Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

"Prawdziwe życie aniołów". Krzysztof Globisz wrócił do grania po udarze

Czwarty dzień 47. FPFF to pierwszy publiczny pokaz filmu "Prawdziwe życie aniołów". Film jest inspirowany historią aktora Krzysztofa Globisza, który w 2014 roku doznał udaru.

Autor: Kino Świat

Był związany z krakowską sceną teatralną, ale i z filmem. W obrazie „Anioł w Krakowie”, nagrodzonym dwadzieścia lat temu na gdyńskim festiwalu - za reżyserski debiut -  Krzysztof Globisz zagrał główną rolę.

W 2014 roku doznał udaru, w wyniku którego stracił nie tylko pełną sprawność ruchową. Stracił też mowę, a co to znaczy dla aktora, mistrza słowa nie trzeba tłumaczyć. A w 2022 r.... zagrał w filmie, wygłaszając w finale poruszające wyznanie o miłości.

Prawdopodobnie po raz pierwszy w historii kina aktor po udarze, cierpiący na afazję i paraliż, gra w filmie główną rolę.

To przede wszystkim jednak opowieść o żonie artysty, która walczy, by jej mąż wrócił do pełni sił. Ale to też opowieść o determinacji głównego bohatera, o walce, jaką na przekór wszystkiemu toczy z niemocą ciała, z samym sobą. By wrócić do życia, na scenę.

To też refleksja nad tym, gdzie to prawdziwe życie jest, co jest ważne i że faktycznie anioły istnieją, są nawet  – jeśli tylko mamy szczęście – bardzo blisko.

Gdy zobaczyłem Krzysztofa na scenie, na którą wszedł jakiś czas po udarze, grając w spektaklu „Wieloryb. The Globe”, byłem oszołomiony! Tym, jaką miał pełną kontrolę nad rolą, w jakiej był formie. Nadal był aktorem! Choć może nieco inaczej wyrażał siebie. Wtedy zdecydowałem się zrobić ten film.

Artur Więcek / reżyser

Prawdziwe życie aniołów” prezentowany był przed tłumnie zgromadzoną festiwalową publicznością w ramach Pokazów Specjalnych. Wzruszający obraz przybyli zobaczyć także krakowscy przyjaciele artysty, słowa pełne uznania, podziw dla kolegi z teatru wygłosił po pokazie aktor Andrzej Grabowski.

Po emisji ekipa filmu spotkała się z publicznością. Na pokaz nie udało się jednak dojechać Agnieszce i Krzysztofowi Globiszom.

- Krzysztof zagrał w moich dwóch, nazwijmy to anielskich filmach: „Aniele w Krakowie” i „Zakochanym Aniele” – powiedział reżyser Artur Więcek. - Kiedy dostał udaru, pomyślałem, że powinniśmy się jakoś odnieść do tej sytuacji. Że trzeba byłoby sfinalizować tę anielską historię, tym razem na poważnie pokazać to prawdziwe życie aniołów. W tamtych filmach, mówiąc o sensie życia, wygłaszaliśmy same pozytywy, towarzyszyła nam szalona energia, radość i jasność. Takie rzeczy się mówi, gdy świat nam sprzyja, gdy jesteśmy zdrowi i wszystko nam się układa. Ale co, gdy życie mówi: sprawdzam!? Gdy zostajemy postawieni w obliczu choroby, nieszczęścia? Czy w takich sytuacjach walka też jest niezbędna? Bałem się tego pomysłu. Bałem się, że nie będzie to spotkanie z aktorem, tylko po prostu z chorym człowiekiem. Ale gdy zobaczyłem Krzysztofa na scenie, na którą wszedł jakiś czas po udarze, grając w spektaklu „Wieloryb. The Globe”, byłem oszołomiony! Tym, jaką miał pełną kontrolę nad rolą, w jakiej był formie. Nadal był aktorem! Choć może nieco inaczej wyrażał siebie. Wtedy zdecydowałem się zrobić ten film. Okazało się, że praca z Krzysztofem była normalnym procesem na planie filmowym. Miał pełną świadomość emocji, które przyszło mu grać. Instruował nawet aktorską młodzież. Byliśmy świadkami czegoś niezwykłego! To nie było tylko kino, to zdecydowanie coś więcej. Magia!

Wielkie brawa otrzymała Kinga Preis, która zagrała żonę głównego bohatera.

- Każdy z nas ma wiele powodów, dla których chciał stworzyć ten film – powiedziała aktorka. - Ja - na pewno z gigantycznego szacunku dla Krzysia. Dlatego, że go podziwiam jako aktora. Decydując się na tę rolę, bałam się jednego, że film ten będzie – w złym tego słowa znaczeniu – kinem sentymentalnym, które chcąc opowiedzieć wzruszającą historię wykorzysta chorego człowieka po to tylko, by osiągnąć ckliwy efekt. A tego nie chciałam ani ja, ani żona Krzysztofa, Agnieszka. To, co udało nam się opowiedzieć o Agnieszce, to to że jest to człowiek niebywale zdeterminowany, choć staje w bezsilności wobec tego, co dzieje się z ukochaną osobą. Krzysztof był aktorem, który genialnie operował słowem, dziś to słowo jest czymś, co najtrudniej mu wyrazić, a to doprowadza go do szału, więc buntuje się. Myślę, że dla każdego, kto chce zrozumieć, co Krzyś chce mu przekazać, taka sytuacja jest ogromnie stresująca. Agnieszka to jedyna osoba, która łapie w mig każdy jego gest czy grymas. Jest jego niezwykłym przewodnikiem. Jestem wzruszona, że mogłam tą rolą oddać jej hołd.

W Gdyni odbył się pierwszy publiczny pokaz „Prawdziwego życia aniołów”. W obrazie tym swoją ostatnią rolę zagrał zmarły w maju tego roku Jerzy Trela.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama