Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Koniec prac domowych? Od kwietnia zacznie się rewolucja

Pełnej likwidacji prac domowych – na co liczyli uczniowie – nie będzie. Jednak znikną oceny za ich wykonanie. Co z nauką choćby tabliczki mnożenia, wierszy, języków obcych, co z lekturami? – pytają nauczyciele. – Jak nauczyć wszystkiego na lekcji w klasie, w której jest ponad trzydzieścioro uczniów?
odrabianie lekcji, praca domowa

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Prace domowe do kosza? Od kwietnia zacznie się rewolucja

Jest taki szkolny żart:

Nauczyciel pyta Jasia: Kto zrobił twoją pracę domową, Jasiu? Mama czy tata? – Nie wiem, spałem.

Ten dowcip jest tak stary, że znają go wszyscy uczniowie – zarówno ci dzisiejsi, jak i ich starsze rodzeństwo oraz rodzice. Każdy doświadczył popołudnia albo weekendu zbyt krótkiego, by samemu ogarnąć wszystkie prace zadane przez nauczycieli do domu. Prace domowe to zbiorowe doświadczenie wszystkich pokoleń uczniów. Lekcje odrabiali dziadkowie, rodzice, my, teraz nasze dzieci – choć z każdym rokiem rzeczywiście są najbardziej nimi obciążone. W dzisiejszym systemie edukacyjnym nie potrafimy sobie wyobrazić, że bez pracy domowej uda się nie tylko opanować to, czego wymagają nauczyciele, ale też – że w ogóle udałoby się zrealizować program.

PRZECZYTAJ TEŻ: Zlikwidować się nie da, ale jak je ograniczyć? Politycy zajęli się zadaniami domowymi uczniów

I dlatego zapowiedź likwidacji prac domowych wywołała tak wielkie poruszenie. Z jednej strony euforię uczniów – bo w końcu, jak mówi siódmoklasistka Olga: „zaczną żyć”, i ulgę rodziców, że – jak mówi mama Olgi: „odzyskają swoje życie”. Z drugiej – pytania, jak realizacja programów szkolnych ma w takim razie wyglądać w praktyce. Co z nauką choćby tabliczki mnożenia, wierszy, języków obcych, co z lekturami? – pytają nauczyciele. – Jak nauczyć wszystkiego na lekcji w klasie, w której jest ponad trzydzieścioro uczniów?

Pożegnanie wyklejanek w klasach 1-3

Przedwyborcze zapowiedzi polityków nabrały konkretów w drugiej połowie stycznia, gdy Donald Tusk na portalu X przypomniał słowa Maćka z Włocławka o łamaniu praw dziecka przez „zadawanie na weekend, sprawdziany na poniedziałek”.

– Uroczyście ogłaszam, że tego problemu więcej nie będzie – oznajmił Tusk i zapowiedział, że od kwietnia [2024 r. – red.] prac domowych w klasach 1-3 nie będzie wcale („no chyba że czasami jakiś wierszyk”), a w klasach 4-8 – „tylko dla chętnych i bez oceniania”.

PRZECZYTAJ TEŻ: Nadchodzi wrześniowy stres ucznia. Po pracy dorosły ma wolne, dziecko nadal pracuje

Od tego czasu Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer – ministra i wiceministra edukacji – próbują wyjaśniać w kolejnych mediach, na czym ma polegać zapowiedziana od kwietnia 2024 roku likwidacja prac domowych. Jak się okazuje – nie jest to takie proste, jak wskazywałaby nazwa. Przede wszystkim – nie będzie to definitywne pożegnanie z zadaniami domowymi.

PRZECZYTAJ TEŻ: Gdańsk: Szkoła na Morenowym Wzgórzu jednak powstanie

Ministerstwo Edukacji skierowało właśnie do konsultacji projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów w szkołach publicznych. Nowe przepisy obejmą uczniów szkół podstawowych – z klas I-III prace domowe znikną całkowicie, a dla starszych uczniów dodatkowa praca pisemna czy ćwiczenia do zrobienia w domu będą nieobowiązkowe. To oznacza przede wszystkim, że nauczyciele nie będą mogli też wystawiać ocen za ich wykonanie.

„Zgodnie z założeniem, nauczyciel sprawdza pisemną lub praktyczną pracę domową i informuje ucznia o poprawności i jakości jej wykonania” – pisze Ministerstwo Edukacji.

Po kilku latach bez prac domowych w szkołach podstawowych, w szkołach średnich też to zostanie zniesione. Zajmujmy się najpierw szkołą podstawową, bo tam jest najgorzej. W klasach I-III te wyklejanki, wycinanki, które po nocach robią rodzice... A później nadmiar rzeczy do nauczenia się, zapamiętania również w domu, kosztem zajęć dodatkowych, spotkań z przyjaciółmi...

Barbara Nowacka / w wywiadzie dla wp.pl

Prace domowe w szkołach. Szkoda rodzicielskiego czasu?

– Moi synowie chodzą do podstawówki – mówi Beata Zakrocka, mama trzecio- i szóstoklasisty. – Codziennie siedzę z nimi nad lekcjami i często mam wrażenie, że dopiero w domu, odrabiając lekcje, przyswajają sobie wymagany materiał. Rozumiem, że muszę z nimi ćwiczyć tabliczkę mnożenia, ale dlaczego mam też tłumaczyć ułamki? To syn powinien zrozumieć w szkole, tymczasem czyta polecenie zadania i nie wie, co dalej robić.

– Albo hodowanie fasolek – mówi Joanna Klimek, mama piątoklasistki Kasi. – Po co dzieci mają to robić same w domu, jeśli nie rozumieją zachodzących podczas tego eksperymentu procesów? Gdyby robili to na lekcji, to nauczycielka miałaby okazję im to wyjaśnić.

PRZECZYTAJ TEŻ: Sytuacja, do której doszło w gdańskiej szkole, pokazuje, że powinniśmy bardzo uważnie obserwować dzieci

Jej zdaniem, prac domowych zadawanych przez nauczycieli jest tak dużo, że dzieci często nie pamiętają o wszystkich.

– Na wspólnej grupie rodziców na WhatsApp codziennie pojawia się pytanie, co było zadane, bo dziecko nie zapisało i nie pamięta – mówi.

PRZECZYTAJ TEŻ: Leśniewo: Szkoła podstawowa już po remoncie
praca domowa, odrabianie lekcji

Obie mamy uważają, że w domu dzieci powinny czytać lektury, uczyć się wierszy – by ćwiczyć pamięć – i w starszych klasach powtarzać materiał do sprawdzianów.

– To jasne, że nawet gdy znikną prace domowe, to nie znikną sprawdziany i kartkówki – mówi Beata Zakrocka. – Nikt się tego chyba nie spodziewa. Więc większość uczniów i tak będzie musiała w domu uczyć się, by zaliczyć materiał.

Dlatego wśród rodziców, szczególnie starszych uczniów – pojawiają się też obawy.

Likwidacja prac domowych spowoduje, że słabszy uczeń stanie się jeszcze słabszy. Nauczyciel nie wyrobi się na lekcji z dostatecznym wytłumaczeniem materiału, nie zada go do domu, a na kolejnej lekcji będzie już omawiał kolejną partię. Uczeń sam przecież w domu nie będzie próbował nauczyć się tego, czego nie zrozumiał, a rodzice stracą argument, że dziecko musi przygotować się do lekcji.

Krzysztof Ceglarski / tata ósmoklasisty i nauczyciel matematyki

Ministra Barbara Nowacka podkreśla, że brak zadawanych do domu prac nie oznacza, że dzieci nie będą pracować w domu.

– Oznacza to tylko, że nie będą godzinami zmuszone do odrabiania lekcji, które bardzo często właśnie wymagały pomocy rodzica, dodatkowych korepetycji – mówiła kilka dni temu w Polsat News.

PRZECZYTAJ TEŻ: Ponad 300 tys. uczniów na Pomorzu rozpoczęło rok szkolny

– No właśnie, zamożniejsi rodzice wyślą dziecko na korepetycje i tam nadrobi zaległości – uważa Ceglarski. – Czyli na likwidacji prac domowych zyskają bogatsi, a stracą biedniejsi uczniowie.

Na ten problem zwraca też uwagę Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Uważam, że w przypadku dzieci, które mają kapitał społeczny i kulturowy, to nic nie zmieni, rodzice nadal pomagać im będą w nauce. Zaszkodzi natomiast tym dzieciom, które takich zasobów nie mają, bo jest spore ryzyko, że te nic nie będą robić.

Marek Pleśniar / dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty

Koniec prac domowych. „To powinna być ostatnia zmiana”

Nauczyciele uważają przede wszystkim, że ewentualna likwidacja lub ograniczenie prac domowych powinno być ostatnią, a nie pierwszą zmianą w procesie nauczania.

– Najpierw trzeba zmniejszyć podstawę programową, ustalić inną siatkę godzin na poszczególne przedmioty, a na końcu ograniczać prace domowe – uważa polonistka Agata Orzechowska.

PRZECZYTAJ TEŻ: Czesław Lang został patronem szkoły w Kołczygłowach

– Można pokusić się o niezadawanie do domu niczego w najmłodszych klasach, choć nawet w tej grupie wiekowej eksperci podkreślają wagę ćwiczeń manualnych dla rozwoju odpowiednich ośrodków w mózgu, np. pisanie literek czy te przysłowiowe szlaczki – mówi Dariusz Masalski z Dobrej Klasy. – Ale już w starszych klasach likwidacja prac domowych to rewolucyjna zmiana, która wymagałaby ograniczenia podstawy programowej i idących za tym wymagań egzaminacyjnych. Pamiętajmy też, że klasy są zbyt liczne, by można było mieć pewność, że każdy uczeń zrozumiał materiał. Na tym najpierw trzeba się skupić.

Nie wszyscy nauczyciele wierzą, że prace domowe znikną ze szkolnego krajobrazu.

Przede wszystkim w starszych klasach pomagają uczniom przygotowywać się do egzaminów. Uczą samodyscypliny, zarządzania czasem i samodzielnego myślenia, tego dziecko musi się uczyć od najmłodszych lat.

Jacek Staszewski / historyk

Zdaniem Jerzego Szmajdy z ZNP, ilość prac domowych zmniejszy się wraz z odchudzeniem podstaw programowych.

– Jeżeli nauczyciel będzie miał więcej czasu do nauczania, to i zadania domowe będą się zmniejszały – przekonuje.

PRZECZYTAJ TEŻ: Janusz Korczak patronem Szkoły Podstawowej w Morzeszczynie

Kilka dni temu Katarzyna Lubnauer przyznała, że, według badań, jedno z najczęstszych uzasadnień zadawania prac domowych brzmi: nie mogę zdążyć zrealizować podstawy programowej.

– I dlatego odchudzamy podstawę od 1 września – zapewniła. – I również dlatego zmiana w klasach IV-VIII została przełożona na początek roku szkolnego 2024/2025.

Co NIE będzie pracą domową?

W chaosie, jaki najprawdopodobniej nastąpi po wejściu w życie ograniczenia zadawania prac domowych, rodzice i nauczyciele już zaczynają szukać wskazówek, co będzie można uznać za dopuszczalną pracę domową. We wszystkich rozmowach z kierującymi resortem edukacji padają pytania, czego NIE będzie można uczniom zadać do domu.

Nie będzie zakazu prac domowych. Model jest taki, żeby w klasach I-III nie można było zadawać prac pisemnych i manualnych. Można poprosić, żeby dziecko nauczyło się wierszyka, powtórzyło tabliczkę mnożenia. W klasach IV-VIII prace domowe mają być nieobowiązkowe i nieoceniane.

Katarzyna Lubnauer / w wywiadzie dla PR24

A co z lekturami?

– Lektur nie da się przeczytać w szkole. Podobnie jak nauki słówek z angielskiego, to oczywiste – mówiła Lubnauer w tej samej rozmowie.

PRZECZYTAJ TEŻ: „Tęczowy piątek” w 18 szkołach z Pomorza. Młodzież przeciw homofobii

Ale już Barbara Nowacka w Graffiti Polsat News mówiła o lekturach: nieoceniane i nieobowiązkowe. Wiersz na pamięć? Podobnie: nauczyciel może sprawdzić znajomość, ale nie może ocenić.

– W klasach IV-VIII „prace domowe nie będą ani oceniane, ani obowiązkowe” – mówiła Nowacka. – Nauczyciel może zadać, ale nie prawa ocenić, nie ma prawa wstawić jedynki za brak pracy.

Na pytanie, jak wymóc przeczytanie lektury stwierdziła:

– Nie trzeba wszystkiego oceniać. Można sprawdzić, można porozmawiać przy całej klasie. Będzie widać, kto przeczytał, a kto nie – stwierdziła.

PRZECZYTAJ TEŻ: Najmłodsi uczniowie mają szkołę na Osowej tylko dla siebie

I dodała: – Rozmawiam ze znajomymi polonistami. Oni się cieszą, że nie będą musieli zadawać tylu wypracowań i poświęcać dodatkowych godzin na ich sprawdzanie.

Zapytana przy okazji o to, czy znikną niezapowiedziane kartkówki, Nowacka określiła jednoznacznie:

– One nie są praca domową. (…) Uczeń ma zdobywać wiedzę w szkole, a w domu może ją utrwalać.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama