Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Wojewoda Beata Rutkiewicz: Pomorze jest moim oczkiem w głowie. I tylko to się liczy

Zmiany nastąpią tylko w przypadku tych pracowników, którzy są zbyt słabi merytorycznie. Dyrektorzy wydziałów o tym wiedzą. Mieliśmy już spotkanie i niektórzy byli bardzo zdziwieni, bo poprzedniego wojewody nie oglądali nawet przez pięć lat – mówi Beata Rutkiewicz, nowa wojewoda pomorska.
Beata Rutkiewicz

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Jak bardzo zmieniło się ostatnio pani życie?

Bardzo. Nabrało tak ogromnego przyspieszenia, że doba jest dla mnie za krótka. Ale w ten sposób pracują teraz wszyscy wojewodowie i ministrowie. Taka jest potrzeba chwili. Wierzę, że kiedy będzie dwóch wicewojewodów, to podzielimy się pracą.

Wykonała pani skok na głęboką wodę. Nie dość, że pierwsza od 100 lat kobieta na Pomorzu zasiadła w fotelu wojewody, to jeszcze w dodatku jako osoba bezpartyjna, co też nie zdarzało się w tym gabinecie. Były jakieś obawy?

Nie tyle obawy, co świadomość wyzwań, jakie mnie czekają. Nie należę do osób bojaźliwych. Idę twardo do przodu. Samorząd też nie jest mi obcy. Przeszłam w nim wszystkie szczeble kariery. Ale przyznaję, myślałam nad tą propozycją, bo jest jednak różnica w pracy samorządowca i osoby reprezentującej rząd w terenie. To dwie różne administracje, które powinny ze sobą współpracować. Chociaż, jak obserwowaliśmy przez ostatnich osiem lat, ta współpraca praktycznie nie istniała. Wiedziałam, że najważniejsze wyzwanie przede mną to odbudowanie tej współpracy, uruchomienie dialogu pomiędzy urzędem wojewody a samorządami.

PRZECZYTAJ TEŻ: Beata Rutkiewicz nowym wojewodą pomorskim

Ale to, że kobiecie zaproponowano ten urząd, miało dla pani jakieś znaczenie?

Tak, symboliczne wręcz. Cały czas rozprawiamy o tym, że kobiet w środowisku politycznym jest mało. Że jesteśmy głównie tam, gdzie trzeba ostro pracować. A panowie tam, gdzie władza i pieniądze. Tę propozycję od premiera Donalda Tuska potraktowałam jako symbol tego, że kobieta też może. Trzeba głośno mówić, że my jesteśmy tak samo, a może czasami nawet lepie, przygotowane do pełnienia wszystkich funkcji niż panowie.

Bezpartyjność to w pani przypadku wada czy zaleta?

Gdyby nie jasne stanowisko pana premiera Donalda Tuska, że rząd liczy przede wszystkim na osoby kompetentne, z doświadczeniem i że patrzy na zachowanie równowagi płci, to ta moja niezależność polityczna pewnie nie byłaby zaletą.

PRZECZYTAJ TEŻ: Beata Rutkiewicz wojewodą pomorskim. Podjęła już pierwsze decyzje

Wcześniejsi wojewodowie mieli zawsze polityczne umocowanie. Byli, po prostu, członkami partii, która aktualnie rządziła. Nie ma pani obaw, ze może być takim... zderzakiem – jak mówił Lech Wałęsa.

Wiedziałam, dokąd przychodzę. Jestem przygotowana na wszystkie decyzje pana premiera. Jeżeli okaże się, że nie spełniam swojej roli, to wymiana wojewody jest prawem pana premiera.

Mnie zależy tylko na jednym, na rozwoju regionu. Pomorze jest moim oczkiem w głowie. I tylko to się liczy.

Czy wzorem poprzedniego wojewody Dariusza Drelicha z PiS, też będzie pani rozdawać czeki i wozy strażackie swoim ulubionym gminom?

Wiem, jak duża jest determinacja rządu, aby samorząd stał się samorządny. Bo to samorządy najlepiej wiedzą, na co potrzebne są im pieniądze. Symboliczne czeki są absolutnie zbędne. Ale te prawdziwe, w okresie przejściowym, mogą być potrzebne.

Coś panią zdziwiło w tych pierwszych tygodniach urzędowania?

Zdziwiło mnie wiele rzeczy, chociaż takich prozaicznych. Jak oczekiwanie na mrozie osób chcących wyrobić sobie paszport, kartę Polaka czy inne dokumenty, będące w kompetencji urzędu. Do środka wpuszczano tylko pojedyncze osoby. Reszta musiała stać i marznąć na zewnątrz.

PRZECZYTAJ TEŻ: Wojewoda ruszyła w teren. W Chojnicach rozmawiała o problemach samorządów

Otworzyła pani szerzej drzwi do urzędu?

To mi się wydało naturalne. Chociaż pewnie nie wszystkim się to podoba. Bo tych interesantów jest na korytarzu wielu. Czasami trudno nawet przejść. Ale jest zima. I ludzie nie mogą stać przed gmachem. Za chwilę otworzymy nowy budynek dla Wydziału Spraw Obywatelskich i wtedy poprawi się zarówno komfort pracy urzędników, jak i przede wszystkich osób, które chcą coś w urzędzie załatwić.

Zdziwiłam się też, zastając... domofony przy drzwiach do sekretariatów wojewody, wicewojewody i dyrektora generalnego urzędu. Wydało mi się to kuriozalne, że aby wejść do sekretariatu, trzeba najpierw wcisnąć przycisk i zaanonsować się. Natychmiast te urządzenia zlikwidowaliśmy, bo to nie świadczy o otwartości urzędu na interesantów.

PRZECZYTAJ TEŻ: Medal Róży dla Beaty Rutkiewicz, nowej wojewody pomorskiej

Zdziwiła mnie też praca merytoryczna niektórych dyrektorów wydziałów. To, jak nierówno rozłożone są w nich siły. Że w wydziale, który pęcznieje od zadań, znajduje się za mało pracowników. I odwrotnie, są wydziały z nadwyżką urzędników w stosunku do zadań. Trzeba to wszystko wyrównać. Trzeba się też przyjrzeć zatrudnieniu między 15 października, kiedy były wybory, a 20 grudnia, kiedy objęłam stanowisko wojewody, bo są sygnały, że w tym czasie wiele dziwnych rzeczy działo się w urzędzie. Trwa audyt, który to wszystko wykaże.

PRZECZYTAJ TEŻ: Lech Kaczyński nie jest już patronem sali w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim

Porządki zaczęła pani od gabinetu wojewody. Zdejmując tabliczkę, którą zawiesił poprzednik z PiS, upamiętniając wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w urzędzie. Zdecydowała też pani, co elektorat PiS wzburzyło, że sala prezydialna nie będzie już nosić imienia Lecha Kaczyńskiego.

Wojewoda ma prawo do podejmowania własnych decyzji. A ta o zmianie nazwy sali nie była podyktowana polityką ani niechęcią do prezydenta Lecha Kaczyńskiego z mojej strony. Lecha Kaczyńskiego ceniłam. Uważałam go za człowieka mądrego i wyważonego, którego decyzje nie zawsze podobały się jego obozowi politycznemu.

To skąd ta zmiana?

Sala prezydialna to najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim. Jak pani zwróciła uwagę, jestem pierwszą kobietą na tym stanowisku od 104 lat. I w związku z tym, chciałabym tę zmianę zaznaczyć. Wiem, że to stanowisko rotacyjne i mogę bardzo szybko przestać być wojewodą. Ale chciałabym w tym urzędzie uhonorować przynajmniej jedną z kobiet związaną z Pomorzem. Patronkę tej sali wybierzemy po konsultacjach z różnymi środowiskami. A tablica z nazwiskiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zniknie. Zostanie przeniesiona w inne, równie eksponowane miejsce.

PRZECZYTAJ TEŻ: Anna Olkowska-Jacyno wicewojewodą pomorską? Nominacja czeka na podpis premiera

Wicewojewodą została Anna Olkowska-Jacyno. To samorządowiec, ale też polityczka Lewicy. W ramach koalicyjnego parytetu?

Nie do mnie to pytanie. Ale sądzę, że Lewica wybrała najlepszą z możliwych osób do pracy w urzędzie.

Kto będzie drugim wojewodą?

Tego jeszcze nie mogę powiedzieć.

Ale też kobieta?

Nie, będzie to na pewno mężczyzna.

PRZECZYTAJ TEŻ: Atomowy bałagan po słowach wojewody. Elektrownia nie na Pomorzu?

Nowy szef to nowa miotła. Jak głębokie będzie sprzątanie w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim?

Nie chcę nazywać tego sprzątaniem. To będzie ocena pracy merytorycznej. Ci, którzy do tej pory pracowali na wysokim, merytorycznym poziomie, nie mają się czego bać.

A jak to zbadać i zmierzyć ten poziom merytoryczny, pani wojewodo?

Jestem urzędnikiem od lat i potrafię rozpoznać dobrego urzędnika. Ale takim miernikiem będzie, na przykład, ilość spraw niezałatwionych albo załatwionych w wątpliwy lub wadliwy sposób. Podjęłam już pierwsze decyzje personalne. Odwołałam prawie wszystkich doradców i pełnomocników wojewody. Chociaż kilku zachowało swoje stanowiska, bo, po sprawdzeniu, okazało się, że to niezwykle merytoryczne osoby, jak na przykład, pełnomocnik do spraw informacji niejawnych.

Zmiany nastąpią tylko w przypadku tych pracowników, którzy są zbyt słabi merytorycznie. Dyrektorzy wydziałów o tym wiedzą. Mieliśmy już spotkanie i niektórzy byli bardzo zdziwieni tym spotkaniem, bo poprzedniego wojewody nie oglądali nawet przez pięć lat.

Jakie widzi pani wyzwania dla Pomorza i czy przez te ostanie 8 lat cofnęliśmy się jakoś?

Nie chciałabym powiedzieć, że się cofnęliśmy, ale na pewno nie wykorzystaliśmy potencjału, jaki mamy. Sprawa przejęcia Lotosu przez Orlen mocno Pomorze zabolała i osłabiła. Podobnie jak wchłonięcie Energi w struktury tego giganta, jakim jest Orlen. Mam nadzieję, że sytuację Energi uda się jeszcze odmienić. Ta centralizacja i przejęcie naszych „sreber rodowych” niewątpliwie osłabiły nasz region.

PRZECZYTAJ TEŻ: Kto będzie nowym wojewodą pomorskim?

Ale są też elementy, które go wzmocniły. Porty to nasza siła rozwojowa. Decyzja, że to na Pomorzu ma powstać elektrownia atomowa, jest absolutnie dla nas dobra. Wiąże się z tym nie tylko cały łańcuch dostaw, ale też nauka i technologia, która do nas przyjdzie, oraz nowe miejsca pracy... Farmy wiatrowe to kolejny gigantyczny rynek, który nas wzmocni i doda nam znaczenia nie tylko w Polsce, ale także w Europie. To wszystko przed nami.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama