Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kiedy zbuntowany 4-latek testuje granice cierpliwości rodziców

Płaczą, krzyczą, prowokują. Biją, kopią, niszczą przedmioty. Czy tak zachowujące się czteroletnie dziecko wymaga pomocy psychiatry? Odpowiada Anna Jurys-Zielińska, psycholog kliniczny, specjalistka psychoterapii dzieci i młodzieży
Dziecko płacz

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Ratujmy nasze dzieci

W lipcu na izbę przyjęć szpitala na Srebrzysku trafiło 4-letnie dziecko. Rodzice twierdzili, że nie mogą sobie poradzić z agresją  syna i chcieli zostawić go w szpitalu.Usłyszeli, że tak małe dzieci nie są przyjmowane na oddział, a u źródeł problemu najprawdopodobniej leży tzw. bunt czterolatka. Czy można odróżnić bunt czterolatka od choroby psychicznej?
W wyjątkowych sytuacjach może się zdarzyć, że trudne zachowania u dziecka są symptomem zaburzeń. Zwykle wtedy jednak niepokojące zachowania możemy obserwować nie tylko w „kryzysowej” fazie, choć dana faza rozwojowa może je jeszcze uwypuklać. W przypadku buntu czterolatka warto obserwować, czy dziecko ma okresy „normalnej” zabawy, czy nie jest wiecznie smutne, przygaszone, czy mimo afer, buntu są okresy, kiedy coś je cieszy, angażuje.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Psycholog nie wyjeżdża na wakacje. Ratujmy nasze dzieci

Tak małe dzieci w ogóle chorują psychicznie?
Zdarzają się takie sytuacje, choć są bardzo rzadkie. Częściej dzieci miewają różnego rodzaju zaburzenia emocjonalne, które zwykle wymagają pomocy ambulatoryjnej, a nie leczenia szpitalnego. Zaburzenia te z kolei często wiążą się z reakcją na czynnik zewnętrzny, np. trudne wydarzenia, sytuację w rodzinie, gwałtowną zmianę, albo ze specyfiką funkcjonowania emocjonalnego dziecka, chociażby z wyższym poziomem lęku – pamiętajmy, ze dzieci są różne.Mogą też wpływać na to inne czynniki, które kształtują specyfikę funkcjonowania emocjonalnego dziecka  – np. spektrum autyzmu, nadpobudliwość psychoruchowa. Ważnym kryterium w diagnozie zaburzeń psychicznych u dzieci jest  to, że niepokojące zachowanie nie jest zgodne z normą rozwojową. Bo przecież są  okresy w życiu dziecka, kiedy niełatwe nawet zachowania czy reakcje są powszechne i naturalne. Podobnie występujące przejściowo określone lęki  nie są powodem do niepokoju o stan psychiczny dziecka, co nie oznacza, że jako rodzice nie powinniśmy pomagać dziecku w radzeniu sobie z nimi. Sytuacja, kiedy dziecko wymaga hospitalizacji w szpitalu psychiatrycznym, jest naprawdę wyjątkowa. Warto, żeby zaniepokojony rodzic w pierwszej kolejności zwrócił się do Poradni Zdrowia Psychicznego lub Poradni Psychologiczno Pedagogicznej. Wtedy może usłyszeć, że dane zachowania dziecka mieszczą się (lub nie) w normie rozwojowej, otrzymać wsparcie, psychoedukację, poradę czy wskazówki do dalszego postępowania. Dla większości rodziców jest to uspokajające, wspierające. Zdarza się też, że  sfrustrowany i bezradny rodzic nie jest zadowolony słysząc, że zachowania dziecka mieszczą się w normie rozwojowej i nie są niczym „nienormalnym”. Oczekuje za to diagnozy i szybkiego dostarczenia przez profesjonalistę środków  zaradczych, które odmienią dziecko. Trudno mu przyjąć, że pomocą dla córki lub syna byłaby głównie  praca rodziców nad swoimi reakcjami.4

W wyjątkowych sytuacjach może się zdarzyć, że trudne zachowania u dziecka są symptomem zaburzeń. Zwykle wtedy jednak niepokojące zachowania możemy obserwować nie tylko w „kryzysowej” fazie, choć dana faza rozwojowa może je jeszcze uwypuklać. W przypadku buntu czterolatka warto obserwować, czy dziecko ma okresy „normalnej” zabawy, czy nie jest wiecznie smutne, przygaszone, czy mimo afer, buntu są okresy, kiedy coś je cieszy, angażuje.

Anna Jurys-Zielińska / psycholog kliniczny

Dlaczego czteroletnie dzieci się buntują?
Rozwój małego dziecka jest z jednej strony procesem ciągłym, w którym umiejętności zdobyte na danym etapie pozwalają zdobywać kolejne. Z  drugiej - są w tym rozwoju momenty, gdy odbywa się on „skokowo”. Wtedy możemy doświadczać dość nagłych lub intensywnych zmian w zachowaniu dziecka. I to te momenty często najbardziej niepokoją rodziców. Owe okresy zwykle związane są z rozwojem biologicznym (w przypadku czterolatka m. in.– intensywnym rozwojem mózgu) oraz wyzwaniami rozwoju psychicznego.  Niektórzy rodzice intuicyjnie podchodzą do sytuacji – momenty te nie budzą ich przerażenia, obserwują w tym czasie dziecko, odpowiadają na jego zmieniające się potrzeby. Inni potrzebują jednak psychoedukacji i wsparcia, wiedzy, jakie zachowania są w normie rozwojowej, a nawet typowe w danym wieku, a jakie mogą niepokoić.

Czy mówimy tu o agresji i  wyzwiskach?
Czterolatki często doświadczają intensywnych emocji, które szybko eskalują, nie potrafią jednak ich zrozumieć, opracować intelektualnie i emocjonalnie. Mogą wtedy reagować gwałtownie, ich zasób słownictwa zwykle pozwala już na werbalne wyrażenie złości i frustracji, nierzadko „raniącymi” rodzica słowami: „jesteś głupi!”, „nienawidzę cię!” . Dodatkowo jest to czas, kiedy – co absolutnie jest w normie rozwojowej – testują granice, chcą być w centrum uwagi, mieć poczucie sprawczości i wpływu.

Jak na testowanie granic powinni reagować dorośli?
Tu ważna jest rola rodzica, który powinien te granice pokazywać, ale też pozwolić dziecku na posiadanie i wyrażanie własnych potrzeb. Nawet wtedy, jeśli nie mogą one być zaspokojone w sposób, jakiego dziecko chce. Jednym słowem, musimy dać dziecku dwie rzeczy jednocześnie – zrozumienie dla jego pragnienia, żeby było tak jak „ono chce”  i emocji z tym związanych, ale także postawienie granic. A najlepiej do tego dołożyć propozycję, jak w akceptowany przez nas sposób czterolatek  może te emocje wyrażać i radzić sobie z nimi. Oczywiście, nie możemy liczyć, że dziecko szybciutko dostosuje się do tego, co mu proponujemy, lub nie zachowa się podobnie kolejnego dnia.. Jest to jednak rodzicielski wysiłek, który w  subtelny sposób będzie procentować – pozwoli dziecku na lepsze wewnętrzne opracowanie jego pragnień i emocji, a na skutek tego przyniesie też zmiany w zachowaniu.

Czterolatki często doświadczają intensywnych emocji, które szybko eskalują, nie potrafią jednak ich zrozumieć, opracować intelektualnie i emocjonalnie. Mogą wtedy reagować gwałtownie, ich zasób słownictwa zwykle pozwala już na werbalne wyrażenie złości i frustracji, nierzadko „raniącymi” rodzica słowami: „jesteś głupi!”, „nienawidzę cię!” . Dodatkowo jest to czas, kiedy – co absolutnie jest w normie rozwojowej – testują granice, chcą być w centrum uwagi, mieć poczucie sprawczości i wpływu.

Anna Jurys-Zielińska / psycholog kliniczny

CZYTAJ TAKŻE: Dzieci i młodzież nie nadążają za tym zwariowanym światem

Czasem trudno zachować spokój w konfrontacji z wrzeszczącym maluchem, żądającym "tu i teraz" lodów lub zgody na jazdę rowerkiem po ruchliwej ulicy. Co robić w takiej sytuacji?
Najważniejsze, żeby nie wchodzić w rywalizację z dzieckiem na zasadzie  „pokażę mu, kto tu rządzi”. Przede wszystkim nie należy reagować agresją, upokarzaniem. Często cierpliwą reakcję utrudnia lęk przed społeczną oceną, wstydem. Zwłaszcza, kiedy dziecko buntuje się przy innych – uparcie odmawia odłożenia zabawki w sklepie, proszone kilkakrotnie nadal nie chce opuścić placu zabaw… Łatwo wtedy zareagować ostro. Zachęcam jednak, żeby rodzice nie dali  się sprowokować. Należy też pamiętać, że poza stawianiem granic czterolatek musi mieć też okazję do „wygrywania”, czyli decydowania o czymś. Zyskuje doświadczenie, że ma wpływ na niektóre sytuacje.  Możemy więc powiedzieć mu, że czegoś nie akceptujemy, nie zgadzamy się na coś, ale w innej sytuacji chętnie zrobimy tak, jak on chce.

Można jakoś obniżyć poziom emocji?
W przypadku tzw. „buntu czterolatka” nieodmiennie sprawdza się cierpliwość (co, wszyscy wiemy, bywa trudne), która oczywiście nie oznacza, że nie zwracamy uwagi na zachowania dziecka. Warto tłumaczyć i nazywać dziecku, co naszym zdaniem w danym momencie czuje, przeżywa, co jest dla niego trudne. Ważne jednak, żeby nie było to oskarżające, ale rozumiejące. Nie jest też niczym złym odniesienie się do własnych emocji i powiedzenie czterolatkowi,  że jakieś zachowanie nas złości lub powoduje, że jest nam przykro. Ale tutaj też trzeba być uważnym – to nie dziecko jest odpowiedzialne za rozumienie nas, a my za rozumienie dziecka! Odnoszenie się do własnych emocji ma pomóc dziecku w zrozumieniu siebie sytuacji,  a nie wzbudzić w nim poczucie winy,  czy wręcz „ukarać” je („zobacz, jaka mama jest smutna przez ciebie”). W psychologii mówimy często o kontenerowaniu. Jest to proces, w którym rodzic „pomieszcza” w sobie stany emocjonalne dziecka, znosi je, nie boi się ich i dzięki temu jest w stanie „oddać” je dziecku w lżej strawnej, zrozumiałej formie. Mówimy też o towarzyszeniu dziecku w rozwoju, obserwowaniu  go, o próbie rozumienia co i dlaczego się z nim dzieje. Rodzicowi, który towarzyszy dziecku, a nie tylko stara się dyrektywnie nim kierować, łatwiej będzie adekwatnie reagować w różnych okolicznościach, będzie też czuł mniejszy niepokój, gdy pojawią się trudne, niezrozumiałe początkowo sytuacje.  Nie zakładamy wtedy z góry, że dziecko zawsze i niezmiennie  ma być takie, a nie inne. Nie oznacza to oczywiście bierności rodzica, tylko bardziej adekwatne stawianie granic, oczekiwań.

Najważniejsze, żeby nie wchodzić w rywalizację z dzieckiem na zasadzie  „pokażę mu, kto tu rządzi”. Przede wszystkim nie należy reagować agresją, upokarzaniem. Często cierpliwą reakcję utrudnia lęk przed społeczną oceną, wstydem. Zwłaszcza, kiedy dziecko buntuje się przy innych – uparcie odmawia odłożenia zabawki w sklepie, proszone kilkakrotnie nadal nie chce opuścić placu zabaw… Łatwo wtedy zareagować ostro

Anna Jurys-Zielińska / psycholog kliniczny

Rodzicom nie należy się pomoc?
W sytuacji pojawienia się „buntu czterolatka” czy innych trudnych dla rodziny zachowań., poza działaniami ukierunkowanymi na dziecko, zachęcamy zawsze rodziców do przyglądania się sobie. Warto przy tym zadać sobie kilka pytań: Co jest dla mnie najtrudniejsze w tym, co się dzieje z dzieckiem? Może bezradność? A może, skoro dziecko się buntuje, boję się czy nie jestem złym rodzicem? Czy też niepokoję się o więź z dzieckiem?

Czy to mija?
Jeśli ten moment rozwojowy przebiega pomyślnie, zwykle po kilku miesiącach – pół roku nasilenie trudnych zachowań się zmniejsza.

I jest szansa, że przez następne lata rodzice odpoczną?
Kolejny czas wielkich zmian, rozwojowy kryzys pojawi się dopiero wraz z okresem  dorastania.  Jednak w praktyce, jak wiemy, na każdym, nawet spokojniejszym etapie rozwoju i dzieci i rodzice mają swoje wyzwania. To wszelkie zmiany, pójście do szkoły, dylematy w relacjach społecznych, świat wirtualny… Nie jest lekko. Niemniej dla wielu rodziców jest to satysfakcjonujący czas, kiedy dziecko jest bardziej samodzielne, ale wciąż chętne do kontaktu z matką i ojcem, można z nim porozmawiać, porobić wspólnie ciekawe rzeczy, a większość problemów udaje się rozwiązać na drodze dialogu. I takiego czasu - nawet jeśli nie będzie to cały czas - wszystkim rodzicom życzę.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama