Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama
Reklama

Czy można jeszcze mówić o tym, że Stany Zjednoczone są naszym sojusznikiem

Strategia Bezpieczeństwa USA pokazuje, że Donald Trump z Europy nie rezygnuje, natomiast chciałby ją przemeblować po swojemu. Czy mu się to uda? I co to oznacza dla Unii Europejskiej i Polski?
Czy można jeszcze mówić o tym, że Stany Zjednoczone są naszym sojusznikiem

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Opublikowana w ubiegłym tygodniu Narodowa Strategia Bezpieczeństwa USA postukuje m.in. koniec rozszerzania NATO i ustabilizowanie relacji z Rosją, a także mocno krytykuje Europę, zapowiadając wspieranie politycznych sojuszników i „aktywne powstrzymywanie bieżącej trajektorii rozwoju Europy”. Czy to oznacza, że Amerykanie chcą rozbić Unię Europejską?

Trump z Europy nie rezygnuje

Jako prognostyk nie jestem jakoś strasznie zaniepokojony. To jest po prostu to, czego się mogliśmy spodziewać już po wcześniejszych zapowiedziach Donalda Trumpa – mówi analityk, dr Grzegorz Lewicki, wiceprezes kalifornijskiego International Society for the Comparative Study of Civilizations.

Zdaniem dr. Lewickiego strategia zadaje kłam twierdzeniom wielu rodzimych geopolityków przepowiadających całkowite wycofanie USA z Europy. Tymczasem widać wyraźnie, że Trump z Europy nie rezygnuje, natomiast zamierza z nią robić interesy „punktowo”.

– On gra na „klienckie” ustawienie Europy. Wyraźnie różnicuje podejście do krajów Unii Europejskiej, tych które nie mają – w rozumieniu samego Trumpa – „dobrego dealu” z USA i tych, które według administracji spełniają kryteria godnych zaufania sojuszników. Polska zalicza się do tych ostatnich. To pokazuje dwie rzeczy: Stany widzą różnice interesów we wnętrzu Unii Europejskiej i chcą to rozgrywać do przetasowania lokalnego układu sił. Jednocześnie samą Unię uznają za byt geopolityczny na tyle kłopotliwy i słaby, że można podejmować próby rozliczania jej poszczególnych krajów osobno, pod kątem użyteczności dla Stanów Zjednoczonych. Unia Europejska, jako blok geopolityczny, przeszkadza też wielu amerykańskim magnatom biznesowym związanym z Republikanami, bo lepiej byłoby robić interesy z poszczególnymi państwami, gdyby nie było tego instytucjonalnego networku. 

Grzegorz Lewicki zwraca uwagę na to jak Elon Musk zareagował na próbę wprowadzenia ograniczeń dla X przez Unię Europejską. Napisał, że Unia jest zła i się powinna rozpaść, co spotkało się z aprobującym wpisem byłego rosyjskiego prezydenta, a obecnie jednego z najagresywniejszych rosyjskich ideologów – Dimitrija Miedwiediewa.

Dr Grzegorz Lewicki jest wiceprezesem kalifornijskiego International Society for the Comparative Study of Civilization (fot. nadesłane)

Jednocześnie analityk International Society for the Comparative Study of Civilizations dostrzega u części amerykańskich polityków przekonanie, że dałoby się w jakiś sposób „zjednoczyć” europejskie frakcje spójne ideologicznie z wizją świata Republikanów. Jego zdaniem jest to niezbyt realistyczne, jeśli miałyby być do tego projektu włączone tak rewizjonistyczne ugrupowania jak faszyzująca niemiecka AfD. Wyraźne są też zamiary powstrzymywania przez Waszyngton pewnych trendów cywilizacyjnych widocznych w Europie, związanych na przykład z polityką migracyjną czy nawet kwestiami obyczajowymi.

– Kiedyś, te rzeczy w oczach administracji USA nie miały wielkiego znaczenia, a teraz nagle okazują się bardzo istotne. Nie bardzo tylko wiadomo w jaki sposób Stany Zjednoczone zamierzają wpływać na Europę w tych kwestiach, oprócz czysto politycznej integracji i „pompowania” wybranych środowisk konserwatywnych.

Ślepota na Rosję

Pytany o możliwe niebezpieczeństwo związane z dążeniem USA do szybkiego unormowania stosunków z Rosją, za cenę nie tylko ustępstw terytorialnych w Ukrainie, ale przejścia do porządku nad rosyjskimi zbrodniami wojennymi, analityk podkreśla, że to wpisuje się w trendy prognostyczne określane mianem „nowego średniowiecza”.

– Polega ono na tym, że relacje między państwami coraz bardziej przyjmują wymiar feudalny, lenny – wyjaśnia. – Bardziej niż sama jakość pewnych ustaleń czy zwyczajów w stosunkach międzynarodowych zaczynają się liczyć bezpośrednie relacje i emocje konkretnych polityków między sobą. Jeśli lubię kogoś, to będę z nim współpracował. Nie lubię, to niezależnie od zobowiązań czy wymogów systemu światowego – nie będę z nim rozmawiał. Według Trumpa z Rosją da się grać w ten sposób, że jeśli złoży jej się konkretną korzystną ofertę, to ona się podporządkuje ustaleniom. I tutaj mamy do czynienia ze pewną ślepotą czy niewiedzą kulturową części administracji amerykańskiej. Oni myślą o Rosji czysto „racjonalnie”, bez filtra kulturowego. Nie biorą pod uwagę, że Rosja to zupełnie inna cywilizacja, że jej politycy myślą innymi skryptami kulturowymi niż Zachód. Amerykanie nie czują tego, że jak Rosja coś powie, to znaczy tylko tyle, że to powie. Dlatego Stany Zjednoczone planują – w ich rozumieniu – trwale ustabilizować relacje z Rosją, żeby po tej stronie Europy nie było miejsc konfliktogennych. Wychodzą z założenia, że Rosja – oprócz potencjału atomowego – nie jest w stanie pokonać Europy militarnie, wiec ta gra się uda. Niestety nawet jeśli takie deklaracje padną, to gospodarka rosyjska jest już przestawiona na wojenną, a do tego chińska kroplówka chroni ją obecnie przed zapaścią. A to oznacza, że za dwa czy trzy lata – jeśli Chiny dalej będą wspierać Rosję – „zielone ludziki” Kremla znowu pojawią się w państwach bałtyckich czy Mołdawii, żeby tam destabilizować i prowokować.

„O Polskę mniej się boję”

Tu Grzegorz Lewicki widzi dużą rolę do odegrania dla reprezentantów proamerykańskiej części polskiej sceny politycznej, którzy powinni stronie amerykańskiej uświadomić jakie są rzeczywiste zamiary Rosji, bo na papierze pewne rzeczy mogą dobrze wyglądać, a później się okaże, że wcale tak nie jest.

– Pytanie kluczowe: jakie w tym programie będą gwarancje dla Ukrainy, dla państw bałtyckich? Bo o Polskę mniej się tutaj boję, niż właśnie o państwa bałtyckie czy Ukrainę, które z punktu widzenia Waszyngtonu mogą mieć mniejszą wagę geopolityczną, co w pragmatycznej erze Donalda Trumpa oznacza po prostu możliwość zaniedbania ich interesów bezpieczeństwa. I tu też jest rola Polski, żeby być rzecznikiem w tej kwestii właśnie. Polska jako państwo średniej wagi geostrategicznej, które pomaga w regionie Europy Środkowo-Wschodniej w stworzeniu europejskiej, transatlantyckiej przestrzeni stabilności to jest dobry pomysł na przyszłość.

Prywatnie wszyscy byli wściekli

Dr Marzenna Guz-Vetter, politolożka, była dyrektorka przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, a obecnie ekspertka Team Europe Direct przyznaje, że nowa Narodowa Strategia Bezpieczeństwa USA wywołała bardzo duże zdziwienie, zakłopotanie, a wręcz pewne poczucie zagrożenia po stronie Unii Europejskiej.

– Jeśli chodzi o instytucje europejskie, to one, jak zwykle, zareagowały bardzo spokojnie. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w ogóle nie zabrała głosu w tej sprawie. Wiceprzewodnicząca odpowiedzialna za sprawy zagraniczne, Kaja Kallas, powiedziała, że mamy kilka rozbieżności, ale mimo to jesteśmy najbliższymi sojusznikami, co z pewnością było wielkim eufemizmem. Przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa podkreślił, że musimy respektować wzajemną suwerenność i nie akceptujemy mieszania się w nasze sprawy, co było już mocniejszym stanowiskiem. Oczywiście były też głosy polityków europejskich, między innymi Donalda Tuska, który przypomniał Amerykanom na platformie X, że „Europa jest waszym najbliższym sojusznikiem, a nie waszym największym problemem”. W podobnym duchu wypowiedział się kanclerz Niemiec Friedrich Merz: „America First is ok, but America Alone nie jest w waszym interesie”. To była typowa reakcja polityków europejskich starających się nie antagonizować relacji z USA. Prywatnie, oczywiście wszyscy byli wściekli.

To już nie jest Ameryka tryumfu prawa

Dr Guz-Vetter zwraca jednak uwagę na negatywny oddźwięk z jakim strategia spotkała się wśród komentatorów, ekspertów, politologów, czy analityków w wielu państwach Unii. Wynika to z faktu, że autorzy strategii bardzo krytycznie podchodzą do wartości, które są podstawą współistnienia w ramach Unii Europejskiej i krytykują UE za rzekome podważanie wolności politycznej i suwerenności. Wskazują przy tym na kwestie demograficzne, na migrację, utratę tożsamości narodowej i zarzucają Europie ograniczenia wolności słowa, cenzurę oraz tłumienie opozycji politycznej. Towarzyszy temu ostrzeżenie o cywilizacyjnej groźbie zniknięcia Europy. Jednocześnie USA starają się wywrócić instytucjonalną konstrukcję Unii Europejskiej, dążąc do tego, żeby Europa była znowu rozbita na poszczególne państwa narodowe. Podobne zarzuty wobec Unii przedstawił już wcześniej wiceprezydent J.D. Vance podczas konferencji w Monachium w lutym 2025 roku. Wtedy zostało to odebrane z bardzo dużym zaskoczeniem, ale jednocześnie nie było chyba brane wystarczająco na serio. 

Dr Marzenna Guz-Vetter była dyrektorką Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, a obecnie jest ekspertką Team Europe Direct  (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

– To jest moim zdaniem największe zagrożenie, ponieważ wkraczamy tu w sferę ideologii, która w Stanach Zjednoczonych pod władzą Trumpa radykalnie się zmieniła – mówi ekspertka. – To już nie jest Ameryka praworządności i tryumfu prawa, jaką znamy z większości hollywoodzkich filmów, kończących się ukaraniem skorumpowanych polityków. W efekcie nie można już mówić o tym, że Stany Zjednoczone są naszym sojusznikiem. Ta administracja reprezentuje zupełnie inne wartości, wręcz nawiązuje do pewnych filozofii i elementów ideologii, która jest bliska narodowemu socjalizmowi. Jeżeli mówi się o tym, że amerykańskie rodziny muszą być być silne i musi się rodzić więcej zdrowych dzieci, to jest już bardzo blisko tego, co było w czasach narodowego socjalizmu w III Rzeszy.

Konieczne są radykalne decyzje

Za jeden z najbardziej kontrowersyjnych punktów amerykańskiej strategii Marzenna Guz-Vetter uważa zapowiedź wspierania tych nurtów politycznych w Europie, które reprezentują podejście zbieżne z punktem widzenia Waszyngtonu. Jej zdaniem oznacza to jawne wspieranie w Europie partii nacjonalistycznych, antyeuropejskich, które chcą „odrodzenia narodowych charakterów”, i które się sprzeciwiają liberalnej agendzie Unii Europejskiej. 

– To już się dzieje w tym sensie, że bardzo widoczne jest silne poparcie Stanów Zjednoczonych dla prawicowej, nacjonalistycznej i antyeuropejskiej partii AfD, która ma w Niemczech bardzo wysokie, ponad 20-procentowe poparcie w badaniach opinii publicznej. Republikanie nie tylko zapraszają polityków AfD do USA, ale też promują ich ideologię za pośrednictwem wielkich koncernów, jak X Elona Muska, które mają de facto światowy monopol na przekazywanie treści w mediach społecznościowych. To są niesamowicie silne i skuteczne instrumenty oddziaływania na obywateli Unii Europejskiej. Choć więc Stany Zjednoczone nadal są w NATO i nadal wspierają nas w sensie wojskowym, ale ideologicznie i politycznie jest to zupełnie inny partner niż ten, którego znaliśmy przez ostatnie kilkadziesiąt lat. W związku z tym, jeżeli Unia ma przetrwać, konieczne są pewne radykalne decyzje.

Jakie? Poza ograniczeniem unijnej biurokracji i regulacji, ekspertka Team Europe Direct widzi konieczność podjęcia bardziej zdecydowanych kroków do dyscyplinowania takich państw jak Węgry czy Słowacja, które utrudniają prowadzenie wspólnej polityki. W tym kontekście wskazane byłoby np. wprowadzenie głosowania większościowego w UE również w sferze polityki zagranicznej, względnie uruchomienie Artykułu 7 Traktatu Europejskiego, pozwalającego na zawieszenie prawa do głosowania tych państw członkowskich, by przeciwdziałać groźbie naruszenia podstawowych wartości UE, jak wolność, demokracja, praworządność czy prawa człowieka.

– Jeżeli nie zmienimy systemu funkcjonowania Unii Europejskiej, to niestety dojdzie do tego, że państwa narodowe będą rosły w siłę, a cała koncepcja Unii może zostać zdegradowana jedynie do strefy wolnego handlu – kończy Marzenna Guz-Vetter.

Europa Europą, a nas Trump kocha

Pytany o to jaki wpływ na polską politykę i układ sił na krajowej scenie może mieć ogłoszenie Strategii Bezpieczeństwa, prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, odpowiada, że znikomy. Reakcje na ogłoszenie strategii potwierdzają to, co już wiedzieliśmy od dawna: że dwie główne partie mają radykalnie inne spojrzenie na przyszłość polskiej polityki zagranicznej. PiS upatruje jej przede wszystkim w relacjach bilateralnych ze Stanami Zjednoczonymi, może ewentualnie w ramach NATO. Natomiast Unia Europejska jest tu marginalna zupełnie, a koalicja Obywatelska odwrotnie, upatruje relacji przede wszystkim z Unią Europejską. 

Spodziewam tego, że politycy PiS będą teraz wyjaśniać, że Europa Europą, a Polska Polską, że Trump nas kocha i w związku z tym ta jego strategia nas nie dotyczy. Zobaczymy ile osób przekonają, bo prawda jest taka, że Amerykanie się wycofują z Europy i ta strategia jest tego kolejnym potwierdzeniem. Na szczęście, jest to proces ewolucyjny, który potrwa trochę czasu. Natomiast tam jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt, w którym Amerykanie mówią, że będą w stanie rozwijać relacje z poszczególnymi państwami. No i myślę, że tutaj politycy PiS będą mówili: „No właśnie, droga do dobrych relacji z Waszyngtonem wiedzie już nie przez Unię Europejską, tylko trzeba indywidualnie się dogadywać”. 

Ukraina na pożarcie

Prof. Dudek zgadza się, że amerykańskie dążenie do jak najszybszego unormowania stosunków z Rosją za cenę ustępstw w Ukrainie może być pewnym problemem dla Prawa i Sprawiedliwości.

Myślę, że politycy Prawa i Sprawiedliwości uzasadnią to w ten sposób, że Rosja odzyskuje swoją dawną ukraińska strefę wpływów, ale nas Amerykanie obronią. W tym kierunku będzie szła ta argumentacja: trzeba coś dać Rosji, żeby zaspokoić jej roszczenia, więc niech już bierze tę Ukrainę, która jest niewdzięczna, bo nie chce rozwiązać z nami problemów związanych z ludobójstwem na Wołyniu i w związku z tym trudno. Oczywiście nikt tego aż otwarcie tak nie powie, ale taki będzie przekaz, że nasz wielki patron amerykański uznał, że Ukrainy się nie da oderwać od Rosji, więc trudno musimy się z tym pogodzić. Ważne żeby żeby nas chronił. 

Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego  (fot. Sławomir Kasper | IPN)

Politolog nie przewiduje jednakże, że taka postawa PiS może wywołać jakiś zasadniczy zwrot, jeśli chodzi o stan nastrojów w Polsce.

Jeśli ktoś myśli, że z tego powodu PiS zacznie tracić poparcie, to nic z tych rzeczy. On już je stracił na rzecz Korony Grzegorza Brauna i pytanie czy straci jeszcze więcej, ale powody dla których tak się dzieje nie maja nic wspólnego z polityką zagraniczną. 

PiS najlepszym przyjacielem USA, Konfederacja nie do przełknięcia

Pytany o wyrażoną w strategii konieczność wspierania „patriotycznych partii europejskich”, prof. Dudek zauważa, że jest oczywiste, że administracja Trumpa sympatyzuje z wszystkimi eurosceptycznymi ruchami w Europie. 

To są twarde fakty. Podejrzewam więc, że tak jak kiedyś Elon Musk wprost powiedział, że AfD jest najlepszą opcją dla Niemiec, tak za jakiś czas usłyszymy od jakiegoś amerykańskiego polityka coś podobnego o Prawie i Sprawiedliwości. Nie ma w Polsce bardziej proamerykańskiej partii niż właśnie PiS – mówi politolog.

Prof. Dudek nie sądzi natomiast by Konfederacja mogła liczyć na amerykańskie poparcie głównie ze względu na problem antysemityzmu.

Wprawdzie czołowy antysemita, czyli Braun, stworzył już swoją własną partię, ale po pierwsze Amerykanie doskonale wiedzą skąd on się wziął, a po drugie, to nie jest jedyny antysemita w tamtym obozie. Pamiętam moje rozmowy z różnymi amerykańskimi dyplomatami w minionych latach i ich zawsze interesowała Konfederacja. Dawali przy tym jasno do zrozumienia, że gdyby przypadkiem doszła ona do władzy, byłoby to bardzo złe dla relacji polsko-amerykańskich. Więc jeśli ktoś myśli, że dla Amerykanów głównym wyborem będzie Konfederacja, to jest błędzie. Tak myśleć mogą tylko ci, którzy nie rozumieją znaczenia wątku żydowskiego dla administracji Trumpa. A przecież to widać choćby z faktu udzielenia przez Trumpa właściwie bezwarunkowego wsparcia dla rządu Benjamina Netanjahu w sprawie ludobójstwa w Gazie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaZiaja Sport
Reklama
Reklama
Reklama