Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Powyborczy globus Polski. To entuzjazm wygrał te wybory

Z wyborów parlamentarnych 2023 zapamiętam dwa obrazy. Pierwszy to ciągnący ulicami Warszawy marsz, nawet jeśli nie milionowy, to i tak bezprecedensowo liczny. Drugi, późniejszy o dwa tygodnie, to kolejki do lokali wyborczych, w których niejednokrotnie stano jeszcze po oficjalnym zakończeniu głosowania.

Jednemu i drugiemu towarzyszył entuzjazm uczestników, przekonanie, że oto za sprawą ich zaangażowania może stać się coś ważnego. I to ten entuzjazm wygrał niedzielne wybory.

Porażka rządowego referendum pokazuje przy okazji skalę nie tylko aktywności, ale i politycznej świadomości obywateli. Wszystko pomyślane było tak, by frekwencję napędzić automatycznie. Odmowa udziału w tej propagandowej szopce wymagała rozeznania w procedurze wyborczej i intencjonalnego wyrażenia sprzeciwu, czym wykazała się większość głosujących. PiS poniosło więc porażkę i tu, a przy okazji, niestety, nadwątliło prestiż instytucji referendum (podobnie jak zrobiła to rozpaczliwa i bezsensowna inicjatywa Bronisława Komorowskiego w sprawie JOW w 2015).

Wszystkie – wcale liczne – pułapki, jakie PiS zastawiło na wyborców zawiodły! Polki i Polacy nie są tacy nierozgarnięci i gnuśni, jakimi Kaczyński i jego spin doktorzy chcieliby nas widzieć.

Nieprawdą jest też, że opozycja nie ma pozytywnego programu dla Polski. Anty-PiS to program jak najbardziej konstruktywny: zbudowania państwa, gdzie obowiązuje trójpodział władzy. Państwa bez nomenklatury partyjnej i jej pociotków obsiadających spółki skarbu państwa i pączkujące podejrzane fundacje zasilane z państwowej kasy. Państwa, gdzie parlament jest miejscem debaty, a nie prostą maszynką do głosowania. Państwa, gdzie tajne służby nie inwigilują opozycji, policja nie terroryzuje pokojowo demonstrujących obywateli, a Straż Graniczna – wykonując swoje obowiązki – stosuje się do reguł prawa krajowego i międzynarodowego. Gdzie Unia Europejska rozumiana jest jako wspólnota, którą aktywnie współtworzymy, a nie jak okupant, któremu trzeba rozkręcać tory kolejowe. Gdzie publiczne media trzymają najwyższe dziennikarskie standardy, a nie zachowują się jak ekspozytura ministerstwa propagandy. Gdzie przedstawiciele władzy nie dzielą obywateli na lepszy i gorszy sort, a myślących o dobru kraju inaczej niż oni, nie nazywają zdrajcami. Gdzie państwo chroni mniejszości, a nie szczuje na nie. Gdzie propagatorzy faszyzmu są ścigani przez prokuraturę, a nie nagradzani hojnymi dotacjami. Gdzie szkoły i instytucje kultury są wolne od nacisku ideologicznego. Gdzie samorządy są wspierane przez rząd z zasady, a nie „po uważaniu”. Gdzie klauzula sumienia i strach lekarzy przed prokuratorem nie ograniczają pacjentkom ich praw, a tym bardziej nie niosą zagrożenia dla ich życia i zdrowia.

Długo by tak jeszcze można…

Taką, lepszą Polskę obiecała demokratyczna opozycja. I to marzenia o takim kraju rozgrzewały ludzi z wrocławskiego Jagodna stojących na październikowym chłodzie do drugiej w nocy, by móc oddać swój głos.

Tryumf opozycji, osiągnięty w dużej mierze obywatelskim zrywem, nie powinien przesłonić faktu, że społeczna baza PiS, która zapewniła im dwie kadencje niepodzielnych rządów, pozostała niemal nienaruszona. Z nieco ponad ośmiu milionów wyborców z 2019, w ciągu czterech lat ubyło około 400 tysięcy. Biorąc pod uwagę strukturę wiekową elektoratu PiS można domniemywać, że ten spadek w większym stopniu spowodowany był, że tak powiem, przyczynami naturalnymi, niż rozczarowaniem polityką rządu Morawieckiego. Przekonanie do siebie przynajmniej części z tych, którzy 15 października oddali swoje głosy na partię Jarosława Kaczyńskiego, to ogromne wyzwanie, jakie stanie przed nowym rządem. Bez tego nie da się trwale oddalić perspektywy powrotu zagrożenia autorytaryzmem.

CZYTAJ TEŻ: Piotr Ikonowicz: Trzeba zasypać tę przerwę między Polską dostatnią, nowoczesną a tą większością prowincjonalną

Kiedy w maju Donald Tusk udzielał wywiadu „Zawsze Pomorze”, na niewygodne pytanie Ryszardy Wojciechowskiej na temat sytuacji w Platformie, zareagował tyradą o tym, że niezależne media nie powinny atakować opozycji, ale skupić się na krytyce rządzących. Zapewniłem go wtedy, że jak tylko wygra wybory i przejmie władzę, może liczyć na to, że będziemy uważnie patrzeć mu na ręce i krytykować błędy. I tak będzie. Jak ogromna większość naszych Czytelników, polityczną zmianę w Polsce przyjmujemy z wielkimi nadziejami, a naszą misją, jako niezależnego medium, pozostaje przypilnowanie, by nowa władza tych nadziei nie zawiodła.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama