Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Były senator ciągnął psa za samochodem. Znów stanął przed sądem

Rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata – na taką karę w I instancji skazany został Waldemar Bonkowski, który w środę, 6 grudnia 2023 roku po apelacji powrócił przed sąd, gdzie w jego sprawie zeznawało aż 6 świadków z czego połowa to policjanci. Były pomorski senator Prawa i Sprawiedliwości oskarżony jest o znęcanie się nad zwierzęciem: chodzi o sprawę z marca 2021. Wówczas Bonkowski ciągnął psa za autem na holowniczym haku - zwierzę zmarło.

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Były senator PiS ciągnał psa za samochodem

- Oczywiście tak – odpowiedział pytany o to czy uważa, że powinien zostać uniewinniony, jeszcze przed wejściem na salę rozpraw, sam Waldemar Bonkowski, który przekonywał, że w sprawie nie chodzi o psa, ale o niego, a nagonka, której ma być rzekomo ofiarą, prowadzona jest za jego „całe życie, działalność i poglądy”. - Zawsze byłem jednoznaczny i to się w środowisku lewicowym nie podobało – zaznaczył, wyrażając zgodę na publikację pełnego brzmienia nazwiska oraz wizerunku.

Jego obrońca wskazywał tymczasem, że niejednoznaczne jest, będące głównym dowodem w sprawie, nagranie wideo, obrazujące jak jego klient w marcu 2021 roku, ciągnie na haku holowniczym za samochodem swojego psa (w trakcie zwierzę poniosło śmierć, a gdy były senator zatrzymał auto, na końcu smyczy znajdowało się już jedynie truchło).

- Ono wskazuje rzeczywiście, że pies był przyczepiony do samochodu, ale w żaden sposób nie ma tutaj mowy o intencjonalnym zabiciu psa, a to jest wypadek – argumentował adwokat Jacek Potulski.

Całą sytuację porównywał do ciągnięcia sanek z dziećmi za traktorem, co jest co prawda zakazane, ale w przypadku, gdy na takim kuligu dojdzie do tragedii, traktowane jest jako „nieumyślne” spowodowanie śmierci, a nie intencjonalny czyn. - Wskazujemy na to, że to był nieszczęśliwy wypadek osoby, która od lat hodowała zwierzęta, co do której nie było żadnych nigdy zastrzeżeń, co do tego w jaki sposób te zwierzęta są zaopiekowane – dodał mecenas, tłumacząc, że będzie domagał się uniewinnienia lub uchylenia skazującego orzeczenia i skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia w I instancji.

- Nie kwestionujemy ustaleń faktycznych sądu, co do winy. Uważamy, że kara orzeczona przez sąd I instancji jest zbyt łagodna i rażąco niewspółmierna, tak więc wnieśliśmy apelację, co do kary – tłumaczył z kolei reprezentant oskarżenia, prokurator Marcin Lubiński, szef Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie, który nie chciał na obecnym etapie informować, jakiego wyroku będzie się domagał. Przyznał jednak, że chodzi o bezwzględne więzienie, zamiast orzeczonego nieprawomocnie pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Warto przypomnieć, że w kwietniu 2022 roku Waldemar Bonkowski usłyszał w tej sprawie nieprawomocne orzeczenie 1 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata przed Sądem Rejonowym w Kościerzynie, który uznał go za winnego znęcania się nad zwierzęciem i nakazał zapłatę 20 tysięcy złotych na rzecz jednego ze schronisk oraz na 5 lat zakazał posiadania psów. Tamten wyrok został uchylony w apelacji, gdzie oskarżenie domagało się bezwzględnych 2 lat za kratami, 30 tysięcy złotych nawiązki i 10-letniego zakazu posiadania psów, a obrona uniewinnienia.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Pies zginął ciągnięty za samochodem. Proces Waldemara Bonkowskiego znów w I instancji

Później jednak Sąd Najwyższy uznał, że przeprowadzanie ponownego procesu nie jest konieczne i nakazał Sądowi Okręgowemu w Gdańsku uzupełnienie materiału dowodowego.

Głośna sprawa

Temat trafił na czołówki ogólnopolskich mediów tuż po samym zdarzeniu - pod koniec marca 2021 roku, gdy zawieszony o 3 lata wcześniej w Prawie i Sprawiedliwości (i ostatecznie wyrzucony z tej partii) za antysemickie wpisy w mediach społecznościowych, senator nie sprawował już mandatu. Kontrowersyjny, kaszubski eks-polityk przyznaje, że przywiązał swojego psa „Zoję” do haka holowniczego samochodu i ciągnął go drogą, niedaleko własnego gospodarstwa. Zwierzę miało początkowo podążać za powoli jadącym autem („nie szybciej niż 5 km na godzinę”), jednak w pewnym momencie przestało dotrzymywać mu kroku i było ciągnięte po jezdni, wskutek czego poniosło śmierć.

Dowodem w sprawie jest nagranie wideo zarejestrowane przez kierowcę, jadącego za Bonkowskim, który wspólnie z obrońcami wskazuje na szereg okoliczności mających tłumaczyć działania, jakie doprowadziły do tragedii. Chodzi o to, że wkrótce po zdarzeniu oskarżony trafił do szpitala zakażony koronawirusem i już w momencie tragedii mógł chorować na COVID-19. Miał też ponoć niemal 40 stopni gorączki, co mogło wpłynąć na sposób jego zachowania. To właśnie osłabienie chorobą miało doprowadzić do tego, że nie był za słaby by włożyć do samochodu i upilnować 90-kilogramową Zoję oraz drugiego psa, odwożąc je po odnalezieniu, gdy zwierzęta uciekły z jego gospodarstwa. Były senator tłumaczył, że gdy tylko zauważył, że pies przestał za nim biec zatrzymał auto i usiłował go reanimować. Obrońcy wskazywali zaś, że ma on ponad 40-letnie doświadczenie w hodowli psów, kotów i koni, a do jego działalności w tym względzie nigdy nie było zastrzeżeń.

Nie kwestionujemy ustaleń faktycznych sądu, co do winy. Uważamy, że kara orzeczona przez sąd I instancji jest zbyt łagodna i rażąco niewspółmierna, tak więc wnieśliśmy apelację, co do kary

prok. Marcin Lubiński / szef Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie

Nowy proces

Zanim w środę, 6 grudnia 2023 roku rozpoczęła się rozprawa przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, do materiału dowodowego, dołączona została opinia biegłego z zakresu badania i rekonstrukcji wypadków drogowych, który uważa jednak, że do pełnej ekspertyzy konieczna jest wizja lokalna w miejscu zdarzenia – co wymagałoby zmiany pogody (chodzi m.in. o śnieg).

Ponadto, jedną z kluczowych kwestii pozostaje pytanie o stan zdrowia Waldemara Bonkowskiego, gdy doszło do śmierci Zoi oraz to, czy mógł on zaważyć na jego postępowaniu. To właśnie na tej kwestii ogniskowały się środowe zeznania świadków.

- Nic takiego nie zauważyłam - odpowiedziała pytana przez sąd o to czy oskarżony miał jakieś dolegliwości zdrowotne i np. podwyższoną temperaturę, 36-letnia weterynarz, uczestnicząca w marcu 2021 roku w policyjnej interwencji po zgłoszeniu zdarzenia (m.in. w wizji lokalnej i badaniu zmarłego psa). Nie przypominała sobie również by mężczyzna skarżył się wówczas na swoje zdrowie.

- Był w szlafroku. Pamiętam, że pił wodę, herbatę. Brał też leki. Nie wiem jakie, ale na pewno na przeziębienie. Mówił nam, że jest przeziębiony i tak właśnie wyglądał – wspominał 39-letni dziś policjant, który wspólnie z jeszcze jednym funkcjonariuszem, jako pierwszy dotarł do gospodarstwa Bonkowskiego. Przyznał, że oskarżony wówczas „mógł mówić”, ale nie pamiętał by pojawiała się ewentualna kwestia jego zakażenia Covid-19 oraz czy był on w maseczce. - Nie wyglądał na tryskającego zdrowiem – zaznaczył i dodał, że wtedy zauważył u oskarżonego katar i sytuację określił jako „pierwsze stadium przeziębienia”, a dopytywany zastrzegł, że nie zauważył by były senator się pocił czy miał problemy z wysławianiem się: - Kontakt z panem Bonkowskim był normalny.

- Pan Bonkowski był bardzo spokojny, ale już na wstępie zaznaczył, że jest chory. Nie pamiętam, jaką chorobą się tłumaczył, ale z zaobserwowanych przeze mnie symptomów, był przeziębiony albo miał grypę - stwierdził tymczasem drugi, 32-letni, funkcjonariusz policji, który nie był wcześniej przesłuchiwany w tej sprawie. Wspominał, że ex-sentator „wyglądał niewyraźnie” i miał zaczerwienie na twarzy w okolicach nosa: - W moim odczuciu jego wypowiedzi były racjonalne, wyjaśnienia jakie złożył były obszerne – opowiadał o zachowaniu byłego polityka w kontekście zatrzymania. Zastrzegł, że z tego, co pamięta, psy „nie miały złych warunków” (m.in. w ich kojcach było czysto oraz miały dostęp do czystej wody).

- Zachowywał się normalnie. Normalnie rozmawiał. Nie widziałem żadnych dziwnych zachowań z jego strony – powiedział 52-letni policyjny emeryt – w marcu 2021 r. przełożony zeznających wcześniej funkcjonariuszy. Nie zapamiętał szlafroka byłego senatora i wydawało mu się, że (przynajmniej na zewnątrz) mógł mieć na sobie dres sportowy. Z jego relacji wynikało, że nie słyszał by b. senator skarżył się na stan zdrowia, choć miał wspominać, że leczy się na cukrzycę. Dopytywany przez sąd o ewentualne zakażenie Bonkowskiego wirusem Covid-19, zaznaczył, że nic o tym nie wiedział, a takie podejrzenie oznaczało by konieczność wdrożenia odpowiednich procedur – np. przeprowadzenia testu.

(...) pies był przyczepiony do samochodu, ale w żaden sposób nie ma tutaj mowy o intencjonalnym zabiciu psa, a to jest wypadek

mec. Jacek Potulski / obrońca

- Nie zauważyłem, żeby był problem ze stanem zdrowia [oskarżonego] – przyznał stając za barierką dla świadków 36-letni policyjny technik kryminalistyki, który wykonywał czynności na posesji Bonkowskiego. Nie pamiętał ewentualnych stwierdzeń gospodarza, że źle się czuje ani by miał on katar, oznaki gorączki czy by występowały problemy z kontaktem z nim. - Skarżony był spokojny – ocenił dopytywany.

Inaczej i najobszerniej sytuację relacjonował sąsiad byłego polityka.

- Przed telefonem [Bonkowski] bardzo słaby był i ciężko było go zrozumieć przez telefon. Jak przyjechałem na posesję po upływie 15-20 minut, wziąłem taczkę i poprosił mnie, żeby tego psa [Zoję] pomóc przewieźć, bo był bardzo słaby, a pies jest ciężki - opisywał zdarzenia z popołudnia w dniu poprzedzającym policyjną interwencję 36-letni rolnik. - Prosiłem pana Bonkowskiego, żeby ze mną nie szedł taki był słaby. Pan Waldek kawałek poszedł ze mną, żeby wskazać, gdzie ten pies leży – dodał.

Mężczyzna stwierdził, że na ciele zwierzęcia nie zauważył żadnych obrażeń, ale też że „zbytnio nie zwracał uwagi”. Zwierzę miał z taczki „skulać” w miejscu na działce wskazanym przez gospodarza, by następnego dnia wspólnie z nim dokonać pochówku, do którego ostatecznie nie doszło z powodu przyjazdu policji. Jak tłumaczył, ze słów b. senatora wynikało, że chciał wsadzić psy do swojego samochodu, ale one „nie były zwyczajne do tego”. To stąd miało wynikać, że Zoję, której nie mógł udźwignąć, przywiązał do haka holowniczego.

- Pan Bonkowski jest bardzo dobrym opiekunem zwierząt. Głaszcze je, same do niego przychodzą – mówił sąsiad i wspominał, że zdarzyło się, że były senator, którego zna „od maleńkości” wszedł do stawu i uratował psa, pod którym załamał się lód.

Jego zdaniem „hejt” będący skutkiem śmierci Zoi, nie opierał się na prawdzie. 36-latek najszerzej odnosił się jednak do stanu zdrowia oskarżonego: - Już z 4 dni wcześniej czuł się źle. Widać było, że jest chory. Taki słabszy, nawet jak schodził ze schodów, to było ciężko. Mówił, że czuje się jakby miał grypę – opowiadał i zaznaczył, że w dniu śmierci psa Bonkowski „ledwie trzymał się na nogach”, pocił się i miał gorączkę.

Kolejna rozprawa zaplanowana została na styczeń 2024 roku.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama