sprawiedliwości o tym, że Stany Zjednoczone nie chcą nam odebrać państwa, jest de facto wpisywaniem się w formę zależności względem tego imperium. To, że Polska powinna mieć dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi to, powiedzmy, jest już aksjomat. Po 1989 roku wszystkie partie polityczne i wszyscy prezydenci w Polsce stawiali na sojusz z amerykańskim mocarstwem. Ale prezes poszedł tym razem dalej. Ciekawe było to, że wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego... ku chwale Stanów Zjednoczonych, zostało skrytykowane także w prawicowych mediach, w których przypominano, że w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości pani Georgette Mosbacher zachowywała się nie jak ambasador USA w Polsce, tylko jak gubernator. I to ona sugerowała, które ustawy mogą przejść, a które nie. Widać było, że takie proste zero-jedynkowe widzenie świata przez Jarosława Kaczyńskiego nie było najwyższych, intelektualnych lotów.

Inny wniosek, jaki można było wysnuć z wystąpienia prezesa to taki, że Jarosław Kaczyński w przypadku polityki niemieckiej zatrzymał się w czasach drugiego rządu Angeli Merkel. Prezes bowiem uważa, że Niemcy nadal są wszechwładne. Nie zauważa, że słabną. Że nie są już tym hegemonem sprzed lat i że gospodarka niemiecka posypała się za sprawą bandyckiej napaści Rosji na Ukrainę, po przerwaniu dostaw gazu przez Nord Stream.

Jarosław Kaczyński, walcząc o rząd dusz, próbuje wyborców ściągnąć obietnicami finansowymi, jak roczna waloryzacja 800 plus, czy bon mieszkaniowy 100 tysięcy złotych na trzecie dziecko. Ale te programowe „drożdże” to obietnice bez pokrycia, bo PiS bez przerwy powtarza, że rząd Donalda Tuska zadłuża budżet.

Dotknęła pani kwestii, której boją się dotykać wszystkie partie polityczne, również Koalicja Obywatelska. Podczas kongresu Prawa i Sprawiedliwości było bardzo mało o polityce podatkowej. A nie da się mieć silnego i sprawnego państwa przyfrontowego z tak niesprawiedliwym systemem podatkowym jak nasz. I to nie jest tylko sprawa tego rządu, bo poprzednich także. Ten system podatkowy jest od lat niesprawiedliwy, bo biedniejsi płacą wyższe podatki w stosunku do swoich zarobków, niż bogaci. PiS tego również nie rozwiązuje i nawet nie pochyliło się nad tym problemem podczas tego kongresu. W tym widzę największy konflikt między obietnicami PiS i możliwościami realizacji. Bo prezes Kaczyński może obiecać niemal wszystko, tylko że bez zmiany finansowania polityk publicznych one zwyczajnie są nie do spełnienia.

Nie wiem, czy na tym kongresie wystąpienie byłego wiceministra Michała Wosia nie przebiło tego, co mówił prezes. Woś mianowicie zaprezentował pomysł na „naprawienie” sądownictwa w krótkim haśle „Wszyscy won”. Wszyscy, czyli w domyśle ci, którzy nie są z nimi.

Dziwi mnie fakt, że o „naprawie” sądownictwa mówi osoba z aktem oskarżenia. A co do sądownictwa, to za czasów Prawa i Sprawiedliwości procesy się wydłużyły, a opłaty sądowe nie staniały, czyli nic się nie poprawiło. PiS więc w niektórych dziedzinach nie powinno się wypowiadać. Widać, że prezes i ta partia nadal nie rozumieją, w czym tkwi źródło ich wcześniejszych sukcesów. Że oni za każdym razem wygrywali wybory nie obietnicą, iż zagonią sędziów prokuratorów i adwokatów w przysłowiowe kamasze, tylko wygrywało polityką społeczną, która pozwoliła na podniesienie stanu życia najbiedniejszej części społeczeństwa. Dziwi mnie, że Prawo i Sprawiedliwość podczas tego kongresu nie wymyśliło jakiegoś nowego 500 plus, które dałoby im potężną broń wyborczą. Za to sięga po pomysły wsparcia, które nie mają większego znaczenia, ani wielkich szans na ich wprowadzenie.

Ale bon mieszkaniowy w wysokości 100 tysięcy złotych na trzecie dziecko nie brzmi kusząco?

Nie sądzę. Bardziej kusząco brzmiałyby dobre pomysły na ochronę zdrowia lub pomocy seniorom. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, chorującym. I moim zdaniem, taka obietnica, która ulży ich życiu, jak chociażby obiecane już raz, a nie zrealizowane windy w blokach, jest o wiele bardziej chwytna, niż ten bon mieszkaniowy dla rodzin, które mają więcej niż dwoje dzieci. Ten bon to przekaz dla przekonanych. A Prawo i Sprawiedliwość chce zawalczyć o innych wyborców, nie tylko o ten swój żelazny elektorat. Tyle, że nie tą drogą.

Języczkiem u wagi był też panel, dotyczący przyszłości mediów, w którym uczestniczyli m.in. Joanna Lichocka, Jacek Kurski czy Dorota Kania. To od nich wyszedł pomysł, żeby np. przekazywać pieniądze publiczne na media prywatne, sprzyjające PiS oczywiście. Dorota Kania zaproponowała holding narodowy z publiczną telewizją i radiem oraz... PiS. Tłumaczyła się zaraz przejęzyczeniem, mówiąc, że chodziło o PAP.

To jest przekaz, który będzie rezonować tylko w grupie pisowskich wyborców i odbiorców mediów tożsamościowych, powiązanych z PiS. Ale żeby Prawo i Sprawiedliwość zrealizowało swój postulat czy wizję, w której ma 40 procent poparcia, to musi zacząć mówić do innych osób. Ale takimi wystąpieniami ogranicza się tylko do swojego, twardego elektoratu. Gdyby PiS powiedziało: słuchajcie, dobrze, będziemy mieli swoje tożsamościowe, prawicowe, konserwatywne media, ale Telewizja Polska już nie będzie taka, jak za czasów Jacka Kurskiego, tylko to będzie prawdziwe BBC w polskim wydaniu - to byłby jakiś pomysł. Gdyby powiedziano, że będą to media dla tych z lewa, prawa, liberałów, konserwatystów, socjaldemokratów, z najlepszym dziennikarstwem itd. Gdyby tak mówiono, to być może część wyborców, która nie odnajduje się w tych bitwach medialnych politycznego duopolu, mogłaby pomyśleć o tym pozytywnie. Ten pomysł mógłby chwycić. Bo dzisiaj większość mediów powiela partyjne przekazy jednej albo drugiej strony. W mediach publicznych obecnie też jest tak, że wszystko co powie Donald Tusk, uznawane jest od razu za prawdę objawioną. Ale zadaniem mediów nie jest wspierać tego czy innego polityka, tylko rzetelnie informować swoich widzów.

Pan sądzi, że PiS mógłby odpuścić po dojściu do władzy media publiczne?

Media publiczne są jak państwo. To własność nas wszystkich, a nie tylko polityków tej czy innej partii. Dlatego telewizja publiczna powinna wyznaczać wysokie standardy. Oczywiście za czasów Prawa i Sprawiedliwości media publiczne były absolutnym zaprzeczenie tych wartości, a nawet ich skrajnym wykoślawieniem. Ale telewizja publiczna w stanie likwidacji będąca pod kontrolą obecnie rządzących też, mówiąc delikatnie, nie spełnia tych standardów prawdziwego dziennikarstwa.

Donald Tusk powiedział, że ta weekendowa konwencja PiS to była „polityczna stypa za duże pieniądze”. A czym była dla pana?

Zarówno ten kongres, jak i kongres zjednoczeniowy Koalicji Obywatelskiej były startem do kampanii parlamentarnej w 2027 roku. Te dwie największe formacje pokazały, że są gotowe. Co ciekawe, podczas jednego i drugiego wydarzenia nie zwrócono się do Konfederacji. Nie zająknięto się słowem. Nie zrobiło tego ani PiS, ani Koalicja Obywatelska. Po pierwsze, żeby nie zamykać sobie możliwości koalicji z nimi w przyszłości, bo wiadomo, że dziś bez Konfederacji nie dałoby się rządzić. A po drugie, jednak wspomnienie o Konfederacji tylko by ją jeszcze bardziej budowało. A na to ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk nie mogli sobie pozwolić.

Pan mówi o tym, że prezes śni o wielkiej Polsce, ale czy o Polsce realnej?

Prawo i Sprawiedliwość przez osiem lat miało pełnię władzy i mogło realizować swoją wizję wielkiej Polski. Ale jakoś nie zrealizowało. I przy tej wizji dalej zostaje.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

"przez osiem lat miało pełnię władzy i mogło realizować swoją wizję..." 09.11.2025 12:27
No, nie bardzo... Bo wzorem wielu setek lat tradycji, przeciwnicy użyli modelu skłócania wewnętrznego ("ulica") oraz ingerencji zewnętrznej ("zagranica")... Wszystko, oczywiście w imię "naszej demokracji", "aby było, tak jak było"...

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama